5.04.2015

[ 15 ]

Byłaś już cała spocona, kiedy dotarłaś pod dom Caluma. Ubranie kurtki dżinsowej nie było dobrym pomysłem. Pogoda postanowiła pokazać jeszcze co potrafi i na dworze zaczęło robić się coraz goręcej jak na tę porę roku. Korciło, żeby zostać w samym podkoszulku, ale chowanie zabandażowanych rąk było wystarczającym powodem, by tego nie robić. Złapałaś włosy w takiej ilości jakiej mogłaś i związałaś je w małego kucyka na karku, a resztę wolno powiewających kosmyków co chwilę przeczesywałaś palcami. Zdjęłaś okulary przeciwsłoneczne i przetarłaś spocone czoło i nos.
     Zanim wyszłaś z domu przebrałaś się osiem razy, a tuż przed wyjściem jeszcze cztery razy przejrzałaś się w lustrze. Zwykła tunika w kwiatowe wzory dobrze wyglądała z prostymi szortami i sandałkami na koturnie. Włosy prostowałaś dokładnie, póki z łatwością nie przelatywały przez palce - teraz były trochę dłuższe i sięgały po ramiona. Wyglądałaś naprawdę ładnie. Byłaś pewna siebie i zdeterminowana idąc do Caluma, ale z każdym krokiem traciłaś to wszytko. Przed drzwiami, kiedy po chwili wahania w końcu zapukałaś, chciałaś się wycofać.
     Calum, który otworzył drzwi nie miał na sobie niczego prócz dresowych spodni, które zwisały Mu z bioder. Zagryzłaś policzek zauważając Jego idealnie zmierzwione włosy i wyrobione mięśnie. Od tego widoku zakręciło Ci się w głowie i tylko jakimś cudem nie upadłaś, a weszłaś do środka za Calumem. Złapał Cię za rękę i pociągnął do swojego pokoju. Chciałaś wierzyć, że to dlatego, że nie mógł się Ciebie doczekać, ale bardziej prawdopodobną wersją była ta, że Mali jest w domu i Calum nie chciał żeby Cię zobaczyła.
     Zarumieniłaś się na myśl jak bardzo musiałaś wydać się Calumowi żałosna i zdesperowana. Zbierałaś się długo do napisania jednej prostej wiadomości - obgryzłaś wszystkie paznokcie i rozdrapałaś strupy na ręce. Ale w nocy nie mogłaś spać. Przewracałaś się z boku na bok wciąż czując obecność Caluma obok siebie. Niepewność co dalej, nie pozwoliłaby Ci normalnie funkcjonować i w końcu by Cię zabiła. Fakt, że Calum odpisał na wiadomość po sześciu minutach i zgodził się na spotkanie budził w Tobie nadzieję, że to nie koniec.
     Calum miał w pokoju tak wielki bałagan, że nie widziałaś gdzie stanąć, a co dopiero usiąść. On sam rzucił się na łóżko, prosto w zburzoną pościel i leżące na nim podkoszulki. W końcu zdjęłaś z krzesła ubrania i przeniosłaś je na parapet  - tam gdzie leżała kolejna góra ubrań - i usiadłaś przy biurko. Nogi złączyłaś, kładąc splecione ręce na kolanach. Siedziałaś prosto jakbyś połknęła kij i nie śmiałaś się ruszyć. Calum uważnie Cię obserwował, a jedyne czego pragnęłaś to, to żeby w końcu się odezwał.
    - Wiem po co przyszłaś.
    - Więc pewnie wiesz, o co chcę zapytać.
    Calum pokiwał głową, a Ty zaczęłaś kręcić się nerwowo. Nie chciałaś usłyszeć, że to był błąd i Calum tego żałuje.
    - Nie jestem w stanie dać ci tego, co chcesz.
    - Chodzi o inną dziewczynę? - Podniosłaś się z krzesła.
    - Co? Skąd ty...? Nie, Nis. Nie mieszaj w to osób trzecich.
    - Więc po co do mnie zadzwoniłeś? Dlaczego się ze mną kochałeś?!
