Ashtonowi ciężko było patrzeć na Caluma, a co dopiero przebywać w Jego towarzystwie od czasu tej całej "sprawy" z Tobą. Między chłopakami panowało coraz bardziej wyczuwalne napięcie i na razie nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało się poprawić.
Michael obserwował to Ashtona, to Caluma, czy przypadkiem nie skoczą sobie do gardeł. Sytuacja nie wyglądała dobrze zważając na fakt, że za chwilę chłopcy znów mieli wyruszyć w trasę i przebywanie dwadzieścia cztery godziny na dobę w niekiedy ciasnych pomieszczeniach dla skłóconych przyjaciół będzie rzeczą przymusową.
Dziwna sytuacja panująca w zespole wpływała również na pozostałą dwójkę chłopaków; Michael w kółko chodził podenerwowany i zdarzały Mu się myśli, że najchętniej wsadziłby Cię do luki bagażowej jakiegoś samolotu i wywiózł na drugi koniec świata. Dla przykładu biegun północny brzmiał zachęcająco. Luke z kolei stał z boku obserwując wszystko, niepewny czy w ogóle powinien stanąć po którejś ze stron. Przede wszystkim martwił się co będzie z Nim i Hayley. Luke jeszcze nikomu się nie przyznał, wciąż sam nie oswoił się z tą myślą, ale Hayley była pierwszą dziewczyną, którą traktował poważnie. Nie mógł spać, jeść, myśleć, kiedy nie było Jej obok. Nie chciał - jeszcze nie wiedział jak - by Jego związek rozpadł się przez konflikt Ashton - Ty - Calum.
Przełknęłaś głośno ślinę i zaczęłaś tupać obutą w wysokie szpilki stopą o chodnik, sprawdzając zaraz czy Chloe zwróciła na to uwagę, ale przyjaciółka była zbyt zajęta wpatrywaniem się maślanym wzrokiem w wysokiego mężczyznę stojącego po drugiej stronie ulicy. Co Ci strzeliło do głowy, żeby wybrać się do klubu za Calumem? - sama chciałaś wiedzieć. Działaś pod wpływem impulsu, mając nadzieję, że tym razem wszystko się uda. Czy nie powinnaś w końcu zmądrzeć? Jeszcze żadnej kobiecie na dobre nie wyszło uganianie się za facetem, który jej nie chciał. Pokręciłaś głową. Nie, to wcale nie tak, że Calum Cię nie chciał. Ewidentnie Go do Ciebie ciągnęło czego dowodem była ostania wspólna noc.
Nie przepadałaś za takimi miejscami. Już za mniejsze zło uważałaś puby. Ten, który mijałyście jakieś dziesięć minut temu z dudniącą muzyką w środku, głośnymi rozmowami i przyciemnionymi światłami, choć wciąż Cię odstraszał, nie działał na Ciebie aż tak odpychająco, jak klub przed którym właśnie stałyście. Ale skoro już się zdecydowałaś, wcisnęłaś się w tę krótką sukienkę, która według Twojej mamy zbyt mocno opisała piersi i cholernie wysokie obcasy w których dzisiaj pewnie się zabijesz, to nie było sensu się wycofywać. Tym bardziej, że Chloe dawno nie wydawała się być tak zadowolona i tryskająca energią jak teraz. Z Hayley wciąż się przyjaźniłyście, ale kontakt z Nią ostatnio jakby ucichł. Większość swojego wolnego czasu spędzała z Lukiem - z przyczyn oczywistych Ty nie chciałaś przebywać w tym otoczeniu, a Chloe nie lubiła być piątym kołem u wozu.
- Uszczypnij mnie, bo nie wierzę, że jestem tu z tobą! - wykrzyknęła Chloe, kiedy wchodziłyście do głośnego klubu.
Z ulgą stwierdziłaś, że nie był to typowy taneczny klub z pięcioma parkietami i trzema rodzajami muzyki. Tłum ludzi nie uderzył w Ciebie, tak samo jak smród papierosów na który się przygotowywałaś. Byłaś wyczulona na dym tytoniowy, ale z zadowoleniem zauważyłaś, że jest on ledwie wyczuwalny.
