29.11.2014

[ 5 ]

Płatki w misce z mlekiem już dawno rozmokły i teraz całe jedzenie przypominało obrzydliwą papkę dla dziecka w kolorze jasno brązowym, bo czekoladowe groszki, które dosypywałaś w zamyśleniu też dążyły się rozpuścić. Mimo, że Twój brzuch zapadał się i czułaś w nim kłucie nie zmusiłaś się do zjedzenia czegokolwiek. Kiedyś nieprzyjemne i powodujące dyskomfort uczucie głodu, było teraz czymś znanym do czego zdążyłaś się przyzwyczaić, a nawet polubić. 
    Rodziców nie było w domu - nawet Twoja mama postanowiła pojawić się w końcu w pracy. Po Twoim ostatnim załamaniu wzięła urlop, by dotrzymać Ci towarzystwa, ale zupełnie Tego nie potrzebowałaś. Mama sprawdzała się tylko po to by zawieźć Cię do psychologa, którego też zaczynałaś nienawidzić. Twój telefon milczał. Odsunęłaś od siebie życie do tego stopnia, że nawet Twoje jedyne przyjaciółki - Chloe i Hayley - przestały namawiać Cię na wspólne wyjścia. Nie potrafiły do Ciebie dotrzeć, więc w końcu się poddały. Ale przyjaźń nie polega na poddawaniu się, kiedy jest ciężko, prawda? Czułaś złość na siebie i na dziewczyny - na siebie, bo nie potrafiłaś zmusić się do oderwania od przeszłości i próby dalszego życia - na dziewczyny, bo nie próbowały zrozumieć. 
     Ashton też milczał poza jednym telefonem dwa dni po tym jak zobaczyłaś Caluma. Podejrzewałaś, że mogła być to sprawa Twojego taty, który nie zgadzał się na znajomość z blondynem i robił wszystko, by zniechęcić Go do odwiedzania Cię. Może tak było lepiej, może to był znak i czas na nowe znajomości. 
     Kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi, a potem natrętne pukanie nie od razu podniosłaś się z krzesła. Miałaś cichą nadzieję, że intruz podda się i odejdzie, zostawiając Cię w spokoju. Byłaś też zbyt zajęta rozgniataniem łyżką resztek płatków śniadaniowych, by zobaczyć kto Cię nachodzi. W końcu zsunęłaś się z barowego krzesła i poprawiając spadający z ramion sweter powoli ruszyłaś w kierunku drzwi. Szurałaś głośno z każdym swoim krokiem, wciąż jeszcze rozespana i niespełna sił choć było już południe.           
     Zdrętwiałaś na widok Caluma stojącego przed drzwiami. Szybko rozpoznałaś koszulkę, którą miał na sobie, a którą zdarzało Ci się podkradać do spania. Słodko Nim pachniała i usypiała Cię z uczuciem całkowitego bezpieczeństwa i szczęścia. Próbowałaś odezwać się, ale głos całkowicie gdzieś uciekł, więc tylko stałaś wpatrując się w chłopaka, kiedy miliony myśli wirowały w głowie. Przestałaś liczyć czas odkąd się rozstaliście, ale wiedziałaś, że dużo upłynęło zanim Calum sam postanowił Cię zobaczyć. Może chodziło o to przypadkowe spotkanie u Ashtona. Może zobaczył Cię i zrozumiał, że się pomylił. Może nadal Cię kochał i nie potrafił bez Ciebie żyć. Może po to przyszedł - by powiedzieć Ci, że to był błąd, którego żałuje najbardziej na świecie i chce wszystko naprawić. A może przyszedł zobaczyć czy plotki są prawdziwe. Może ta chwila, kiedy widzieliście się przelotnie cztery dni temu nie wystarczyła i przyszedł tu, by dokładniej przyjrzeć się swojemu dziełu. Może był dumny z tego jak ślepo byłaś w Nim zakochana i jak teraz rozpadałaś się na Jego oczach. Może.
    - Wpuścisz mnie?

     Zdradziecki dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa, kiedy usłyszałaś Jego głos. Starałaś się zapanować nad przyspieszającym oddechem, kiedy tarłaś ręce w nadzieji, że gęsia skórka zniknie tak szybko, jak szybko się pojawiła. Przez ten ułamek sekundy, kiedy stałaś uczepiana framugi drzwi, jak jedynej deski ratunku i kiedy wpatrywaliście się sobie nawzajem w oczy pojawił się okrutny przebłysk nadziei, że nie wszystko stracone. Zapragnęłaś być nagle słaba, chciałaś schować tę przeklętą dumę do kieszeni  i zwyczajnie przytulić się do Caluma - poczuć Jego zapach i znajome ciepło. Potem chciałaś się rozpłakać ze swojej naiwności i uczucia, którym darzyłaś stojącego naprzeciwko chłopaka, a na końcu zatrzasnąć drzwi przed Jego nosem i odejść z podniesioną głową, ale jedyne co zrobiłaś to odsunęłaś się, by zrobić miejsce Calumowi i w ciszy patrzyłaś jak przechodzi do dalszej części domu. Znał każdy zakątek tutaj, dokładnie wiedział, gdzie skierować swoje kroki. Podążyłaś za Nim z sercem tak szybko bijącym, że pawie wyskoczyło Ci z piersi. Calum czuł się pewnie, a Ty traciłaś powoli swoją odwagę. 
      Salon w domu nie należał do najmniejszych; tak naprawdę był dosyć przestronny, bo łączył się z jadalnią i kuchnią tworząc dużą otwartą przestrzeń. Spokojnie mieściły się w nim dwie kanapy, fotel i stolik do kawy, a pod ścianą naprzeciwko telewizora stało biurko i duży regał z książkami, ale gdy Calum wszedł do środka, pokój automatycznie się zmniejszył. Jak to możliwe, że nie czułaś się komfortowo nawet we własnym domu?
     - Ja - jak się czujesz?
     Zmarszczyłaś brwi. Naprawdę nie dostrzegał, że byłaś wrakiem człowieka?
     - Słuchaj, robiłem porządek - Calum zaczął od nowa, kiedy nie doczekał się odpowiedzi. - Znalazłem kilka rzeczy, które do ciebie należą - dokończył wyciągając przed siebie pudełko, które dopiero teraz zauważyłaś.
      - Co? Dlaczego mi je oddajesz?
      - Bo są twoje. Po co mam je dalej trzymać?
      Umierałaś. Wiłaś się z bólu patrząc w puste oczy Caluma. Wszystko co robił i mówił było pozbawione jakichkolwiek emocji, których mogłabyś się uczepić.
     - Możesz ze mną porozmawiać, Nia? - Calum wydawał się być podirytowany.
     Dużo czasu zabrało Mu podjęcie decyzji o tej wizycie, ale w końcu uznał, że powinien z Tobą porozmawiać, tym bardziej, że wpadł na Ciebie u Ashtona, a Ty wybiegłaś roztrzęsiona. Teraz przyszedł oddać Ci rzeczy, które znalazł w swoim pokoju, bo były Twoje. To chyba logiczne że nie będzie ich trzymał skoro już nie byliście razem. Tobie na pewno przydałyby się bardziej niż Jemu.
      Nie odezwałaś się, bo nie potrafiłaś. Głos uwiązł Ci gdzieś w połowie drogi i czułaś blokadę, która powodowała ból, gdy próbowałaś wypowiedzieć choć jedno słowo. Byłaś sparaliżowana, nie miałaś żadnej kontroli nad swoim ciałem. Zupełnie nie byłaś przygotowana ani na widok Caluma, ani na zwrot Twoich rzeczy. Nie chciałaś ich od Niego odbierać, bo oznaczało to zupełny koniec wszystkiego.
      - Cholera, Nia. - Przestraszyłaś się na dźwięk tych słów. - Zupełnie nie spodziewałem się po tobie takiego zachowania. Zawsze byłaś taka spokojna i rozsądna w przeciwieństwie do, no wiesz, osób w naszym wieku. Po tym jak powiedziałem, że cię nie kocham nie miałaś biec do domu i odbierać sobie życia.
      Dlaczego te słowa przychodziły Mu tak łatwo? Dlaczego Go nie raniły, kiedy w Tobie każda komórka krzyczała z bólu?
     - Zostawiam pudełko na stole - kontynuował. - Kiedy zmądrzejesz możesz do mnie zadzwonić. Znasz mój numer.
      Poszedł. Po prostu wyszedł zostawiając Cię z niczym.