    - Wow, chwileczkę, nie zapędzajmy się. To był czysty seks i nic więcej - Calum wzruszył ramionami. - Jestem facetem, Nia. Byłem pijany, ty byłaś obok - machał rękami tłumacząc. - Dodaj to do siebie.
    - Nie. - Pokręciłaś głową, nie dopuszczając do siebie tego, co mówił chłopak. - Znam Cię. To nie był tylko seks. Gdyby wszystko było między nami skończone i nic byś do mnie nie cz-
     - Nie kocham cię. Ile razy mam ci to powtarzać?
     Każde słowo padające z ust Caluma bolało. Bolało jak cholera, ale nie potrafiłaś w nie uwierzyć. Kurczowo trzymałaś się myśli, że On wciąż coś do Ciebie czuje, bo inaczej nie rozmawiałby z Tobą teraz. Wykreśliłby Cię ze swojego życia, nie dzwonił i nie kochał się z Tobą tak jak poprzedniej nocy. To nie było zaspokojenie swoich rządy - czuły dotyk Caluma, słowa szeptane do Twojego ucha i delikatne pocałunki pozostawiane na nagiej skórze świadczyły o tym. Musiały świadczyć.
     Chciałaś odpowiedzieć, wydusić z Caluma całą prawdę, ale w tym samym momencie zadzwonił Jego telefon. Calum całkowicie Cię zignorował odbierając rozmowę, a chwilę potem wyszedł z pokoju na korytarz. Przez uchylone drzwi widziałaś jak opierał się o przeciwległą ścianę i przyczesywał włosy palcami - mięśnie pracowały przy każdym ruchu i nie mogłaś oderwać od nich wzroku.
    Choć nie było to w Twojej naturze to przysunęłaś się bliżej drzwi i podsłuchałaś rozmowę Caluma. Usłyszałaś imię Michael'a i zgadłaś, że to właśnie z Nim rozmawia o dzisiejszym wieczornym wyjściu. Zagryzłaś wargę ciekawa czy Calum zabrałby Cię z sobą.
    - Sorry - mruknął, wracając do pokoju. Tym razem nie usiadł na łóżku, a stanął przed Tobą. - Posłuchaj mnie Nia - westchnął kładąc ręce na Twoich ramionach. Drgnęłaś nerwowo pod Jego dotykiem. - Nie chciałem ci robić żadnych nadziei. Niepotrzebnie dzwoniłem i nocowałem u ciebie, niech to w końcu do ciebie dotrze. A teraz sorry, ale umówiłem się z Mike'm za dwie godziny - powiedział i podszedł do szafy wyciągając z niej czysty podkoszulek i spodnie.
    Stałaś pośrodku pokoju Caluma niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Zagryzłaś język, obiecując sobie, że się nie rozpłaczesz, ale oczy niebezpiecznie się zaszkliły. Patrzyłaś jak Twoja miłość brała do ręki telefon i pisała coś na nim, a potem posłała Ci ponaglające spojrzenie. Spuściłaś wzrok na podłogę, na swoje bity i pomalowane na malinowo paznokcie u nóg. Zmusiłaś się do odwrócenia i wyjścia z pokoju Caluma, ale nogi miałaś jak z ołowiu i ledwo nimi poruszałaś. Nie wierzyłaś w to, co przed chwilą się stało. W tę obojętność i chłód, który bił od Caluma. Przecież to niemożliwe żeby nic do Ciebie nie czuł. Nie po wspólnie spędzonej nocy.
      Zupełnie nie tak całe spotkanie sobie wyobrażałaś. Ale w zasadzie wszystko co sobie planowałaś, a miało związek z Calumem nie wypalało. Nie powinnaś niczego planować, nie robić sobie złudnych nadziei. To był czas żeby stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć, że to koniec. Może też już nie kochałaś Caluma? Może to było czyste przywiązanie albo ta Twoja upartość, że nigdy nie potrafiłaś odpuścić. Zawsze musiałaś walczyć do końca, nawet jeżeli w połowie drogi już dawno zapomniałaś po co tak naprawdę to robisz. 