- Co dla was, ślicznotki? - Dość przystojny, w bardzo chłopięcy sposób, barman nachylił się w Waszym kierunku i puścił oczko. Na usta Chloe natychmiast wypłyną szeroki uśmiech - wśród adorujących ją mężczyzn czuła się, jak ryba w wodzie. Spojrzała na Ciebie, a kiedy wzruszyłaś ramionami pozwalając Jej wybrać kolorowe drinki, uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż było to możliwe.
Pierwszy łyk był najgorszy. Na początku słodki jak ulepek, potem posmak gorzkiej wódki, ale w połowie sączenia swojego drinka uznałaś, że jest on nad wyraz smaczny i dokończyłaś go jeszcze przed Chloe.
- Zaskakujesz mnie dzisiaj.
- Zaskakuję samą siebie! - wyznałaś, krzycząc głośno chcąc przebić się przez piosenkę lecącą z głośników.
Chociaż po Twojej ostatniej przygodzie z alkoholem, kiedy Ashton znalazł Cię ledwo przytomną na podłodze w kuchni, obiecałaś sobie, że alkoholu nie weźmiesz już więcej do ust, to teraz dałaś się porwać Chloe, atmosferze klubu i ogólnie panującej zabawie. Nawet nie wiedziałaś kiedy Chloe wręczyła Ci kolejnego drinka, a do niewielkiej loży, która zajęłyście przysiadły się bliźniaczki Anna i Amanda z tego co zapamiętałaś, i chłopak Tony. Wciągnęłaś się w zabawę ku swojemu wielkiemu zdziwieniu. Chloe brylowała wśród nowych znajomych, więc Ty nie byłaś zmuszona dużo się odzywać. Prawie zapomniałaś po co naprawdę tu przyszłaś.
Po kolejnym piwie, Ashton się rozluźnił. Calum też spuścił z tonu i przestał podejrzliwie zerkać na przyjaciela ilekroć ten wykonywał jakikolwiek ruch. Cierpliwość Caluma niebezpiecznie sięgała granic, gdy Ashton wyciągał telefon. Skąd wzięła się w Calumie myśl, że przyjaciel sprawdza SMSa od Ciebie? Nie powinien być zazdrosny. Nie, z pewnością nie był, a jednak nie podobała Mu się myśl, że Wasza dwójka mogła się do siebie zbliżyć.
Calum nie był zaborczy, choć jeżeli sięgnąć pamięcią wstecz nigdy nie podobały Mu się spojrzenia rzucane przez innych facetów w Twoim kierunku. Szczególnie nie lubił gdy to właśnie Ashton na Ciebie patrzył. W Jego wzroku zawsze było coś innego, co kazało Calumowi trzymać się na baczności. Honor z kolei była cholernie seksowna i za każdym razem, kiedy razem z Calumem gdzieś wychodzili, chłopak lubił zaznaczać, że ta słodka dziewczyna obok należy do Niego. Przypominała zabawkę, albo modne markowe buty, którymi chłopak mógł pochwalić się na mieście.
- Jeszcze po jednym? - Mike spojrzał na Caluma pytająco.
- Jasne - odpowiedział bez zastanowienia.
Dzisiaj Calum liczył na taksówkę i któregoś z chłopaków u którego mógłby przenocować. Wątpił czy mama będzie zachwycona faktem, że kolejną noc spędza poza domem, albo było to chyba lepsze wyjście niż wracanie pijanym.
Czekał razem z Ashtonem aż Michael i Luke wrócą z kolejnymi piwami. Gdyby nie głośna muzyka i rozmowy, którymi ludzie starali się ją przekrzyczeć, przy stoliku chłopaków panowałaby cisza jak makiem zasiał. To był odpowiedni moment, by zakopać topór wojenny, ale najwyraźniej żaden nie miał ochoty zrobić pierwszego kroku.
Calum zaczął rozglądać się wokół, poświęcając chwilę jakiejś ładniejszej dziewczynie, która znalazła się akurat w zasięgu Jego wzorku. Czemu nie mógł się rozluźnić i zapomnieć? Wciąż irytował Go fakt, że koło Niego siedział Ashton - ten, który wepchał się tam, gdzie nikt Go nie zapraszał. Po co w ogóle angażował się w jakąkolwiek głębszą znajomość z Tobą? Chyba są jakieś zasady męskiej przyjaźni, a jedną z nich raczej nie jest podrywanie byłej swojego kumpla.
Zwęził oczy, starając się skupić wzrok i myśli na siedzącym obok Ashtonie. Calum powinien już dawno domyślić się, że coś jest na rzeczy. Jeszcze kiedy spotykał się z Tobą Ashtona aż skręcało widząc Was razem.
