25.10.2015

[ 19 ]


Mam nieśmiałą prośbę do Was: napiszcie jak według Was powinna skończyć się ta historia. Raz - jestem tego ciekawa, dwa - może coś mnie jeszcze natchnie i zmienię koniec, kto wie?


Zacisnęłaś dłonie między udami i schyliłaś głowę jeszcze bardziej niż to możliwe. Chłodny ton głosu Twojego taty powodował, że chciałaś zniknąć. Było Ci wstyd, że Go zawiodłaś, kiedy On chciał tylko Twojego dobra. Byłaś beznadziejna.
     Jak mogłaś pozwolić by Calum wszedł do Twojego pokoju, dlaczego pokazałaś Mu swoje blizny? Gdzieś między Jego dotykiem, a uśmiechem zgubiłaś logiczne myślenie. Prawda była taka, że wystarczyło Jego jedno spojrzenie, a już przepadałaś.
     - Co ty sobie myślałaś, Nia? W środku nocy przyprowadzać dwóch chłopaków do mojego domu, kiedy stanowczo ci tego zabroniłem? - Nie miałaś nic na swoją obronę. - Rozczarowałaś mnie. Co się z tobą dzieje, dziecko?
     - Ashton nic nie zrobił, chciał tylko...
     - Nie obchodzi mnie, co on chciał. Jeżeli jego rodzice pozwalają mu udawać muzyka i nie wiedzą nic złego w bieganiu w nocy po czyichś domach, to ich sprawa. My z mamą inaczej cię wychowaliśmy.
     - Wiem - przyznałaś cicho, hamując łzy napływające do oczu.
     - Wiesz, a mimo wszystko...
     - Wystarczy, Rod. - Mama w końcu odezwała się, podchodząc do Ciebie i łapiąc za Twoje spocone dłonie. - Nia już wie, że zrobiła źle, prawda córeczko?
     Pokiwałaś głową. Cieszyłaś się, że mama w końcu przyszła Ci na ratunek. Z każdym słowem taty ból w klatce piersiowej tylko się nasilał.
     - Powiedz nam co się dzieje, Nia. - poprosiła mama, siadając na krześle obok i pociągając Cię na swoje kolana. 
     Czułaś się taka mała i zagubiona. Przytulałaś się do mamy, jak kiedyś, gdy Twoje nastoletnie problemy zaczynały Cię przytłaczać i szukałaś pocieszenia.
     Zaplątałaś się już tak bardzo w tej historii, że nawet nie wiedziałaś od czego zacząć. Wstydziłaś się przyznać przed rodzicami, jak bardzo potrzebowałaś obecności Caluma, który tylko się Tobą bawił. Nie potrafiłaś wyznać, jak myśl, że On już Cię nie chciał wprawiała Cię w obłęd. Miałaś wyrzuty sumienia i było Ci niedobrze, kiedy tylko przypominałaś sobie jak bardzo namieszałaś i skłóciłaś ze sobą najlepszych przyjaciół.
     Co się z Tobą najlepszego stało?

Po tym jak w końcu się do Niej dodzwoniłaś, Chloe wydarła się na Ciebie, że zostawiłaś Ją samą w tym klubie. Miała oczywiście rację i przyjęłaś wszystko co miała do powiedzenia. Wyrzuty sumienia bombardowały Cię z każdej strony, bo Chloe nigdy nie pozostawiałyby Cię samej sobie, a już z pewnością nie w klubie pełnym napalonych facetów. Zawaliłaś jako przyjaciółka i osoba z którą Chloe miała się tej nocy bawić, ale nie było to dla Ciebie zaskoczenie. Ostatnio nawalałaś na każdej linii.
     Zataiłaś fakt, że Calum z Ashtonem byli u Ciebie. Miałaś wrażenie, że to tylko bardziej by Ją rozzłościło. Przecież liczyła, że już z Tobą lepiej, że zostawiłaś ten rozdział za sobą, a Ty jednak uparcie do niego wracałaś. To było chore. Ile nocy przepłakałaś nad swoją głupotą, obiecując sobie, że gdy obudzisz się rano Calum Hood przestanie dla Ciebie istnieć?
     A może Chloe już wiedziała? Może wiedziała o tym, że chłopcy wyjeżdżają i zostawiają wszystko za sobą? Dlaczego miałaby nie, skoro spędzała z Nimi czas (tak przynajmniej zakładałaś), a już z pewnością spędzała czas z Hayley, która nie odstępowała Luke'a na krok.
     Hayley mogła Ci powiedzieć. Gdybyś była ważna powiedziałaby.
     To myśl zabolała. Czy zeszłaś już na drugi plan? Uważali, że nie powinnaś wiedzieć, że jesteś zbyt słaba by poradzić sobie z tą wiadomością?
     Siedziałaś na łóżku, twarzą do okna i zapomniałaś o czasie, który leciał. Myślałaś nad swoim życiem, a w zasadzie nad tym co z niego zostało. Na jedno ze wspomnień z Calumem uśmiechnęłaś się kącikiem ust, ale serce zabolało, więc skuliłaś się, jakby to miało pomóc.
    Usłyszałaś pukanie do drzwi i dopiero wtedy, pierwszy raz od co najmniej dwóch godzin, przeniosłaś wzrok na coś innego niż szyba i widok za nią.
    Do pokoju zaglądnęła mama, najpierw wsadzając swoją głowę i upewniając się, że pozwolisz Jej wejść. To nie tak, że bez Twojej zgody nie postawiłaby nogi w sypialni, ale chyba chciała żebyś miała chociaż złudzenie, że masz jeszcze nad czymś kontrolę.
     Westchnęłaś kiwając głową i dopiero wtedy mama skierowała się do biurka na którym położyła tacę z czymś ciepłym do picia i kanapkami z dżemem.
    - Może zjadłabyś coś, kochanie?
    Chciałaś powiedzieć, że nie jesteś głodna, ale tym sposobem jeszcze wszystko byś pogorszyła.
     - Mhm - przytaknęłaś. - Dzięki, mamo.
     - Dobrze się czujesz, Nia? Potrzebujesz jeszcze czegoś?
     - Jest w porządku - spróbowałaś się uśmiechnąć, ale nie patrzyłaś mamie w oczy. Nie potrafiłaś się na to zdobyć.
     Zanim Twoja mama wyszła z pokoju westchnęła kilka razy głęboko, jakby chciała przykuć Twoją uwagę, a wzrokiem krążyła po pokoju.
     - Był tu ten Ashton, kiedy byłaś na wizycie - powiedziała w końcu. Mimo, że ta wiadomość wprawiła Cię w osłupienie, nie pokazałaś tego po sobie. - Chciał się dowiedzieć co u ciebie, bo podobno nie odbierasz telefonów... Nia - mama westchnęła, podchodząc do Ciebie i siadając na łóżku. - To dobry chłopak, prawda? Nie mówiłam nic tacie, bo sama wiesz jaki jest. Może odezwiesz się do tego niego? Wydaje się, że bardzo się martwi.
     - I tak wyjeżdża - wymamrotałaś powstrzymując łzy.
     Zostawia Cię. Zupełnie jak Calum.
     Nie słuchałaś co mama dalej do Ciebie mówiła, bo zaczęłaś zastanawiać się, czy nie tego właśnie chciałaś. Czy sama nie doprowadziłaś do tego, że Ashton zataił przed Tobą wyjazd? Przecież chciałaś żeby dał Ci spokój, a teraz płakałaś na myśl, że nie zobaczysz Go przez długi czas.
     - Co? - poderwałaś głowę, kiedy mama czekała na Twoją odpowiedź. Nie słyszałaś pytania.
     - Mówię, że cię kocham. Wiesz o tym, prawda?
     - Tak mamo, oczywiście, że wiem. Też cię kocham. - Przytuliłaś się do niej, z desperacją zaciskając ręce na materiale jej bluzy. Tak bardzo chciałaś cofnąć czas.

Rodzice pilnowali Cię teraz na każdym kroku. Zwłaszcza tata, który nie mógł zrozumieć i wybaczyć wpuszczenia w nocy do swojego pokoju dwóch chłopaków, którzy w Jego mniemaniu (nie mylił się za bardzo) byli winni wszystkim nieszczęściom jakie spotkały Jego rodzinę.
     Nie mogłaś winić taty za to jaki był. Chciał Cię chronić i może dobrze, że to robił. Kiedyś pewnie czułaś się tylko w Jego ramionach i pragnęłaś by ten czas powrócił. Wtedy wystarczyło wspiąć się na kolana taty, schować głowę i pozwolić by silne ramiona objęły Cię i zajęły się Tobą.
     Teraz chodziłaś do psychologa znacznie częściej. Jeżeli była taka możliwość - a według rodziców zawsze znalazł się czas - nawet co drugi dzień na prawie dwie godziny. Twoim zdaniem to tylko wszystko pogorszyło, bo zamknęłaś się w sobie jeszcze bardziej. Powoli uczyłaś się otaczać murem i nie dopuszczać już do siebie nikogo. Odsłoniłaś się przed Ashtonem, chciałaś walczyć o Caluma, wierząc, że miłość wystarczy i co dostałaś? Więcej godzin na kozetce, całodobową opiekę rodziców, pocięte ręce, złamane serce i zawiedzione zaufanie.
     Nie mogłaś oprzeć się wrażeniu, że to wszystko było Twoją winą. Nie poszłaś nawet na lotnisko pożegnać Ashtona, nie odebrałaś Jego telefonów, ale odczytałaś wszystkie wiadomości jakie do Ciebie wysłał. Po tygodniu było ich już coraz mniej, aż w końcu powoli zaczęły ustawać. Dlaczego miałby pisać, skoro Go odrzucałaś?
     Miałaś w sobie jakąś blokadę, irracjonalny strach paraliżował Twoje ręce, kiedy chciałaś napisać odpowiedź, albo nacisnąć słuchawkę przy imieniu chłopaka. To było głupie, ale uciekłaś już za daleko by znaleźć w sobie siłę i wrócić.
     Bez Ashtona obok i myśli, że Calum jest w tym samym mieście czułaś się dziwnie. Brakowało Ci Ich obu, więc w końcu na nowo zaczęłaś odwiedzać Twittera i wyszukiwać informacji na temat zespołu. Bolało, kiedy widziałaś Ich uśmiechnięte twarze albo zdjęcia z koncertów, bo kiedyś byłaś tego częścią, a teraz zostały Ci tylko to co znalazłaś w przeglądarce.
     Nie czytałaś nic na swój temat, choć wiedziałaś, że wciąż jeszcze o Tobie piszą. Wolałaś nie sprawdzać jakie informacje przeciekły do mediów, choć korciło bardzo by to zrobić, ale potem mogłabyś się już nie podnieść. Tym razem nie chciałaś ryzykować.    
     Jakiś czas później zabrałaś się za sprzątanie swojego pokoju, w którym chyba po raz pierwszy raz w życiu miałaś bałagan. Wróciłaś właśnie z sesji z doktor Reidy, która oznajmiła, że po konsultacji z lekarzem możesz zacząć powoli wycofywać się z brania lekarstw, które na nowo zostały Ci przepisane, gdy zaczęłaś spędzać całe dnie w łóżku i uciekać od życia.
     Było Ci to obojętne. W zasadzie wszystko co dotyczyło doktor Reidy interesowało Cię nie bardziej niż śnieg na jakimś lodowcu. Mimo iż kobieta próbowała zbliżyć się do Ciebie i za każdym razem witała Cię z uśmiechem, obiecując, że możesz w pokoju w którym przebywacie czuć się bezpiecznie, to i tak miałaś wrażenie, że po każdym spotkaniu doktor biegnie w podskokach do rodziców i opowiada im o wszystkim.
     Patrząc na swoją sypialnię w głowie uformowała się myśl o przemalowaniu jej na inny kolor, na przykład beżowy. To był dobry pomysł, bo zajęłabyś się czymś, a przy okazji zmieniła wystrój, który mógł dobrze na Ciebie wpłynąć. Ciężko było żyć w miejscu, gdzie wszędzie widziałaś nie tylko Caluma, ale i Ashtona.
     Westchnęłaś podnosząc pudło w którym ułożyłaś stare zeszyty - najpierw należało jednak posprzątać.
     Zgarnęłaś wszystkie papiery z szuflady i wyrzuciłaś je na podłogę. Usiadłaś w nich i zaczęłaś oglądać, segregując, które należy zachować, a które trzeba wyrzucić. W większości z nich były to kserówki, które dostawałaś, ale też powyrywane kartki z zeszytów, stare wypracowania i ulotki. Zebrałaś ich kilka i rzuciłaś na kupkę "do kosza", ale niebieski kolor jednej z nich zaalarmował Cię. Wzięłaś ulotkę z powrotem do ręki z mieszanymi uczuciami. Przyglądałaś się jej, choć znałaś na pamięć każde wydrukowane na niej słowo. To było kiedyś Twoje marzenie, które odrzuciłaś na bok dla chłopaka. Może teraz w końcu był czas, by do niego wrócić skoro tutaj i tak nic już na Ciebie nie czekało?


 ✕  ✕  ✕
Jestem zła na ten rozdział, bo nie jest najlepszy, a z drugiej strony skaczę z radości, że cokolwiek napisałam. Chyba ja jestem najbardziej zaskoczona, że cokolwiek dodałam w ten weekend.
Nie mam czasu na nic. Zupełnie na nic, bo latam z zajęć w szpitalu, na uczelnie i jeszcze praktyki robię na boku, a tu mi promotora i temat pracy dodatkowo każą wybierać i coś mnie już trafia!!(wybaczcie, musiałam sobie ponarzekać).
Wróćmy do Poison - kończymy. Został jeden rozdział i epilog podsumowujący, po którym zbyt wiele się nie spodziewajcie. Dlatego poprosiłam Was teraz o napisanie Waszej końcówki, bo rozdział 20 to tak naprawdę ostatni rozdział. 
Do kolejnego (: 

4.10.2015

[ 18 ]


Niczego nie rozumiałaś. Przed Tobą stał Ashton z Calumem i czekałaś tylko aż do tego wszystkiego dołączą rodzice.
     Było Ci niedobrze. Chciałabyś zwymiotować, ale wiedziałaś, że i tak nie dasz rady. Przed oczami zrobiło się ciemno, więc musiałaś usiąść na łóżku i opuścić głowę między nogi. Bardzo chciałaś zapłakać. Z całych sił próbowałaś wydusić choć jedną łzę, ale one nie chciały płynąć. Zbyt dużo ich już wylałaś przez Caluma, dlaczego więc miałabyś dalej je na Niego marnować?
     Ręce Ci się trzęsły. Starałaś się zapanować nad nimi, ale im bardziej się starałaś, tym gorszy był tego efekt. Rozmazałaś pewnie cały makijaż po tym jak przetarłaś twarz dłonią. Zagryzłaś wargę aż poleciała z niej krew, aż bolało i piekło tak mocno, że tylko na tym mogłaś się skupić.
     Łóżko ugięło się pod ciężarem Ashtona, który usiadł obok Ciebie. On tez nie wiedział co powiedzieć. Chciał Cię objąć i przytulić, ale czuł, że przez to uciekłabyś już zupełnie. Patrzył tylko na podwinięte rękawy Twojej bluzki, bandaż leżący na podłodze i blizny na przedramieniu. Ashton po raz pierwszy nie wiedział co zrobić.
     Byłaś w tym wszystkim sama. Ash zataił przed Tobą, że wyjeżdża, bo nie wiedział jak to powiedzieć. Te słowa nie potrafiły wyjść Mu przez usta, wiedząc że zranią Cię mocno. Nie mógł patrzeć na Ciebie, kiedy siedziałaś zrezygnowana na tym łóżku. Widział po opuszczonych ramionach, że się poddałaś. Calum zadał ostateczny cios, ale dlaczego? Czemu tak bardzo chciał Cię zniszczyć?
     Ashton był Jego przyjacielem. Zabić mógł dla Niego. Tylko co teraz? Jak będzie mógł spojrzeć Mu w oczy po tym co nawyprawiał? Nie rozumiał Go. Calum zmienił się tak szybko i tak bardzo, że nikt nie mógł temu zapobiec. Schował się za murem, który zbudował i nikogo do siebie nie dopuszczał. Wydawało się, że żyje prawdziwie jedynie na scenie, bo poza nią nic się dla Niego nie liczyło.
     Na Ciebie Ashton też był wściekły. Nie mógł patrzeć na to co pozwalasz sobie robić. Zdawałaś sobie sprawę z tego jaki był Calum, potrafiłaś powiedzieć to na głos, ale co to dawało skoro i tak zawsze do Niego wracałaś?
     Wiedziałaś, że miałaś blizny nie tylko na ciele, ale i duszy. Serce złamane i tak brutalnie potraktowane. Mogłaś rozpocząć wszystko od nowa, ale nie tego chciałaś. To co było znajome było dobre. To Caluma potrzebowałaś; Jego uśmiechu, pocałunków, ramion obejmujących Cię we śnie. Choć tym razem to było za dużo  - zdrada Caluma i Ashtona. Miałaś prawo wiedzieć. Co oboje tym milczeniem chcieli osiągnąć? Uważali, że tak będzie lepiej? Calum znów chciał uciec i o Tobie zapomnieć? Ashton twierdził, że zależy Mu na Tobie, że jesteś dla Niego ważna. Nie byłaś.
     Kiedyś się uśmiechałaś, robiłaś plany i cieszyłaś teraźniejszością. Miłość do Caluma Cię zniszczyła. Stałaś się niepewna, pozwalałaś się ranić i poniżać i traciłaś do siebie szacunek.
     Czy kiedykolwiek miałaś kogoś na kim mogłaś polegać? Kiedyś tak myślałaś, ale kiedy tylko cały świat zaczął się walić zostałaś nagle sama. Rodzice od początku unikali jakiegokolwiek tematu, który miałby coś wspólnego z próbą samobójczą. Haley i Cloe też przeraziła rzeczywistość. Wszyscy obchodzili się z Tobą jak z jajkiem, ale to było tyle. Nie próbowali zrozumieć, nie starali się nawet. Tylko Ashton zawsze przy Tobie był. Ale On też kłamał, bo teraz miał zniknąć. Miał zostawić Cię z tym bałaganem samą.
     W głębi duszy spodziewałaś się czegoś takiego po Calumie - byłaś przy Nim ostrożniejsza, uważnie obserwowałaś każdy Jego ruch, czując, że zaraz wydarzy się coś, co na nowo Cię zniszczy. Ale nigdy nie sądziłaś, że to przez Asthona będziesz się tak czuć. On miał być bezpiecznym wyjściem, kimś u kogo zawsze mogłabyś znaleźć oparcie. Kłamał. Wszyscy kłamali. Czy przez ostatnie tygodnie cokolwiek było prawdą?  
     - Nis, mogę... - Odsunęłaś się od Ashtona zanim ten zdołał Cię dotknąć. Nie wiesz jakbyś to zniosła, kiedy już sama Ich obecność Cię zabijała.
     Nic nie powiedziałaś. Błądziłaś tylko wzrokiem po pokoju, czasami spoglądając na Caluma, który stał przy biurku z dłońmi w kieszeniach i spuszczoną głową i Ashtona siedzącego obok Ciebie. Mogłaś przysiąść, że widziałaś na Jego twarzy smutek i troskę, ale nie ufałaś już temu. Słowa krążyły w Twoje głowie, ale żadnego nie potrafiłaś wypowiedzieć. Miałaś się wściec, rozpłakać, wyżalić, znienawidzić? Pogubiłaś się w tym momencie.
     Rzeczywiście nie minęło dużo czasu, jak w pokoju, wciąż zaspany i z chmurną miną pojawił się Twój tata. Poczerwieniał na twarzy gdy dostrzegł Ashtona, a potem Caluma. Przestraszyłaś się tego co będzie, więc zerwałaś się na nogi i stanęłaś przed tatą. Nie zdążyłaś otworzyć ust, kiedy obok pojawiła się mama zakładając okulary na nos.
     - Nia, co tu się- -urwała zauważając chłopaków stojących za Tobą.
     - Co wy robicie w moim domu? - tata nie podniósł głosu, ale lodowaty spokój, który od niego bił był przerażający. - Jakim prawem tu jesteście. Odpowiadać gnojki!
     - Ja już w zasadzie wychodzę - powiedział Calum unosząc ręce.
     - Jest noc! Co wy sobie myślicie! Chyba jasno się wyraziłem co do zapraszania tych chłopaków, Nia!
     W sumie Calum nie wiedział co wciąż robił w Twoim pokoju. Na chwilę chyba się przeraził tym co zrobił i co chciał zrobić, ale przecież nie byłaś już dla Niego ważna. Kiedyś myślał inaczej, ale to było tylko chwilowe uczucie. Spodobała Mu się władza jaką miał nad Tobą.
     - Ciebie też ma tu nie być - ojciec warknął na Ashtona.
     - Rod, proszę cię... - mama starała się uspokoić tatę, kładąc Mu rękę na ramieniu.
     Zamknęłaś oczy żeby tego wszystkiego nie widzieć. Rozczarowania i złości ze strony rodziców, obojętności Caluma i fałszywego bólu Ashtona.
     - Z tobą porozmawiam sobie później. - Tata zwrócił się do Ciebie. - Nie chcę więcej widzieć ich w twoim towarzystwie, zrozumiałaś?
     I tak wątpiłaś czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczycie.

Byłaś szczęśliwa i podekscytowana. Nawet nie starałaś się tego ukryć. Mama patrzyła na Ciebie z uśmiechem, gdy kończyłaś jeść obiad i odstawiałaś naczynia do zmywarki.
     W zasadzie nie byłaś głodna i tylko siłą wmusiłaś w siebie jedzenie. Na śniadanie wypiłaś tylko małą szklankę koktajlu, więc mama na pewno nie pozwoliłaby Ci nigdzie wyjść gdybyś nie dokończyła tego makaronu z tuńczykiem. 

     Gdybyś nie spojrzała wcześniej na talerz nawet nie wiedziałabyś co jadłaś. Unosiłaś widelec, żułaś i przełykałaś automatycznie. Jedyne co Cię interesowało to zegarek w telefonie, który boleśnie powoli zmieniał cyfry. To tak jakby nagle jedna minuta zmieniła się w jedną godzinę. A może to dlatego, że bez ustanku sprawdzałaś godzinę? Od rana czekałaś na tą piętnastą trzydzieści, a ona jakoś bardzo powoli się zbliżała.
     Odkąd Calum wrócił widziałaś się z nim już cztery razy, ale wciąż się Nim nie nacieszyłaś. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek będzie to w ogóle możliwe.
     Tęskniłaś za Calumem, często płakałaś w poduszkę i w kółko czytałaś wiadomości od Niego zapisane na telefonie. Z czasem zaczęło przychodzić ich coraz mniej, musiałaś sama inicjować rozmowy i wyciągać informacje od chłopaka. Rzadziej pisał na dobranoc, o telefonach nie wspominając i paniczny strach zaczął łapać Cię za gardło. Ale od teraz wszystko miało być lepiej; Calum wrócił, znów spędzaliście razem czas i ten dziwny mur między Wami zaczął znikać.
     Długo stałaś przed lustrem zastanawiając się co założyć. Chciałaś wyglądać dobrze dla Caluma. Wiedziałaś, że lubił gdy zakładałaś sukienki, ale ostatnio kupiłyście z mamą śliczny różowy sweterek, co prawda dość przejrzysty i musiałabyś pod niego założyć jakiś top, ale było Ci w nim do twarzy. Postawiłaś więc na sportowy strój i naprawdę byłaś zadowolona z końcowego efektu. Włosy specjalnie pokręciłaś, więc teraz układały się w długie fale.
     Porwałaś z łóżka torebkę, w biegu pocałowałaś mamę w policzek krzycząc, że będziesz później, z szafy wyjęłaś granatowe trampki, które w pośpiechu założyłaś i wypadłaś z domu. Dopiero na podjeździe wzięłaś głębszy wdech próbując uspokoić oddech. Zegarek w telefonie wskazywał dopiero czternastą pięćdziesiąt sześć, ale nie mogłaś już usiedzieć w domu.
      Na umówione miejsce dotarłaś oczywiście przed czasem. Przycupnęłaś na murku wyjmując telefon. Naprawdę chciałaś skupić na czymś swoją uwagę, ale wszystko Cię rozpraszało. Odwracałaś się na każdą rozmowę, każdego przechodzącego człowieka, trąbienie samochodu czy szum drzew. Jęknęłaś w duchu na to jak się zachowywałaś. To nie była Wasza pierwsza randka i co z tego, że widziałaś się z Calumem dwa dni temu?
     Nic nie mogłaś poradzić na szeroki uśmiech, który wkradł się na usta. Gęsia skórka pojawiła się najpierw na karku i przedramionach, ale teraz czułaś ją na całym ciele. Po tak długim rozstaniu wciąż było dla Ciebie nierealne, że możesz
być z Calumem. Ale to, co wciąż Cię zadziwiało, to fakt, że Calum Hood, ten który zaczyna pobijać serca dziewczyn na całym świecie należy do Ciebie. Wybrał Ciebie, był z Tobą, wrócił tylko do Ciebie.
     Caluma dostrzegłaś już z daleka. Poderwałaś się z murka i zaczęłaś przestępować z nogi na nogę.
      Szedł ze spuszczoną głową, w ciemnej bluzie i rękami schowanymi w kieszeniach spodni. Uśmiechnęłaś się na widok Jego fryzury - uwielbiałaś te gęste włosy.
     - Cal! - krzyknęłaś z uśmiechem i rzuciłaś Mu się na szyję, gdy znalazł się blisko.
     - Cześć - odpowiedział spokojnie, powoli odsuwając się od Ciebie. - Masz ochotę na kawę?
      W Jego towarzystwie miałaś ochotę na cokolwiek. Miałaś nadzieję na romantycznie popołudnie, ale kawiarnia była dobrym początkiem.
      Chwyciłaś Caluma za rękę i razem ruszyliście w kierunku budynków po drugiej stronie ulicy. Kilka razy rzuciłaś w Jego kierunku uważne spojrzenie. Był dziwnie cichy i wycofany. Brwi miał ściągnięte jakby czymś się martwił. Niepokój, który pojawił się gdy Luke wpadł do Ciebie, kiedy siedzieliście z Calumem, powrócił.
     - Coś się stało?
     - Nie. Czemu pytasz? - uśmiechnął się, ale było w tym coś chłodnego.
     - Na pewno?
     - Przecież mówię, że tak. Siadamy?
     Kiwnęłaś głową i zajęłaś miejsce w jednym z foteli. Znaleźliście całkiem cichy kącik, więc mimo że w kawiarni byli ludzie, mogłaś się poczuć jakbyście byli sami. Powiedziałaś Calum'owi na co masz ochotę i czekałaś aż chłopak wróci z zamówieniem.
      - Odpocząłeś już? - zapytałaś z uśmiechem, kiedy cisza między Wami zaczęła być dla Ciebie nieznośna.
      Calum wpatrywał się w swój napój, stopą stukał nerwowo o podłogę. Nie odezwał się odkąd wrócił do stolika, a Ty naprawdę zaczynałaś się martwić.
      Nie wiedziałaś czy to od mocnego zapachu kawy, który unosił się w pomieszczeniu czy lekkiego zaduchu, ale zaczynało być Ci niedobrze. Z kciuka zdrapałaś już lakier, a policzek przygryzałaś prawie do krwi.
      - Tak. Trochę już tak.
     Rozluźniłaś się lekko, kiedy Calum w końcu się odezwał.
      - Pomyślałam, że moglibyśmy iść na ten film o którym mówił Luke? Cloe też na nim była i podobno jest dobry. Jeżeli nie masz ochoty, to nie ma sprawy - posłałaś lekki uśmiech. - Po prostu się cieszę, że jesteś, wiesz? Cal? Słuchasz mnie?
      - Nie kocham cię.
      - Co?
      - Chyba już tego do ciebie nie czuje - mówił cicho, ale wszystko doskonale słyszałaś.
     
Nie kocham cię. Jeszcze raz powtórzyłaś w myślach te trzy słowa. Brzmiały one dziwnie i śmiesznie jednocześnie. "Nie kocham cię" było stwierdzeniem zupełnie nierealnym. Byliście razem dwa lata i zaczęłaś przyzwyczajać się do myśli, że już zawsze będziecie razem. Jasne, byliście głupimi nastolatkami, ale myśleliście o sobie na poważnie. Prawda?
      - Nie kochasz mnie? - powtórzyłaś jeszcze raz, pewna, że na pewno się przesłyszałaś.
      - Przepraszam Nia.
      Przepraszał. Powiedział, że już cię nie kocha, a potem przepraszał.
     - Nie wiem co ci powiedzieć.
     - Też nie wiem jak się zachować - Calum w końcu podniósł głowę i spojrzał Ci w oczy.
     - Więc to koniec - zmarszczyłaś brwi.
     - Na to wygląda.
     Rozejrzałaś się po przestronnym pomieszczeniu w którym siedzieliście. Wszystko naokoło nagle zwolniło, widziałaś jak ta kobieta w śmiesznie pomarańczowych włosach w powoli przewraca stronę w magazynie. Na okładce miał jakąś kobietę w szarym płaszczu i na chwilę skupiłaś na niej wzrok.
     Calum siedział naprzeciwko Cibie i czekał na Twoją reakcję, jak sytuacja między Wami rozwinie się dalej. Tylko, że Ty nie wiedziałaś co będzie dalej. Nawet nie wiedziałaś jak się teraz czułaś. 

     To była pustka. Takie dziwne zawieszenie pomiędzy, kiedy coś już do Ciebie dotarło, ale nie potrafiłaś tego przeanalizować. Nie kochał Cię.
       - Jasne, nie ma sprawy - powiedziałaś chowając telefon do torebki. - To nic takiego. Naprawdę - wzruszyłaś ramionami zawieszając wzrok w przestrzeni. 
      - Nis...
      - Zdzwonimy się, co? Ja już chyba pójdę.
      Mówiłaś i robiłaś to wszystko automatycznie. Wyłączyłaś się zupełnie, nic do Ciebie nie docierało.  

     Wyszłaś z kawiarni nie oglądając się za siebie. Zaczynało Cię ściskać w piersi, a nogi miałaś jak z waty, ale szłaś dalej. Czy to się zdarzyło naprawdę? Czy to był... koniec?
    
Nie kocham cię.
     Łzy zapiekły Cię pod powiekami i pociągnęłaś nosem. Nie dbałaś o ślady z tuszu do rzęs na policzkach, który rozmazałaś trąc oczy ręką.
     
Nie kocham cię.
      Calum Cię nie kochał. Naprawdę? Czy to się działo naprawdę?
     W kawiarni nic do ciebie nie dotarło, ale teraz rzeczywistość uderzyła Cię prosto w brzuch i z bólu aż się zgięłaś. Nie chciałaś robić wokół siebie zamieszania, więc zeszłaś na bok i zsunęłaś się po ścianie budynku. Włożyłaś pięść do ust, chcąc stłumić krzyk który i tak wydostał się z Twoich ust. 

     Chciałaś przestać czuć, chciałaś zapomnieć, chciałaś umrzeć.
     Chciałaś Caluma. 

 ✕  ✕  ✕
Okay, kończmy to już.  
Na TT wrzuciłam zdjęcia tego co nabazgrałam, czyli Harry'ego i Caluma (co ciekawe tego drugiego robiłam z 20 minut i wyszedł lepiej niż ten nad którym siedziałam znacznie dłużej...) więc zapraszam jakby ktoś chciał zobaczyć. A jeżeli nie, to nie. 
Do napisania x