     Przypominałaś sobie te wszystkie dobre chwile, to jaką byliście idealną parą. Co jeżeli poddasz się teraz? A jeżeli okaże się, że jeśli spróbujesz jeszcze raz, wszystko ruszy do przodu? Calum się obudzi? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. W zasadzie nie miałaś żadnych odpowiedzi. Sama niepewność i strach.
     Zrezygnowana przebrałaś się w wygodne dresy i położyłaś na kanapie, przykrywając się kocem. Dopiero za trzecim razem udało Ci się włączyć telewizor. Chwilę szukałaś jakiegoś odpowiedniego programu aż w końcu poddałaś się i zostawiłaś na wiadomościach. Bardzo korciło żeby przelecieć pilotem po muzycznych kanałach. Może leciała powtórka jakiejś gali, albo jakiś teledysk 5 Seconds of Summer? Jakie było prawdopodobieństwo, że trafiłabyś na ich wywiad albo nagranie z koncertu?

     Clo♥♥♥: Robisz coś?

     Umierasz? Płaczesz nad tym jaką idiotka jesteś? Usychasz z tęsknoty do Caluma?

     Ty: Nie
     Ty: Chcesz wpaść?
     Clo♥♥♥: Tylko jeżeli nie zanudzę się na śmierć
     Ty: Tego nie mogę zagwarantować
     Clo♥♥♥: Będę za 40min x!

     Westchnęłaś, trochę pozbawiona chęci do robienia czegokolwiek. I w ogóle to życia. Nie miałaś na nic siły ani ochoty. Nawet jeżeli nie chciałaś żyć, nie chciało Ci się nawet odbierać sobie życia. W zasadzie chęć zabicia się już Ci przeszłą - to chyba dobrze, ale niech doktor Reidy przypadkiem nie myśli, że to jej zasługa. Wątpiłaś by podczas swoich częstych wizyt u niej kobieta ta w czymkolwiek Ci pomogła. Nawet gdy potrzebowałaś pomocy i rady w sprawie Caluma ona nie powiedziała niczego, czego Ty byś już nie wiedziała. Tak naprawdę zawsze pomagał Ashton. Westchnęłaś przypominając sobie jak wiele dla Ciebie znaczył, a Ty wszystko zniszczyłaś. Świetnie, znowu wszystko rozdrapywałaś, oskarżałaś się i dołowałaś. Gdyby spojrzeć wstecz przez ostatni miesiąc albo i więcej - nie chciałaś pamiętać i widzieć - nic innego nie robiłaś. Naprawdę byłaś tym zmęczona.

     Ty: Przepraszam
     Ty: Nie wiem co napisać
     Ty: Spotkamy się?

     Obgryzłabyś chyba wszystkie paznokcie do krwi i ze skórek, gdyby dzwonek w porę nie oderwał Cię od tego zajęcia. Za drzwiami jak zwykle stała uśmiechnięta Chloe, w ręku trzymając pokaźnych rozmiarów reklamówkę, która wyglądała jakby za chwilę miała się przerwać.
     - Rodzice w domu?
     - Jeszcze nie.
     - Super. Trzymaj. - Chloe wręczyła Ci reklamówkę, która stanowczo za ciężka jak na Twoje zranione ręce o mało nie upadła na podłogę.
     - Co tam jest? Clo, poważnie? - jęknęłaś widząc zawartość siatki.
     - Znasz mnie. - Przyjaciółka wyszczerzyła się szeroko, kiedy wyjęłaś z reklamówki piwa.
     - Ty również mnie znasz. Wiesz, że nie piję.
     - Jedno piwo ci nie zaszkodzi.
     - I co? kolejne pięć dla ciebie?
     - Czemu by nie.
     Roześmiałaś się. Tak szczerze i prawdziwie, bo Chloe naprawdę poprawiła Ci humor. Uznałaś, że rzeczywiście jedno piwo Ci nie zaszkodzi, a jeżeli sprawi, że na chwilę poczujesz się lepiej i zapomnisz, to czemu nie.