Ciężko stwierdzić jak w tym hałasie Calum zdołał usłyszeć śmiech, który wbił Go w kanapę, ale to właśnie on przyciągnął Jego wagę. Wtedy zobaczył Chloe ciągnącą Ciebie za rękę gdzieś w stronę parkietu. Nie poznałby Cię gdyby nie te krótkie włosy, które ostatnio stały się Twoim znakiem rozpoznawczym. Cholera, wyglądałaś świetnie. Zawsze długie nogi, teraz zdawały się sięgać nieba w tych czarnych butach. Sukienka z całkiem sporym dekoltem i tak mocno opinała piersi, a jej długość kończyła się minimalnie za udami.
- Kurwa. - Calum po prostu musiał przekląć i sam nie wiedział z którego powodu.
Ashton dostrzegł Cię prawie w tym samym momencie, co siedzący obok przyjaciel.
Przez cały wieczór, a właściwie od momentu, kiedy wyznał Ci Twoje uczucia, a Ty Go odrzuciłaś nie mógł przestać o Tobie myśleć. Cokolwiek robił, gdzieś tam z tyłu zawsze czaiłaś się Ty. Teraz, kiedy już trochę ochłonął musiał przyznać Ci rację, że trochę za wcześnie wyskoczył z tymi uczuciami. Mógł poczekać, ale miał nadzieję, że Ty również czułaś jak zbliżyliście się do siebie i może miał nadzieję, że to właśnie On będzie tym, który odciągnie Twoje myśli od Caluma.
A dzisiaj dostał SMSa od Ciebie, którego zupełnie się nie spodziewał. Wolałby żebyś zadzwoniła - jeszcze lepiej! - żebyś przyszła, ale najwyraźniej zasługiwał jedynie na wiadomość tekstową. Wkurzył się wtedy, więc odpowiedział krótko. Zaznaczył, że nie ma dla Ciebie czasu, choć nie było to stuprocentową prawdą. Wolałby ten wieczór spędzić z Tobą, nawet jeżeli miałby uspokajać Cię po kolejnym płaczu, niż siedzieć i bawić się obok Caluma. Ale wciąż pozostawało faktem, że oboje byli w jednym zespole, który był Ich miłością i spełnieniem wszystkich marzeń. Ashton nie mógł pozwolić by jakiekolwiek nieporozumienie miało wpływ na losy 5 Seconds of Summer. Wciąż też pamiętał czasy, kiedy On, Calum, Luke i Mike stanowili zgrany zespół. W zasadzie byli dla siebie bardziej jak bracia niż koledzy, którzy zamarzyli o pięciu minutach sławy.
Być może Ashton po tych kilku piwach byłby w tanie wyciągnąć rękę na zgodę i pogadać, ale właśnie wtedy pojawiłaś się Ty.
Na początku nie był pewien czy dziewczyna na która patrzy, to rzeczywiście Nia Madsen. Ale znajomy, choć dawno niewidziany szeroki uśmiech, zgrabna figura, krótkie włosy i zwyczajowo długie rękawy sukienki, które zakrywały blizny na przedramieniu należały do Ciebie. Ashton był już tego doskonale pewny, gdy dostrzegł minę Caluma. Zanim zdążył zareagować, ten zerwał się z miejsca i wyminął zdziwionych Luke'a i Michael'a, którzy nieśli piwo.
- Co mu się stało?
- Ashton?
Nogi miałaś jak z waty, a ramiona ciężkie. W zasadzie czułaś się jakbyś zrzuciła dwadzieścia kilo, a mimo wszystko z trudem uniosłaś dłoń do twarzy, by upewnić się czy nie rozmazałaś się pod oczami. Dawno się tak nie czułaś. Okay, nigdy się tak nie czułaś, uściśliłaś. Świat wirował Ci przed oczami, kolorowe światła i uśmiechy ludzi zlewały się w jedno, a mimo to nie zamierzałaś przystopować. Chloe po trzech drinkach... albo czterech. Zaraz. Musiałaś się zatrzymać i zastanowić.