W barze panował ogólny tłok i harmider, kiedy klienci z jednego końca pomieszczenia przekrzykiwali się z tymi z drugiej strony i to sprawiło, że bar stał się idealnym miejscem dla Luke'a, Michaela i Ashtona. Przerwali prowadzoną rozmowę, kiedy przy Ich stoliku pojawił się oczekiwany Calum ze swoim piwem w ręce. Luke chciał przysunąć jeszcze jedno krzesło, ale zorientował się, że nie ma Cię z Calumem.
     - Gdzie Nia?
     - Nie przyjdzie.
     - Co? Dlaczego?
     Calum upił potężny łyk piwa i zanim przemówił, potarł ręką kark nie wiedząc jak do całej sprawy się zabrać.
     - Zerwaliśmy ze sobą przedwczoraj.
     Przy stole zapanowała idealna cisza, choć gwar rozmów w okół nie ucichł wcale. Chłopcy wymieniali ze sobą zdziwione spojrzenia, Luke otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego, a Calum siedział ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w popękane drewno.
     - Co się stało?
     - Cholera, przykro mi, stary.
     - Zerwaliście, czy
Ty zerwałeś?

     Calum przeskakiwał wzrokiem od Michaela, przez Luke'a do Ashtona i z powrotem, próbując odpowiedzieć na jedno z pytań.
     - Jakie to ma znaczenie?
     -  Po prostu odpowiedz mi na to cholerne pytanie.
     - Ja zerwałem. Sorry, chłopaki, ale to już nie było to - wzruszył ramionami, jakby mówił o deserze, który przestał Mu smakować. - Związki na odległość nie działają.
     - Na jaką odległość? Mam omamy czy może jesteśmy teraz w domu?
     - Wiesz o co mi chodzi, Ash - Calum wypuścił ze świstem powietrze. Przypuszczał, że Ashton będzie robił Mu problemy, ale miał nadzieję, że jednak obejdzie się bez tego.
     - Jak Nia to przyjęła?
     - Nie wiem. Chyba dobrze. Wiecie  - przerwał, żeby znów napić się piwa - bałem się, że będzie gorzej - zaleje się łzami albo zrobi mi awanturę, ale porozmawialiśmy i wszystko jest okej.
     - Nie była smutna?
     - Nie wiem, Ashton - Calum przetarł twarz dłońmi, niezadowolony i zmęczony faktem, że przyjaciel dalej ciągnie cały temat. - Może trochę była, ale po co to drążyć?
     - Bo najwyraźniej w ogóle jej nie znasz - warknął zrywając się z miejsca. Krzesło zakołysało się niebezpiecznie, ale szybko zostało przytrzymane przez ramię Luke'a
     - Co go ugryzło? - zapytał Michael, kiedy Ashton widocznie wzburzony opuścił bar. Calum wzruszył ramionami upiając kolejny łyk piwa. Nie miał zamiaru wdawać się teraz w kolejne dyskusje.
     Kiedy Ashton wyszedł z baru musiał oprzeć się o mur budynku, by uspokoić oddech i zapanować nad szarpiącym Go gniewem. Nie pojmował jak Calum mógł być tak ślepy i głupi, a na dodatek zupełnie nieczuły, bo w ogóle nie przejmował się Twoimi uczuciami. Wrócił do domu i tydzień później po prostu z Tobą zerwał, bo "to już nie było to". Chłopak kopnął z całej siły w ścianę i zawył z bólu, kiedy włożył w to zbyt wiele siły. Ludzie odwrócili się za Nim, czego zupełnie nie zauważył zaślepiony wściekłością skierowaną w stronę Caluma. Na myśl, co mogłaś teraz przeżywać zalał Go ogromny smutek, więc przyspieszył kroku, czując, że musi jak najszybciej znaleźć się przy Tobie. Nie wyglądałaś na dziewczynę, którą łatwo można było złamać, ale były to tylko pozory, bo choć twardo stąpałaś po ziemi i zawsze starałaś się szukać plusów w każdej sytuacji, Ashton wiedział, że bardzo łatwo było Cię zranić. Nawet nie chciał wyobrażać sobie teraz, co mogłaś przeżywać, bo już z daleka można było zobaczyć Twoją miłość do Caluma, której On zupełnie nie doceniał.


Ciemne pudełko naśmiewało się z Ciebie. Stało na podłodze w Twoim pokoju, kiedy Ty siedziałaś naprzeciwko niego na łóżku i słuchałaś jego szyderczego śmiechu. Próbowałaś sobie przypomnieć co takiego mogło się w nim znajdować, by choć trochę przygotować się na otwarcie wieka, ale w głowie miałaś pustkę. Może Calum chciał zwrócić Ci te kostki do gitary, których szukałaś przez miesiąc, a które dałaś mu na urodziny. Albo chodziło o jedną z koszulek, którą również dałaś mu w prezencie. Raz zapodziałaś gdzieś ulubiony grzebień - jakie było prawdopodobieństwo, że został u Caluma, a teraz leżał w pudełku?
     - Nia?
     Odwróciłaś wzrok od pudełka, kiedy usłyszałaś krzyk mamy, któremu towarzyszył szelest siatek.
     - Na górze!
     - To zejdź na dół i mi pomóż. 
     Przewróciłaś oczami ale podniosłaś się z łóżka. Zanim przywitałaś się z mamą zahaczyłaś o łazienkę, by przekonać się jak bardzo źle wyglądałaś. Przeraziłaś się widząc swoje odbicie. To właśnie widział Calum: słabą dziewczynę, pozbawioną chęci do życia z czerwonymi i zapuchniętymi oczami. Mogłabyś umyć włosy, bo zaczęły się przetłuszczać na czubku głowy i może do końca zmyć popękany lakier z poobgryzanych paznokci. Twoja skóra była szara i tak sucha,  że mogłaś rysować po niej paznokciem. Ciemna bluzka, którą nosiłaś od kilku dni była pobrudzona z przodu kakaem, a dresowe spodnie od dawna nie widziały pralki. Boże, gdzie podziała się ta pełna życia, zawsze zadbana dziewczyna?
      - Nia, ile razy mam cię prosić?
     Związałaś włosy na czubku głowy i zbiegłaś po schodach. W kuchni czekały na Ciebie trzy duże siatki zakupów do rozpakowania, a Twoja mama patrzyła na Ciebie wyczekująco.

     - Co?
     - Jeżeli już coś jesz, to mogłabyś po sobie posprzątać.
     Zupełnie zapomniałaś o misce rozmokłych płatków, którą zostawiłaś na stole. Po wizycie Caluma włożenie naczyń do zlewu było dla Ciebie najmniejszym priorytetem.
      Uważałaś na swoje zachowanie w obecności mamy. Kiedy rozpakowywałaś zakupy czułaś na sobie Jej uważne spojrzenie, zupełnie jakby czekała na Twoje najmniejsze potknięcie. Miałaś dosyć tego, że wciąż ktoś Cię obserwuje. Chciałaś pogrążyć się w swojej rozpaczy, ale nie mogłaś, bo to oznaczałoby kolejne i częstsze wizyty u psychologa, więcej pytań od rodziców na temat tego co się dzieje i jeszcze więcej nadzoru.
     Do pokoju wróciłaś z miską makaronu z sosem ziołowym i suszonymi pomidorami, który mama kupiła na mieście. Zrobiło Ci się niedobrze na jego widok i zapach, ale nie zamierzałaś nikim się z tym dzielić. Potem jedzenie jak zwykle wyląduje w koszu albo zlewie, co było okej, póki Twoi rodzice o tym nie wiedzieli. Odłożyłaś miskę na biurko, całą swoją uwagę poświęcając wciąż stojącemu na podłodze pudełku. Ostrożnie uniosłaś jego wieko, dławiąc się łzami na widok tego co w nim było.

     Książka, którą skończyłaś czytać prawie dwa miesiące temu, ten cholerny grzebień, którego wszędzie szukałaś, koszulka i sukienka o których zupełnie zapomniałaś, zdjęcie Twoje i Caluma, które postawiłaś mu na szafce w pokoju, kilka fioletowych długopisów, tusz do rzęs, Twoja pomadka o ulubionym smaku Caluma, czarna gumka do włosów, którą zazwyczaj nosiłaś na nadgarstku, Twój jasiek na którym spałaś, gdy zostawałaś na noc u Niego, stare etui na okulary i płyta z Waszym piosenkami. To były rzeczy bez których na co dzień mogłaś się obejść, jak ta gumka do włosów czy podkoszulek, ale wszystkie te rzeczy łączyły Cię z Calumem - były Waszą wspólną przeszłością, której On zwyczajnie się pozbył. Równie dobrze mógł od razu podeptać Twoje serce i wyrzucić je do kosza, a nie bawić się we wspaniałomyślne oddawanie rzeczy. 

Nie zwróciłaś uwagi na intruza, który pojawił się w Twoim pokoju z cichym trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Byłaś w połowie Lawendowego pokoju od którego nie mogłaś oderwać się od samego poranka. Obudziłaś się nawet wcześniej niż zazwyczaj, bo ciekawość dalszych wydarzeń nie dawała Ci w spokoju spać.
     - Nosisz okulary?
     Nie byłaś pewna czy Calum zapalił światła, choć wciąż było jasno, czy może nagle więcej słońca wpadło do Twojego pokoju, ale stał się on nagle cieplejszy. Wciąż nie potrafiłaś nadziwić się nad tym jaką władzę miał nad Tobą Calum i jak Twój umysł i ciało wariowały przy Nim.
     - Tylko do czytania albo telewizora - powiedziałaś zamykając książkę i machinalnie ściągając okulary.
      - Nie! - Zamarłaś w pół ruchu na krzyk Caluma. - Zostaw je. Podobają mi się - wyszczerzył się szeroko.
     - One czy ja w nich? - zapytałaś zaczepnie.
     - Pozwól, że przyjrzę się bliżej.

     Łóżko ugięło się pod ciężarem Caluma, który powoli przesuwał się w Twoją stronę. Błądziłaś wzrokiem po Jego twarzy nie mogąc pojąć, jak potrafił być piękny. Przygryzłaś policzek, gdy Calum znalazł się na tyle blisko, że czułaś Jego ciepły oddech na skórze. Jak zwykle pachniał miętową gumą, którą często żuł. Uzależniłaś się od tego banalnego zapachu, które teraz kojarzył Ci się tylko z Calumem.
     - Kto cię wpuścił? - wymamrotałaś niewyraźnie, starając się zebrać swoje myśli i skupić się na tym o czym mówiłaś.
     - Twoja mama. Powiedziała żebyśmy zeszli na dół jeżeli jesteśmy głodni.
     - A jesteśmy?
     - Cały dzień byłem na próbie - powiedział chowając głowę w Twoich długich włosach. - Ale teraz mam ochotę na coś innego niż jedzenie. Mmm pachniesz kokosem.
     Spięłaś się, gdy poczułaś zęby Caluma na swojej szyi. Uczucie było tak elektryzujące, że zwinęłaś palce u stóp, a jedną rękę zacisnęłaś na brzegu koszulki Caluma. Zamknęłaś oczy  poddając się chłopakowi i Jego dotykowi, a po chwili całkowicie się rozluźniłaś. Twoje ręce znalazły skraj koszulki, którą zaraz ściągnęłaś z chłopaka i przebiegłaś paznokciami po Jego brzuchu, czując jak klatka piersiowa wibruje od powstrzymywanego śmiechu. Calum westchnął w odpowiedzi, gdy złapałaś w ręce sprzączkę od pasa i odpięłaś ją, a potem wsunęłaś ręce do tylich kieszeni spodni i ścisnęłaś Jego tyłek. Próbowałaś być poważna i skupić się na pocałunkach, ale nie mogłaś nie roześmiać się na swoje odważne zachowanie. Przy tym chłopaku zupełnie się zmieniałaś, odsuwałaś na bok tę nieśmiałą stronę i naprawdę żyłaś. 

     - Co?
     - Po prostu cieszę się, że jesteś - wyjaśniłaś, łapiąc Caluma z głowę i chcąc Go znów pocałować, ale On się zatrzymał.
     - Wyglądasz cholernie seksownie w tych okularach - powiedział, zanim swoimi ustami dotknął Twoich.
     Pocałunek był tak słodki, gładki i delikatny, że przywodził na myśl płynną czekoladę. Zarzuciłaś ramiona na szyję Caluma, przyciągając Go bliżej i całując głębiej, kiedy przycisnął swoje ciało do Twojego nie pozostawiając żadnej przestrzeni między Wami.
      - Nia, zeszlibyście moż... Och, przepraszam!
     Odsunęłaś się szybko od Caluma, kiedy do pokoju weszła Twoja mama. Czerwień zażenowania od razu wypłynęła na Twoją twarz. Pokiwałaś głową, mrucząc cicho "zaraz zejdziemy" i patrzyłaś jak Twoja mama wycofuje się z pokoju i zamyka za sobą drzwi. Przewróciłaś się na brzuch chowając twarz w poduszkach i słuchając cichego śmiechu Caluma.
     - Nie wierze, że nas widziała - sapnęłaś.
     - Przynajmniej nie stała w drzwiach jak Luke.
     - Nawet mi nie przypominaj! 


✕  ✕  ✕ 
Wow. Doczekaliście się. Troszeczkę wena gdzieś mi uciekła, poza tym znów są skoki, więc w weekendy siedzę przyklejona do telewizora. 
Mam taką małą prośbę - każdy kto czyta niech zostawi coś po sobie, nawet kropkę w komentarzu. Chciałabym po prostu zobaczyć ile osób to czyta, a to też zadziała motywująco do dalszego pisania (:
(za błędy przepraszam - nie sprawdzałam dokładnie)

14.11.2014

[ 4 ]

Nie poświęcałaś żadnej uwagi filmowi, który leciał w telewizji. Siedziałaś na kanapie w domu Ashtona, zawieszona pomiędzy snem, a rzeczywistością. Telefon, który trzymałaś w ręce ciążył Ci, ale nie potrafiłaś odrzucić go na bok. Przełykając gulę w gardle i ignorując kłujący ból w miejscu gdzie kiedyś było Twoje kochające i szczęśliwe serce, przeglądałaś galerię zdjęć. Przy niektórych zatrzymywałaś się na dłużej, przypominając sobie dni w których były zrobione. Śmiałaś się w tamte dni i Twoje oczy też się śmiały. Lubiłaś zdjęcia Caluma, które robiłaś Mu z ukrycia. Albo te na których byliście razem. Miałaś dużo fotografii na których się całowaliście, bo Calum lubił się całować, a Ty lubiłaś mieć do czego wracać.
    Sprawdziłaś swoją skrzynkę odbiorczą, którą miałaś zupełnie pustą. Wiedziałaś, że nie masz żadnej nowej wiadomości, ale mały chochlik w Twojej głowie lubił z Ciebie drwić i wmawiał Ci, że może nie usłyszałaś przychodzącego smsa. Spojrzałaś na datę ostatniej wiadomości od Caluma, która przyszła dokładnie osiemnaście dni temu. Nie miałaś z nim kontaktu od tak dawna, że bałaś się, że w końcu o Nim zapomnisz. Nie, tak naprawdę bałaś się, że to On zapomniał o Tobie. To było takie proste, bo nie byłaś nikim ważnym - jedną z osób, która na chwilę pojawiła się w Jego życiu. Nie kochał Cię, nie troszczył się o Ciebie, nic dla Niego nie znaczyłaś. Wtapiałaś się w tłum, niczym nie wyróżniałaś, ginęłaś wśród tych wszystkich kolorowych ludzi.
     Oglądałaś wyciągniętą przed siebie dłoń, obracając ją po kilka razy, aż przykułaś uwagę Ashtona.

     - Zastanawiam się czy nie staję się niewidzialna - wyjaśniłaś.
     - O czym ty mówisz, Nis?
     Chciałaś odpowiedzieć, ale przerwał Ci dzwonek do drzwi. Ashton posłał przepraszające spojrzenie podczas, gdy Ty wciąż uważnie przyglądałaś się swojej ręce. Ciche przekleństwo, które wydostało się z ust Ashtona i przecięło powietrze jak świst sprawiło, że zainteresowałaś kto przyszedł.
    Chyba upadłaś. Nie byłaś tego pewna, ale czułaś się jakbyś spadała w otchłań i nie mogłaś się ratować. Błądziłaś wzrokiem po sylwetce Caluma, który stał w przedpokoju. Był zaskoczony, bo zupełnie nie spodziewał się tu Ciebie spotkać. Potarł ręką kark i wymamrotał ciche "cześć" lustrując Cię wzrokiem z góry na dół.
     Miałaś na sobie opięte dżinsy i różową koszulkę, która luźno zwisała z Twoich ramion. Wydawało mu się, że schudłaś, a Twoje włosy urosły, choć miałaś je związane na czubku głowy w niedbałego kucyka. Wyłamywałaś palce u rąk i przygryzałaś wargę, kiedy cisza w domu Ashtona stawała się coraz bardziej nie do wytrzymania. Nie tak wyobrażałaś sobie spotkanie z Calumem. W zasadzie w ogóle go sobie nie wyobrażałaś, tym bardziej, że minęło tak dużo czasu od Twojej próby samobójczej, a On się nie pokazał. Czekałaś aż Calum się odezwie, zrobi jakiekolwiek krok w Twoim kierunku, ale On stał i uciekał przed Tobą wzrokiem. Nie potrafiłaś wytrzymać tego napięcia, więc kiedy w końcu zmusiłaś swoje ciało do ruchu, przepchałaś się obok Caluma i Ashtona i uciekłaś.
     Wpadłaś do domu zdyszana, zaskakując Twoją mamę, która wyłoniła się z kuchni z nożem w ręce i kawałkiem marchewki na policzku. Nie patrzyłaś Jej w oczy, chcąc ukryć szaleństwo, które się w nich kryło.
     - Wszystko w porządku, Nia?
     Pokiwałaś głową, bojąc się, że kiedy się odezwiesz nie wytrzymasz i się rozpłaczesz. Nowe emocje zaczynały uderzać w Ciebie ze zdwojoną siłą, prawie się przewróciłaś wychodząc po schodach do swojego pokoju. Trzęsły Ci się ręce, nogi miałaś jak z waty, a żołądek to raz związywał się w ciasny supeł, to rozwiązywał się. Brzuch rozbolał Cię do tego stopnia, że wbiłaś w niego pięść i upadłaś na podłogę przyciągając kolana do siebie. Próbowałaś zapanować nad sobą, ale Twoje ciało zupełnie Cię nie słuchało. Wciąż miałaś przed oczami widok Caluma i wciąż słyszałaś ciche "cześć". Nie widziałaś Go od tak dawna i poraziło Cię, że zapomniałaś jak był przystojny. Kochałaś to w jaki sposób Jego usta układały się w uśmiech, jak mierzwił ręką włosy, nawet to, jak przeciągał sylaby, albo mamrotał pod nosem, że ledwo można było Go zrozumieć. Kochałaś Jego piękne brązowe oczy, które sprawiały, że zapominałaś o wszystkim, że zostawało tylko to co dobre. Kiedy patrzył na Ciebie czułaś, że wszystko jest możliwe, a On będzie przy Tobie - będzie Cię wspierał i kochał Cię, tak jak nikt inny nie potrafił.

     Najgorsze było to, że Calum wyglądał normalnie. Podczas gdy Ty, z dnia na dzień, rozpadałaś się kawałek po kawałku, jednocześnie próbując pozbierać resztki dawnej siebie, On wydawał się być szczęśliwy. Żadnych potarganych włosów, cieni pod oczami ani przygarbionej sylwetki. Tak jakby Wasze rozstanie nie odcisnęło na Nim żadnego piętna.
     Wszechogarniająca rozpacz odbierała Ci możliwość jasnego myślenia. Byłaś bezbronna i zagubiona we własnych myślach i uczuciach. Pierwszy spazm płaczu wstrząsnął Twoim drobnym ciałem, kiedy układałaś się w pozycji embrionalnej na podłodze. Tak bardzo chciałaś zniknąć i nie czuć tego bólu, który pochłaniał Cię całą.


Przewróciłaś oczami, kiedy Calum znów zaczął wyrzucać Ci, że nie masz dla Niego czasu. Ostatnio skupiłaś się bardziej na nauce, żeby zakończyć semestr z lepszymi ocenami i dwa razy odwołałaś Wasze spotkanie, bo Chloe Cię potrzebowała, ale nie uważałaś, że zaczęłaś zaniedbywać Caluma. Twoje życie wciąż kręciło się tylko wokół Niego i nie sądziłaś, że kiedykolwiek się to zmieni. Czy On naprawdę nie widział jak bardzo Go kochałaś i ile byłaś w stanie dla Niego poświecić? Dorastałaś i zmieniałaś się, miałaś swoich znajomych i prywatne sprawy, które wciąż były dla Ciebie ważne, więc czasami odsuwałaś Caluma. To nie było trwałe, bo jeden dzień bez jakiegokolwiek kontaktu z Nim, wyniszczał Cię, więc nie widziałaś powodu dla którego Calum tak się wściekał. Wciąż nie potrafiłaś zrozumieć tych ciemnych zakamarków Jego charakteru, które czasami przed Tobą odkrywał.
     - Czemu nie potrafisz zrozumieć, że mam też własne życie? - zapytałaś z urazą.
     - Bo jeszcze miesiąc temu nie mogłem się od Ciebie odpędzić.
 

     Zarumieniłaś się na wspomnienie swojego zachowania, z którego Calum bezsprzecznie się naśmiewał. Na początku Waszej znajomości byłaś jak rzep, który przyczepił  się do nogawki dżinsów i nie chciał odpaść, za co teraz było Ci wstyd. Calum widział jak na Niego reagowałaś i jak dużą miał nad Tobą kontrolę, co nieustannie wykorzystywał. Ale Chloe miała racje - byłaś słaba i całkowicie zależna od Caluma. Nigdy taka nie chciałaś być, więc starałaś się to zmieniać w czasie trwania Waszego związku. 
     Zdecydowałaś się wyjść z pokoju Caluma, nie chcąc kontynuować tej wymiany zdań, która coraz bardziej przypominała kłótnię. Po drodze minęłaś siostrę Caluma, która uśmiechnęła się do Ciebie. Byłaś wdzięczna, że nic nie powiedziała i pozwoliła Ci w spokoju przejść obok siebie.
     - Jak zwykle uciekasz - syknął Calum, który znalazł się w łazience sekundę po Tobie.
     - Wyjdź - powiedziałaś cicho, przerażona, że być może właśnie niszczysz Wasz związek.
     - To jest mój dom.
     - Masz rację. Więc ja wychodzę.

     Calum chwycił Cię za nadgarstek tak mocno, że syknęłaś z bólu. Wyrwałaś się z uścisku, spoglądając na Niego wystraszona i zupełnie Go nie poznając. Oczy miał ciemniejsze niż zwykle, a szczękę tak mocno zaciśniętą, że dziwiłaś się, że jeszcze nie połamał sobie zębów.
     - Ta... rozmowa, czy co to jest, nie ma już sensu, więc kiedy ochłoniesz odezwij się.
     - Chcesz powiedzieć, że to wszystko moja wina? - Calum zaśmiał się nieszczerze. Nie byłaś już pewna czy wciąż chodzi o sprawę braku czasu dla Niego, czy o coś zupełnie innego. Dlaczego tak ciężko było Ci go rozgryźć?
      - Cal, to ty na mnie najechałeś - przypomniałaś. - Odkąd tu jestem ani razu nie powiedziałeś niczego spokojnym tonem. O co tak naprawdę chodzi?
      Calum odetchnął głęboko i przyciągnął Cię do siebie. Zaskoczona zderzyłaś się z Jego twardym ciałem. Czy to był już koniec waszej kłótni? Objęłaś Go za szyję i spojrzałaś w oczy.
     - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda? Nie musisz od razu się na mnie wyżywać.
     - Nie wyżywałem się - Calum mruknął niewyraźnie, chowając głowę w krzywiznę Twojej szyi. Zaśmiałaś się cicho, kiedy Jego oddech połaskotał Cię w odsłoniętą skórę, a za chwilę krzyknęłaś, gdy poczułaś na niej zęby Caluma.
     - Pogodziliście się już?
     Oboje podskoczyliście, kiedy drzwi do łazienki otworzyły się i wychyliła się zza nich Mali. Pokiwałaś głową, zażenowana, że zobaczyła Was w takiej pozycji, z Twoją bluzką podwiniętą do góry i rozczochranymi włosami Jej brata
     - Świetnie - uśmiechnęła się. - Mama ugotowała obiad i woła was na dół.


Po spotkaniu Caluma u Ashtona poczułaś się jakbyś wracała do samego początku. Znów leżałaś zwinięta w kłębek na swoim łóżku. Dusiła Cię pustka w którą wpadałaś. Naprawdę chciałaś się rozpłakać, zacząć krzyczeć i rzucać przedmiotami, ale jedyne co potrafiłaś to wpatrywanie się przed siebie. Nie chciałaś niczego prócz śmierci, bo umieranie wydawało się być najlepszą rzeczą, jaka mogłaby Cię teraz spotkać. Zdołałaś znaleźć w sobie na tyle dużo siły, by wstać z łóżka i pójść do łazienki, gdzie na kolanach przed toaletą pozbyłaś się wszystkiego co zdołałaś zjeść. Ulga która pojawiła się potem była nie do opisania, bo zniknął nieprzyjemny ucisk w żołądku i kwaśny posmak w ustach.  
     Kiedy wróciłaś wczoraj z płaczem, Twoja mama od razu zaczęła coś podejrzewać. Na nowo stała się czujna i bacznie Cię obserwowała, tak jakby była pewna, że po raz kolejny planujesz odebrać sobie życie. Musiałaś przyznać, że Cię rozgryzła - przeszukałaś całą apteczkę i szufladę w kuchni gdzie dotychczas znajdowały się lekarstwa, ale prócz kilku pastylek na gardło, termometru i saszetek z żelazem nie znalazłaś żadnych środków przeciwbólowych czy nasennych. Wściekłość opanowała Cię całą, bo jakim prawem Twoi rodzice pochowali wszystkie lekarstwa? Każdy miał prawo decydować o swoim życiu, a Ty chciałaś umrzeć.      
    Cztery razy lądowałaś w łazience z żyletką w ręce, którą wygrzebałaś z rzeczy Twojej mamy. Wystawiłaś rękę przed siebie i przyłożyłaś ostrze do widocznych żył nad Twoim nadgarstkiem, ale nie byłaś w stanie zrobić niczego więcej. Od zawsze bałaś się widoku krwi i nawet przy pobieraniu jej u lekarza odwracałaś wzrok i zagryzałaś policzek, aż z bólu przestawałaś go czuć. Byłaś taka słaba i żałosna, że nie potrafiłaś skończyć ze swoim życiem nawet w taki sposób. Tak bardzo chciałaś to zrobić, ale miałaś w sobie zbyt mało odwagi.
     Twój tata przyłapał Cię w końcu, gdy po raz kolejny zamknęłaś się w łazience i przystawiłaś żyletkę do przedramienia. Miałaś nadzieję, że tym razem się uda i nie stchórzysz, ale zanim zdążyłaś cokolwiek zrobić, tata odebrał Ci żyletkę z rąk sam się nią raniąc. Długo na Ciebie krzyczał i potrząsał Tobą szaleńczo, prawie zgniatając Twoje ramiona w silnym uścisku. Widziałaś, że stoi przed Tobą i coś wykrzykuje, ale był to obraz tak zamazany i tak odległy, że nie przyłożyłaś do niego większej wagi. Wiedziałaś tylko tyle, że Ci się nie udało. Że byłaś tak bezużyteczna, że nawet własne samobójstwo potrafiłaś zepsuć. Twoja mama wpadła chwilę potem do łazienki odciągając Cię od taty. Na ramionach miałaś czerwone ślady, które kilka dni później zmieniły się w duże, fioletowo - zielone siniaki. Osunęłaś się na podłogę i zapłakałaś głośno. Wydawało Ci się, że płacz Twojej mamy w końcu zagłuszył Twój, ale tego już nie pamiętałaś.


Wciąż nie potrafiłaś pojąć jak zwykły sobotni wieczór stawał się magiczny za sprawą Caluma. Byłaś w nim tak szaleńczo zakochana, że najbanalniejsza rzecz, którą robiliście razem stawała się warta zapamiętania. Podobał Ci się urok, który Calum roztaczał w okół siebie.
     W telewizji leciał jakiś film sensacyjny, którym Calum strasznie się zainteresował. Ty odpadłaś po pierwszych piętnastu minutach zupełnie nie rozumiejąc co może być ciekawego w oglądaniu strzelających do siebie ludzi i wybuchających samochodów. Wierciłaś się, starając znaleźć sobie wygodną pozycję na kanapie, ale wciąż coś uwierało Cię w plecy albo zbyt bardzo zapadałaś się w poduszkę. Kiedy po raz kolejny miałaś zamiar zmienić pozycję poczułaś rękę Caluma na swoim biodrze.
     - Przestań się wiercić - mruknął nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
     Zaśmiałaś się pod nosem, gdy znów się poruszyłaś. Położyłaś głowę na kolanach Caluma i zaczęłaś bawić się Jego czarnym podkoszulkiem. Zauważyłaś w nim niewielką dziurę, którą aż korciło zaszyć.
 

     - Nudzisz się, co?
     - Trochę. Ten film nie jest za ciekawy.
     - Dobra - Calum westchnął. - To co chcesz robić?
     - Nie wiem. Po prostu nudzi mnie ten film.
     - Wykończysz mnie kiedyś, dziewczyno.
     Calum na powrót zainteresował się filmem, ale tym razem zaczął delikatnie masować Ci skórę głowy. Było to tak przyjemne i błogie uczucie, że poczułaś jak Twoje oczy robią się ciężkie i od razu je zamknęłaś. Zamruczałaś z przyjemności, gdy Calum mocniej nacisnął na Twoją skroń. Zaczęłaś odpływać w spokojny świat snów, ciesząc się bliskością ukochanej osoby. Chciałaś żeby to co było między Wami, było wieczne i niezniszczalne. Wciąż byłaś młoda, popełniałaś błędy i niewiele wiedziałaś o życiu, a znajomość z Calumem zaczęła przybierać coraz szybsze tempo, ale to właśnie z Nim widziałaś siebie za kilka lat. Nie wymagałabyś dużo; na początku chciałabyś pewnie pracować w jakimś oceanarium, dzielilibyście jakieś przytulne mieszkanie na ostatnim piętrze, może w końcu kupiłabyś sobie królika o którym zawsze marzyłaś. Jedlibyście razem śniadania, chodzili na spacery, a wieczorami leżelibyście, tak jak teraz, w salonie przed telewizorem i cieszyli się swoim towarzystwem.
     Wspierałabyś Caluma w Jego karierze i chodziła na wszystkie koncerty 5 Second of Summer. Oczywiście musielibyście mieszkać blisko chłopaków, bo wątpiłaś, by Calum długo bez Nich wytrzymał. Ty też powoli zaczynałaś przyzwyczajać się do Ich towarzystwa. Powoli, tak jak Calum, stawali się częścią Twojego życia.
     Chłopcy też pewnie znaleźliby swoje drugie połówki z którymi od razu byś się zaprzyjaźniła. Miałabyś z kim wyskoczyć do miasta albo zwyczajnie posiedzieć, kiedy zespół wyjechałby w jakąś trasę.Wyobrażenie o Waszym wspólny życiu było tak realne, że mogłaś go niemal dotknąć.
     - Co będzie za pięć lat? - zapytałaś ciekawa jakie spojrzenie na tę całą sprawę ma Calum.
     - Słucham?
     - Co będzie potem? Myślałeś kiedyś o tym?
     Czekałaś aż się odezwie. Dziwny strach zaczynał w Tobie narastać, kiedy zbyt długo zwlekał z odpowiedzią na Twoje pytanie.
     - Będziemy razem. Taką mam nadzieję.

     Nie zdawałaś sobie sprawy, że wstrzymujesz oddech, póki nie odetchnęłaś z ulgą.
     - Też mam taką nadzieję. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
     - Ja też. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, Nia - Calum zaśmiał się i poczochrał Twoje włosy. - Kocham cię.
     Uśmiechnęliście się do siebie, wierząc, że czeka Was wspólna przyszłość. W tamtym momencie mogłaś umrzeć ze szczęścia. 

✕  ✕  ✕ 
Takie z dupy coś. Nie osądzajcie, bo moje wszystkie myśli krążą wokół jednego chłopaka, co zaczyna mnie wyniszczać. Słowo daję, że mam przy nim większe wahania nastrojów niż przy PMS.
Calum pojawi się jeszcze nie raz i na dłużej - to mogę obiecać (:

2.11.2014

[ 3 ]

Upadłaś chyba na głowę. Nie - byłaś pewna, że na nią upadłaś; kompletnie zgłupiałaś, ostatnia szara komórka wypaliła się i koniec końców stałaś się masochistką. 
     Niewiedza o tym, co teraz dzieje się z Calumem była tak swędząca, że nie mogłaś się powstrzymać i otworzyłaś laptopa. Serce galopowało Ci, jak po przebiegnięciu maratonu, kiedy wpisywałaś adresy stron. Zniknęłaś z życia na dobre dwa tygodnie i teraz, gdy na nowo wchodziłaś na swoje konta, tysiące powiadomień i wiadomości zwaliło Cię z nóg. 
     Po powrocie ze szpitala zamknęłaś się w swoim pokoju i nikogo do niego nie wpuszczałaś. Wyłączyłaś nawet swój telefon bojąc się przychodzących wiadomości od znajomych. Nie chciałaś myśleć o tym czy Twoja próba samobójcza, a przez to i jej przyczyna, krążyły oblepione we wstrętne plotki po portalach internetowych. Nie zdziwiłabyś się gdyby tak było - w końcu byłaś dziewczyną sławnego Caluma Hooda. Co prawda zawsze starałaś się być ostrożna w tym co umieszczałaś w sieci i bardzo chroniłaś swoją prywatność, ale w dzisiejszym świecie mało rzeczy potrafiło zostać w cieniu. Myśl, że wszyscy wiedzieli co zrobiłaś i dlaczego powodowała u Ciebie odruch wymiotny. 
     Na Facebooku czekało na Ciebie pełno wiadomości od znajomych, nawet tych z którymi już od dawna nie utrzymywałaś żadnego kontaktu. Skąd i co dokładnie wiedzieli? Nie miałaś zamiaru się dowiadywać, więc wykasowałaś wszystko co nie miało dla Ciebie jakiegokolwiek znaczenia. Na Twitterze było gorzej głównie z ze względu na tweety fanek, które wciąż żyły zerwaniem Twoim i Caluma. Jego profil był chyba najgorszy, bo nie było na nim nic do czego mogłabyś wrócić. Ale wpisy i kilka zamieszczonych przez Niego zdjęć nie wystarczyły, potrzebowałaś więcej. Dlatego wylądowałaś na jakichś blogach i Tumblrach poświęconych 5 Second of Summer. 
     Chorą przyjemność sprawiało Ci patrzenie na zdjęcia Caluma z fankami albo na te robione przez paparazzich. Rozpoznawałaś na nich znajome spodnie, które często walały się gdzieś po podłodze w pokoju Caluma, a które zawsze Mu sprzątałaś albo koszulki lub bluzy w których chodziłaś. Katowałaś się, zastanawiając się, czy Calum myślał o Tobie, kiedy je zakładał. Musiał pamiętać, że nosił coś w czym zdarzało Ci się spać, albo ubierać, kiedy siedzieliście w nocy przed domem. Musiał pamiętać jak w nich wyglądałaś.
     Kiedyś, kiedy po raz pierwszy wyszłaś z łazienki w swojej bieliźnie i szarym podkoszulku Caluma, który nie zasłaniał wiele, Calum powiedział, że jest to najseksowniejszy widok, jaki kiedykolwiek widział i jeżeli istnieje taka możliwość, to chciał żebyś już zawsze chodziła w Jego rzeczach.
     Lubiłaś te refleksje, bo były czymś, czego mogłaś się pochwycić i przetrwać kolejny dzień. Czasami wyobrażałaś sobie, że Wasze zerwanie nie miało miejsca i wtedy znów czułaś się lekka. Doszłaś do takiej wprawy życia wspomnieniami, że kiedy budziłaś się w środku nocy szukałaś ręką śpiącego obok Caluma. Potem znów przychodziła ciemność, gdy uzmysławiałaś sobie, że wszystko sobie wymyśliłaś.
     Kliknęłaś na kolejną stronę i przełknęłaś powoli ślinę, kiedy napotkałaś zdjęcie Caluma zrobione dwa dni temu. Dwa dni temu. Był piękny. Był po prostu piękny i idealny w każdym calu. Patrząc na zdjęcie przypominałaś sobie. 
     Choć pewnie chciał i na pewno mógłby, Calum nigdy nie próbował Cię zmieniać. Zauważyłaś, że łatwo się przy Tobie irytował - Twoje zachowanie Go irytowało, bo nie byłaś jedną z tych dziewczyn latających co noc do klubów, ale bardzo rzadko mówił coś na ten temat. Częściej szeptał Ci do ucha, że podobasz Mu się właśnie taka, jaka jesteś. Miałaś własny rozum, cele w życiu i siedzenie z Tobą wieczorem na kanapie naprawdę Calumowi odpowiadało. Ale mimo, że będąc z Nim zostałaś przy swoich przyzwyczajeniach, to i tak odkryłaś zupełnie inną stronę życia. Calum obudził w Tobie śmiech, działanie bez zbytniego myślenia i w końcu, dzięki Niemu, zaczęłaś widzieć kolory. Trudno było się nie zakochać w osobie, która pokolorowała Twoje życie.
     Spojrzałaś na ręce, które zaczęły Ci się trząść - ostatnio zdarzało Ci się to coraz częściej, tym bardziej w stresujący sytuacjach. Zimny pot oblał Twoje ciało, a po nim nadeszło gorąco, które zwaliło Cię z nóg. Wciąż wszystko widziałaś wyraźnie, ale umysł zaczął wariować i miałaś wrażenie, że jest już tylko ciemność. Opadłaś na plecy, kiedy wszystkie objawy zaczęły się nasilać i marzyłaś by to wszystko odeszło. 
     Do reszty zwariowałaś, kiedy wystukałaś kod w telefonie i włączyłaś jedną z Jego piosenek. Czułaś się coraz gorzej, kiedy słuchałaś głosu Caluma i przypominałaś sobie wszystko, co kiedykolwiek do Ciebie powiedział. Naprawdę byłaś masochistką, bo ten rodzaj bólu uznałaś za słodki.

Leżałaś na plecach na swoim łóżku z nogami wystawionymi na ścianę, a jedyne światło pochodziło od niebieskiej lampki stojącej na biurku. Z dołu dochodziły odgłosy włączonego telewizora. Odwróciłaś wzrok od czytanej przez siebie książki, kiedy drzwi do Twojego pokoju uchyliły się.
     - Co robisz?
     Zamachałaś Więźniem Labiryntu w stronę stronę stojącej w progu mamy.
     - Nie siedź zbyt długo. I zapal sobie światło koło łóżka. W pokoju jest zbyt ciemno na czytanie.
     - Jasne - odpowiedziałaś, nie przejmując się zbytnio słowami mamy.
     Wróciłaś do czytania, choć książkę znałaś już na pamięć. Był piątek wieczór, a Ty nudziłaś się jak nigdy. Żałowałaś, że nie poszłaś razem z Hayley i Chloe do kina, bo mimo, że film na który się wybierały nie wydał Ci się ciekawy, to jednak oglądanie go byłoby lepsze niż siedzenie w domu. Odrzuciłaś książkę na bok, kiedy ekran Twojego telefonu zaświecił się oznajmiając przyjście nowej wiadomości.

     Cal♥:
dalej się nudzisz?
     Ty:
Umieram z nudów
     Cal:
wyjrzyj przez okno x


     Siedziałaś przez chwilę zaskoczona ostatnią wiadomością i dopiero odgłos uderzania czegoś w szybę Twojego okna zmotywował Cię do podejścia do niego. Odsunęłaś zasłony i próbowałaś dostrzec cokolwiek przed swoim domem. Otworzyłaś okno i wychyliłaś się przez nie ostrożnie.
     - Nia!
     - Calum? - otworzyłaś szerzej oczy na widok chłopaka stojącego pod Twoim oknem. - Co ty tu robisz? Wiesz która jest godzina?
     - Mówiłaś, że się nudzisz - wyjaśnił z uśmiechem. - A teraz schodź tu szybko do mnie.
     - Co? Jestem w piżamie, Cal. - Wskazałaś na krótkie białe szorty i cukierkową koszulę z długim rękawem w której uwielbiałaś spać.
     - Nie mam nic przeciwko - Calum wyszczerzył się głupkowato. - Nie bądź taka sztywna, Nis. Załóż coś na siebie i schodź.
     Przewróciłaś oczami na komentarz Caluma, ale zrobiłaś dokładnie to, o co prosił. Krzyknęłaś głośne "dobranoc" rodzicom, zamknęłaś drzwi do pokoju i ostrożnie wyszłaś przez okno, uprzednio zakładając białe tenisówki i biorąc ciepły sweter do ręki - tak na wszelki wypadek.
     Puściłaś się rynny i zeskoczyłaś na miękka ziemię, prawie się przewracając. Calum stał za Tobą z rękami w kieszeniach i bezczelnym uśmiechem na ustach. Ledwo widocznie je oblizał oblizał i przygryzł dolną wargę, kiedy zakładałaś na siebie sweter.

    - Co? - zapytałaś, nie widząc skąd w Jego oczach pojawił się psotny błysk.
    - Miałem stąd całkiem dobry widok.
     Chciałaś zapytać na co, ale szybko uzmysłowiłaś sobie, że kiedy schodziłaś na dół Twoja koszula podciągnęła się do góry, a krótkie spodenki opięły się na Twojej pupie. Zarumieniłaś się zażenowana, że nie pomyślałaś o tym wcześniej. Wciąż nie byłaś przyzwyczajona do myśli, że Calum widział Cię nagą, a poza tym teraz wcale nie miałaś zamiaru świecić przed Nim pupą. 

     Byłaś niewinnie słodka, zupełnie inna od dziewczyn z którymi Calum mógłby się spotykać. Może byłaś trochę za cicha i spokojna, kiedy On cały buzował od nadmiaru energii, ale podobał Mu się sposób w jaki się rumienisz, Twój cichy śmiech, kiedy zasłaniałaś usta ręką i próbowałaś udawać poważną, to jak pachniały Twoje włosy i cholera, wariował na widok Twoich smukłych i długich nóg, a kiedy oplatały Go w pasie, zupełnie tracił rozum.
     - Podoba mi się jak się rumienisz - wyznał biorąc Cię za rękę i ciągnąc na ciemniejszą stronę ogrodu.

     Zamrugałaś zaskoczona widokiem koca rozłożonego na trawie. Calum puścił Twoją dłoń i przyklęknął przy swoim plecaku z którego zaczął coś wyjmować. Nachyliłaś się nad Jego ramieniem i uśmiechnęłaś szeroko, kiedy rozpoznałaś w zawiniętych siatkach termos i rogale maślane. Pocałowałaś Go przelotnie w policzek, zaciągając się Jego zapachem. Usiadłaś na kocu biorąc od Caluma jeden z rogali i mały termos w którym odkryłaś mleko sojowe z przyprawami. Uniosłaś pytająco brew, czekając na wyjaśnienia Caluma.
     - Wiem, że je lubisz - powiedział jakby nigdy nic.
     - I nie spaliłeś kuchni gotując dla mnie mleko? - zapytałaś zaczepnie, ale w środku skakałaś z radości i umierałaś z miłości.
     Jeżeli jeszcze nie byłabyś w Nim zakochana, to teraz zakochałabyś się na pewno. Nie spodziewałaś się takiego gestu po Calumie. On raczej nie potrafił i nie starał się być romantyczny, więc każdy, nawet najmniejszy pocałunek zachowywałaś głęboko w pamięci.
     Położyłaś się obok Caluma, umieszczając swoją głowę na Jego piersi. Objęłaś go w pasie, kiedy On zrobił dokładnie to samo. Słuchałaś bicia Jego serca, co było najpiękniejszym dźwiękiem jaki zdarzyło Ci się usłyszeć i patrzyłaś w rozgwieżdżone niebo. Dostrzegłaś magię w tamtej idealnej chwili, która była
waszą magią. Z Calumem zawsze wszystko było inne i piękne.
     Leżeliście w ciszy przerywanej odgłosem od czasu do czasu przejeżdżającego samochodu i nocnych owadów, kiedy opowiadałaś o Gwiazdozbiorach. Kiedyś sporo o nich czytałaś i bawiłaś się z tatą w odnajdywanie ich na niebie.
    - Jestem brudna? - zapytałaś wycierając dla pewności twarz grzbietem ręki. Poczułaś się nagle niepewnie pod uporczywym wzrokiem Caluma.
    - Nie. Pomyślałem sobie o czymś.
    - O czym?
    - Że się w tobie zakochałem.

    Wciągnęłaś powietrze i poderwałaś się szybko z miejsca. Chyba zadławiłaś się własną śliną i zapomniałaś jak się oddycha. Miałaś wrażenie, że wszystko Ci się śniło i wyczekiwałaś momentu w którym się obudzisz.
     - Po co ta wystraszona mina? - zaśmiał się. - Naprawdę cię kocham, Nia.
     Czy unosiłaś się w powietrzu ze szczęścia? Bo właśnie tak się czułaś; szczęśliwa i tak lekka, że mogłabyś latać. Błądziłaś wzrokiem po twarzy Caluma, kiedy nachylił się w Twoim kierunku i złożył na Twoich ustach czuły pocałunek. Kochał Cię.
Kochał. Nie chciałaś niczego więcej. To było wszystko i więcej o czym kiedykolwiek mogłabyś marzyć. Calum naprawdę Cię kochał, a Ty kochałaś Jego. 

    To było wszystko.

Siedziałaś w kuchni przy niewielkim stole ze wzrokiem utkwionym w niebieskim kubku z nienaruszoną i już zimną herbatą. Czasami przenosiłaś swoją uwagę na rozsypany cukier na blacie i powoli, ziarenko po ziarenku, strzepywałaś go na podłogę. Próbowałaś śledzić wzrokiem jego upadek, ale gubiłaś ziarenko gdzieś w połowie drogi na dół, więc zaczynałaś od nowa. Czułaś się zawieszona pomiędzy światami; nie byłaś nawet pewna, czy to co się teraz działo było prawdą. Byłaś pusta w środku - równie dobrze mogłabyś nie istnieć.
     - Nie pamiętam swojego życia  - odezwałaś się cicho. - Nie wiem co było przed nim.
     Nie oczekiwałaś żadnej odpowiedzi od siedzącego naprzeciwko chłopaka. Po prostu czułaś, że musiałaś to powiedzieć, jakby te dwa zdania mogły wszystko wytłumaczyć.
     Żarówka nad stołem zaczęła migać, aż w końcu zgasła pogrążając kuchnie w całkowitych ciemnościach. Minęła chwila zanim powoli zsunęłaś się z krzesła i po omacku zaczęłaś szukać włącznika od lampek nad blatem kuchennym. Chciałaś je zapalić, ale zawahałaś się, kiedy wyglądnęłaś przez okno na oświetloną przez latarnie ulicę. Była cicha i pusta. Zupełnie jak Ty.
     - Wiesz, że często siedzieliśmy na dworze w nocy? Nie lubiłam spać. 

     Zaświeciłaś światełka i wróciłaś do stołu by zebrać naczynia. Wylałaś herbatę do zlewu, a brudne wsadziłaś kubki do zmywarki. Zaczęłaś sprzątać garnki, które zostały na kuchence i wycierać rozsypany cukier ze stołu. Wszystko robiłaś machinalnie i w zupełnej ciszy. Chyba na chwilę zapomniałaś o siedzącym na krześle Ashtonie, bo kiedy złapał Cię delikatnie za rękę podskoczyłaś wystraszona. Wyglądałaś jak spłoszone zwierzę, kiedy wyrywałaś się z Jego uścisku i uciekłaś na drugą stronę kuchni.
     - Przepraszam, Ash.
     Chłopak posłał Ci uspokajający uśmiech i dokończył sprzątanie, kiedy Ty zjechałaś plecami po ścianie i schowałaś głowę w podciągniętych do klatki piersiowej kolanach. Pozwoliłaś swoim długim włosom opaść i schowałaś się za nimi, jak za kurtyną.

     - Nie musisz ze mną tu siedzieć - powiedziałaś stłumionym głosem. Nie chciałaś żeby chłopak czuł się za Ciebie w jakikolwiek sposób odpowiedzialny, tym bardziej po tym jak potraktował Go Twój tata, ale przynajmniej mama stanęła w obronie Ashtona.
     - Nie muszę  - zgodził się chłopak.
     Byłaś znużona i nie miałaś siły się kłócić. Pokiwałaś głową i pozwoliłaś się podnieść, kiedy Ashton zanosił Cię do Twojej sypialni. Miałaś ładny pokój w odcieniach błękitu z dużym łóżkiem pod oknem.
     - Dziękuję. - Skuliłaś się, kiedy poczułaś pod sobą miękki materac.



✕  ✕  ✕ 
Nie miało być dzisiaj rozdziału, ale w tym tygodniu mam trzy kolokwia, a paznokcie już pomalowałam, maseczkę na włosy zrobiłam, ciasto upiekłam i przeczytałam niedawno zakupioną książkę. Niech żyje nauka! 
Calum  pojawi się już niedługo - obiecuję :D