    Ashton: Jestem dzisiaj z chłopakami

     Ta krótka odpowiedź zabolała. Pewnie normalnie zupełnie byś się nie przejęła i zgodziła, że Ashton nie ma czasu, ale teraz czułaś się odepchnięta i porzucona. Zaraz później do głowy wpadł Ci jeden z tych pomysłów, które w ostatnim czasie powinnaś najzwyklej zignorować. Ale im usilniej próbowałaś to robić, tym bardziej myśl ta wracała i wydawała się być naprawdę idealna. Wyszeptałaś pod nosem nazwę klubu, niepewna czy dobrze zapamiętałaś, ale warto było spróbować.
     - Co? - Chloe spojrzała na Ciebie znad prawie już pustej bluetki piwa.
     - Chcesz gdzieś wyjść?
     Przyjaciółka przez chwilę patrzyła na Ciebie z szeroko otwartymi oczami i szczęką leżącą prawie na podłodze.
     - Mówisz poważnie?
     Pokiwałaś głową.
     - Super! - Chloe klasnęła w ręce. - To na co jeszcze czekamy?
     Wygoniła Cię z kanapy do pokoju, gdzie razem wygrzebałyście z szafy odpowiednie ubrania na dzisiejszy wieczór. Miałyście podobne rozmiary, więc Chloe bez trudu mieściła się w Twoje ciuchy. Problemem byłaś natomiast Ty i Twoje pokaleczone ręce na których bez ustanku były bandaże. Nie byłaś gotowa pokazywać ran przyjaciółce. Prawdę powiedziawszy nie byłaś pewna czy kiedykolwiek będziesz. Chloe by nie zrozumiała. Znów by się wydarła i prawiła kazania, których naprawdę nie potrzebowałaś.
     - Ubiorę to - powtórzyłaś z uporem, trzymając w ręku czarną tunikę z długim rękawem.
     - Zagotujesz się w tym. 
     - Nie prawda.
     Chloe w końcu dała za wygraną, ale jedynie w kwestii górnej - w zasadzie jedynej - części stroju. Uparła się, że tunika jest wystarczająco długa by choć w połowie ukryć tyłek, kiedy będziesz się pochylać, więc Chloe rzuciła w Twoją stronę parę cienkich rajstop i buty na obcasie, które kiedyś kupiłaś, ale nigdy nie miałaś okazji założyć. Twoimi włosami również się zajęła - najpierw prostując je, a potem podkręcając na końcach. Nie byłaś przekonana co do tego całego strojenia się, póki nie zobaczyłaś się w lustrze. Westchnęłaś w zachwycie i teraz byłaś pewna, że kiedy Calum Cię zobaczy nie oprze się. Ashton, który do tej pory krążył po Twojej głowie zszedł na drugi plan. Będzie co będzie, pomyślałaś, kiedy wychodziłaś z Chloe z mieszkania. 


 ✕  ✕ 
Odkładałam ile mogłam, ale w końcu dodaję, bo obiecałam. Nie podoba mi się, no ale nie ważne. Przepraszam jeżeli dzisiaj Was rozczarowałam. Z tego miejsca pragnę paść na kolana i błagać Was o komentarze, bo każdy z nich uratuje mi życie. No prawie. Dochodzimy powoli do końca - jeszcze z 3rozdziały + epilog (zobaczymy jak wyjdzie), ale robi się coraz ciężej. Jestem tak blisko dokończenia tej historii, ale nie chcę żeby kolejne rozdziały były dodawane w miesięcznych odstępach, a na razie na to się zanosi, bo ciężko mi to pisanie idzie. Stąd te prośby o wsparcie♥
Kolejny za 2tyg (oby!)