Pamiętałaś ten pierwszy jasny drink, który wypiłaś pod koniec jednym haustem. Potem był ten niebieski, kwaśnawy, ale najlepszy jak dotąd. Po nim na pewno był jeszcze jeden, bo Anna albo Amanda (nie pamiętałaś) poszła do baru z Tony'm. Gdyś miała strzelać powiedziałabyś, że jakiś czas temu (przed tymi dwoma wizytami w łazience) piłaś jeszcze coś na spółkę z Chole. Wow. Trzymałaś się całkiem nieźle, jak na taką ilość alkoholu, zważając na fakt, że w piciu zaprawiona nie byłaś. Chyba, że zaprawiłaś się po tym ostatnim nieszczęsnym razie.
Wybuchnęłaś śmiechem na wspomnienie siebie leżącej pośrodku kuchni. To nie było śmieszne, a mimo to wciąż śmieszyło. Chloe spojrzała na Ciebie z szerokim uśmiechem i wtedy wróciłaś myślami do klubu.
Przyjaciółka wyciągnęła Cię na parkiet. Ten alkohol pomógł, bo inaczej w życiu byś się na to nie doważyła. Powinnaś szukać Caluma. Co jeżeli już wyszedł? Ta myśl, że nie robisz tego po co naprawdę tu przyszłaś była niewiarygodnie swędząca. Ale naprawdę ciężko się było skupić na misji, kiedy w głowie szumiał alkohol, w uszach dudniła muzyka, a przed oczami miałaś roześmianą Chloe ciągnącą Cię w stronę tańczącego tłumu.
Gdyby nie drinki, które wypiłaś nie miałabyś w sobie tyle odwagi, by dać ponieść się muzyce. Wyciągnęłaś ręce do góry, zapominając o tym, że krótka sukienka teraz ledwo zakrywała pupę. Nie twierdziłaś nigdy że byłaś dobrą tancerką. Rzadko miałaś w ogóle okazję tańczyć, ale to nie była chwila na takie zmartwienia.
Zrobiłaś przerażoną minę, kiedy do Chloe od tyłu podszedł jakiś mężczyzna. Jeden rzut okiem na niego - nawet pijanym okiem - wystarczył by stwierdzić, że należy jak najszybciej uciekać. Pociągnęłaś przyjaciółkę za rękę w bok chcąc uciec przed napastliwym facetem. Zmieniłyście się stronami i wtedy wpadłaś na kogoś. Ciepłe i silne dłonie objęły Cię w pasie. Przez cienki materiał sukienki dokładnie czułaś dotyk, który spowodował ciarki na plecach. Spojrzałaś na Chloe, która otworzyła szerzej oczy.
Nie byłaś zaskoczona, kiedy się odwróciłaś. Podświadomie wiedziałaś, że to Calum. Był jeszcze przystojniejszy niż kilka godzin temu, ale nie wiedziałaś czy ufać temu osądowi, bo obok Jego głowy latały na niebieskich skrzydełkach serduszka. Boże, wariowałaś.
- Co tu robisz, Nis? - Przyciągnął Cię jeszcze bliżej siebie i schylił głowę, ustami muskając płatek Twojego ucha, gdy mówił.
Chciałaś odpowiedzieć, ale nagle w głowie miałaś pustkę. Otwierałaś i zamykałaś usta jak ryba wyjęta z wody. Wiedziałaś tylko, że Calum stał przed Tobą, trzymał Cię w objęciu i uśmiechał się kącikiem ust. I był piękny.
✕ ✕ ✕
Co mogę powiedzieć? Grunt, że jest, tak?
Mamuniu! przepraszam Was bardzo. Wstyd mi i najchętniej zakopałabym się pod ziemię, ale jakoś nie mogłam zebrać się do pisania. Wiecie, zawsze coś się działo: lenistwo, ładna pogoda, urodziny (oficjalnie skończyłam 21lat i jestem stara, ale przynajmniej teraz jest sens jechać do USA), zaliczenie, lenistwo, praca w ogródku, juwenalia... Wymieniać tak bez końca. W każdym razie przepraszam! I dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, który wyciągał mnie z lenistwa i braku pomysłów.
Kiedy kolejny? Oby szybciej niż ten, ale niczego obiecywać nie będę, bo znowu zawalę.
Nie nawalisz! Rozdział jest cudowny!!!! Ah ten Calum kiedy on zrozumie, że nie bez przyczyny ciągle myśli o Nis i jest o nią zazdrosny.. Mam nadzieje, że już teraz. Już nie moge się doczekać, tego co zrobi Calum. <3 Będe czekać na następny rozdział z niecierpliwością. Życze weny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń