14.09.2015

[ 17 ]


Serce biło tak mocno, że czułaś jego uderzenie każdą komórką ciała. Jeszcze intensywniej czułaś każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk Caluma, który wypalał w Tobie dziury.
     Położyłaś dłonie na Jego klatce piersiowej. Zabłądziłaś nimi aż do brzegu koszulki i ostrożnie włożyłaś pod nią ręce. Zamknęłaś oczy, z ulgą przypominając sobie delikatną i ciepłą skórę Caluma. Przejechałaś paznokciem po Jego brzuchu, kiedy On mocniej zacisnął dłonie na Twojej talii. Uniosłaś głowę i spojrzałaś na Niego. Cały czas się w Ciebie wpatrywał i znów nie potrafiłaś Go rozszyfrować. Był niepokojąco przystojny, co zawsze Cię przerażało.
     Zakręciło Cię się w głowie, kiedy poczułaś ciepły oddech Caluma na odsłoniętym ramieniu, które po chwili zaczęło parzyć. Zagryzłaś wargę żeby nie jęknąć i nie dać Mu satysfakcji, ale zaraz się zganiłaś, że nagle zaczęłaś być ostrożna, bo przecież Calum doskonale wiedział jak na Ciebie działa. Byłaś marionetką w jego rękach co wykorzystywał, a Ty Mu na to pozwalałaś.
     Ręka Caluma sunąca po Twojej nodze i wkradająca się pod chłodny materiał tuniki, to było za wiele. Przełknęłaś głośno ślinę i uczepiłaś się mocniej ramion Caluma. Zesztywniałaś i wpadłaś w panikę, a On to wyczuł. Mocniej chwycił Cię za udo, a drugą ręką brutalnie zmusił byś na Niego spojrzała.
     Jego oczy był ciemne, trochę zamglone, ale błyszczące jak nigdy. Wpatrywał się w Ciebie z ciekawością, jakby chciał sprawdzić jak daleko pozwolisz Mu się posunąć. Jeżeli miałabyś być ze sobą szczera znów pozwoliłabyś na wszystko, nawet jeżeli później wyrzuciłby Cię jak brudną ścierkę. I wtedy się uśmiechnął, a Tobie zabrakło tchu. Omiótł spojrzeniem Twoje nogi, piersi i usta, na oczach kończąc. To był uśmiech, który przypomniał Ci dawne chwile i przez, który zupełnie przepadłaś.

Ashton dokładnie widział moment w którym się poddałaś. Ale czy kiedykolwiek walczyłaś? Czy chociaż próbowałaś? Chłopak tego właśnie pragnął przez ten cały czas - żebyś wstała na nogi i zaczęła żyć. Był przy Tobie przez cały ten czas, opiekował się Tobą, a uczucia, które zaczęły w Nim kiełkować pojawiły się nagle i wcale ich nie pragnął. To nie tak, że byłaś wadliwa i Ashton nie chciał Cię kochać, ale w głębi duszy widział, że to kiedyś Go przerośnie. Czy chciał być dla Ciebie zwykłym substytutem? Czy chciał Cię brać w ramiona, podświadomie wiedząc, że mimo iż jesteś z Nim, wolałabyś by obejmował Cię Calum?
     Mimo wszystko prawie roztrzaskał jeszcze pełną szklankę, kiedy zobaczył jak Jego przyjaciel - czy wciąż z czystym sumieniem mógł myśleć tak o Calumie? - kładł ręce na Twoich biodrach. Odwróciłaś się do Niego. Nie widział Twojego wyrazu twarzy, ale zauważył, że zesztywniałaś jeszcze bardziej, a potem, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Twoje ciało się rozluźniło i idealnie wpasowało w ciało Caluma.
     Nie chciał na to patrzyć, ale to robił. Uważnie obserwował każdy Twój krok i krok Caluma, gotowy wkroczyć, kiedy sytuacja wymknie się spod kontroli. Siedział cały spięty, zupełnie nie słyszał dudniącej muzyki ani głosu Michael'a, który przerodził się w krzyk obok Jego ucha.
     - Co? - zapytał wciąż nie spuszczając z Ciebie wzroku.
     - O co chodzi z Nią?
     - Przyjaźnimy się. - Ashton chciał zabrzmieć swobodnie, ale zaciśnięte usta i napięcie w Jego głosie dużo zdradziło.
     - Nie pytam o ciebie. Śmierdzi na odległość, że na nią lecisz i lepiej żebyś odpuścił i nie pakował się w to gówno.
     - Sam odpuść.
     Mike pokręcił głową.
     - Niech Calum to w końcu zrobi. Albo się z nią bawi, albo zapomina.
     Zanim Ashton zdążył odpowiedzieć, przyjaciel zniknął z loży. Ash spojrzał na Luke'a, który obserwował to wszystko w spokoju, nie mieszając się do niczego. Ale w końcu podniósł brew i rzucił Ashtonowi uważne spojrzeniem, a potem ulotnił się za przykładem Michael'a.
     Wtedy ulotniłaś się też Ty i Calum. Ashton z paniką zarejestrował, że nie ma Was na parkiecie. Wstał tak szybko, że potknął się o własne nogi i prawie upadł. Wzrokiem omiótł tle ile zdołał - krawędź parkietu, wejście do palarni i kolejnego pomieszczenia, bar i wyjście z klubu. Nie było Cię nigdzie. Zniknęłaś, zanim ktokolwiek mógł się zorientować. Ashtonowi zostało jedynie zaciśnięcie pięści i przygryzienie sobie języka, żeby nie wrzasnąć na cały klub z frustracji i ledwo hamowanego gniewu.

O mój Boże, co Ty robiłaś dziewczyno? Przede wszystkim: czemu to robiłaś? Czemu szłaś teraz z Calumem za rękę w kierunku Twojego pokoju? Czemu w ogóle wpuściłaś go do swojego domu?  Robiłaś to kolejny raz i chociaż tak się przed tym wzbraniałaś, obiecywałaś, że nigdy Go do siebie nie wpuścisz, to teraz martwiłaś się jedynie o to czy rodzice się nie obudzą.
     Wszedł do pokoju pierwszy. Patrzyłaś jak rzuca bluzę na krzesło stojące obok biurka, jak zaciąga ciemne zasłony i zapala lampkę przy łóżku. Czuł się tu jak u siebie, ale ile razy wykonywał już te czynności? Przychodziły Mu łatwo, a Tobie łatwo było na to patrzeć, tak jakby nic między Wami się nie zmieniło. Może będziesz tego żałować, ale próbowałaś. Wierzyłaś w Caluma tak bardzo, że byłaś skłonna dawać mu kolejne szansy.
     Oczy miałaś wielkie i przerażone. Włosy zburzone, tusz pod oczami lekko rozmazany, a Calum nie mógł oderwać wzroku od Twoich nóg. Poczułaś dreszcze na całym ciele i spięłaś się jeszcze bardziej. Nie byłaś pewna jak zachować się w Jego obecności. Naprawdę nie chciałaś niczego zniszczyć.
     Calum za to był rozluźniony i zadowolony z siebie. Znów będzie miał gdzie przenocować, trochę na tym skorzysta i udowodni, że Ashton nigdy nie miał żadnych praw do Ciebie. Oczywiście, że było to z Jego strony zachowanie egoistyczne. I oczywiście, że zdawał sobie z tego sprawę - wszystko robił z premedytacją. I dlatego, że zawsze na Niego czekałaś. Nie byliście już razem, miał Cię czasami nawet dosyć, ale byłaś na każde Jego skinienie. Z rozbawieniem w oczach wpatrywał się w Twoje trzęsące się dłonie odgarniające włosy z twarzy. Miał na nad Tobą pełną kontrolę i wykorzystywał to.
     Szybko znaleźliście się na łóżku. Calum nie patyczkował się - nie miałaś już na sobie tuniki, jedynie czarny stanik, proste figi i pończochy, które nakręciły Caluma jeszcze bardziej, gdy je zobaczył. Nie spodziewał się po Tobie takiego stroju.
     - Jezu, Nia - jęknął w Twoje usta.
     Twoje serce na chwilę stanęło, kiedy zaczął odpinać stanik, a swoje usta przeniósł na szyję. Odchyliłaś ją w bok, by miał jeszcze lepszy dostęp i tak - skorzystał z tego.
     Położyłaś ręce na Jego udach i przesunęłaś je powoli w górę, przez biodra, po brzuchu, aż do piersi. Przywarłaś do Niego całym ciałem i poczułaś  wybrzuszenie w Jego spodniach. Poruszył biodrami, a Tobie oddech uwiązł mi w piersi. Wasze wargi pasowały do siebie idealnie. Płonęłaś cała, wiłaś się pod Nim i chciałaś więcej. Zapomniałaś o tej biednej, zranionej i nieśmiałej dziewczynie. Alkohol dodał Ci odwagi, sprawił, że działałaś i przestałaś myśleć. 
     Przesunął językiem po Twojej dolnej wardze i otworzyłaś usta. Jęknęłaś z rozkoszy i ulgi, bo tak za tym tęskniłaś. Nie wiedziałaś jak dawałaś radę bez Caluma i Jego pocałunków. Złapałaś Go za dłoń i złączyłaś Wasze ręce razem - jak kiedyś. W końcu zaczynaliście być jednością, ale wtedy On zatrzymał się nagle i odsunął. Patrzył w Twoje zamglone oczy, które zgubiły swój brązowy odcień. Wystraszyłaś się tej odległości, złapałaś Go za szyję i chciałaś znów do siebie przyciągnąć, ale nie pozwolił na to. Ze zmarszczonymi brwiami zszedł z Ciebie, a Ty jęknęłaś w duchu. A może głośno. Zupełnie nie wiedziałaś. Calum bez koszulki, ze burzonymi włosami, które przeczesywałaś palcami to było zbyt wiele. Bolało Cię Jego piękno, nie mogłaś się na Niego napatrzeć i to też bolało. On za to unikał Twojego wzroku, spuścił głowę  i wpatrywał się w coś. Dopiero po chwili zorientowałaś się, że uwagę Caluma przyciągnęły Twoje bandaże.
     Cholera.
     Podskoczyłaś na łóżku i sięgnęłaś po koszulę, ale On był szybszy. Złapał Cię za ramię i przytrzymał w miejscu. Nie mogłaś zrozumieć czego chciał. Domyślił się, wystraszył, obrzydziło Go to? Tego ostatniego byś nie zniosła. Miałaś ochotę się rozpłakać, kiedy w końcu się odezwał.
     - Co ci się stało?
     - Nic.
     - Dlatego nosisz taki gruby opatrunek?
     - Skaleczyłam się. Już jest okay - chciałaś Go zbyć.
     - Pokaż. - Calum nie prosił. Rozkazał.
     Byłaś zahipnotyzowana Jego twardym spojrzeniem i władczym tonem. Naprawdę chciałaś zachować to dla siebie i byłaś gotowa to zrobić, ale Calum sięgnął ręką do bandaża i zaczął powoli go rozplątywać.
    Może tak było lepiej. Może gdy dowie się prawdy nie ucieknie i spojrzy na wszystko inaczej? To był przecież Calum. Twój Calum - rozumiał Cię, wspierał i pozwalał wypłakać na swoim ramieniu.
    Patrzyłaś w bok na otwartą szafę z której wystawała fioletowa bluzka. Nie byłaś gotowa oglądać tego, co sobie zrobiłaś. Reakcji Caluma też chciałaś sobie oszczędzić.
     Spięłaś się w momencie, kiedy Calum wciągnął powietrze ze świstem. Zaległa cisza, a potem Ty syknęłaś, kiedy Calum przejechał palcem po Twoich ranach i strupach, które przechodziły w blizny. To był lekki, delikatny dotyk i oczy zaczęły Cię piec od hamowanych łez.
     - Skąd? - zapytał cicho.
     - Wypadek - próbowałaś bagatelizować.
     - To wygląda na celowy wypadek, Nis. Co się stało? - powtórzył mocno i wtedy znów głośno jęknęłaś z bólu, bo ścisnął Twoją rękę. - Przepraszam - poprawił się.
     Starałaś się wyrwać się z Jego silnego chwytu, ale byłaś na to zbyt słaba. Próbowałaś się też dopatrzeć oznak obrzydzenia u Caluma, ale nie potrafiłaś. Wydawało się, że był jedynie zaskoczony i trochę zafascynowany tym co sobie zrobiłaś. Ostrożnie obrysowywał każdą bliznę palcem, aż z przyjemności i ulgi zamknęłaś oczy. Nie uciekł. Został. Dla Ciebie.
      - Kiedy?
      Wzruszyłaś ramionami wstydząc się powiedzieć jak długo to trwa. Pewnie czułabyś do siebie jeszcze większe obrzydzenie, gdyby nie zaskakujące zachowanie Caluma. Wyglądało jakby się przejął, chciał wiedzieć i pomóc.
     Calum rzeczywiście był zaskoczony i przejęty. Nie mógł uwierzyć, że doprowadziłaś się do takiego stanu. W zasadzie nie sądził żeby było aż tak źle, ale to w koszmarny sposób połechtało jego ego. Alkohol wciąż szumiał mu w głowie, więc nie widział w tym nic złego. Uśmiechnął się pod nosem, zafascynowany tym co odkrył. Z drugiej jednak strony jakieś niemiłe uczucie w środku kazało mu objąć Cię i obiecać, że wszystko będzie dobrze, a potem pobiec po pomoc. Ale nic nie zrobił. Zamiast tego pocałował Twoją rękę, unikając świeżych ran, które mogły boleć. Przeniósł swoje pocałunki na Twoje ramię, bark i szyję, aż w końcu pocałował Cię mocno w usta. Wciąż trzymał Twoją dłoń w mocnym uścisku, kiedy prosił o rozchylenie warg. Jęknęłaś, gdy poczułaś Jego język. Wyczułaś słabą nutę alkoholu i mięty, przez gumę do życia, którą Go poczęstowałaś.
     - Pokaż mi - poprosił, odrywając się od Twoich ust. Zawisł nad Tobą, opierając swoje czoło o Twoje.
     - Co? - nie potrafiłaś się skupić. Jego ciepłe oczy i miękkie usta muskające Twoje, skutecznie Cię rozpraszały.
      - Chcę zobaczyć jak to robisz.
      Odsunęłaś się zaskoczona. Zmarszczyłaś brwi i próbowałaś zrozumieć Caluma. Przecież nie zrobisz tego przy Nim. Ale wtedy znów Cię pocałował i z ustami przy Twoich poprosił raz jeszcze.
     Kiwnęłaś powoli głową, jeszcze wciąż niepewna tego co zamierzasz robić. Alkohol powoli ulatywał z Ciebie, ale było go jeszcze wystarczająco dużo, byś nie analizowała tego co zamierzasz zrobić.
     Nie przejmując się nagością, w zasadzie zapominając o niej, podeszłaś do szafy i wysunęłaś dolną szufladę z której wyjęłaś bloki i zeszyty. Pod nimi znajdowało się niewielkie pudełko, a w nim kolejne gdzie chowałaś żyletki. Nie mogłaś pozwolić by ktokolwiek się o tym dowiedział.
     Dobrze. Byłaś gotowa. Patrząc na czekającego Caluma na Twoim łóżku, naprawdę byłaś gotowa - w końcu go czymś zatrzymałaś! Wtedy coś wyrwało Cię z rozmyślań. Usłyszałaś to kolejny i jeszcze jeden raz. Zmieszana wstałaś z podłogi, uścisnęłaś dłoń chłopaka i owijając się w koc podeszłaś do okna. Odsunęłaś ciężkie zasłony i spróbowałaś się czegoś dopatrzeć. Światło z nocnej lampki nie było duże, ale wystarczało by utrudnić dostrzeżenie czegoś za oknem.
     - Nia! - usłyszałaś, gdy otworzyłaś okno i wychyliłaś się.
     - Ashton? - zabrakło Ci tchu.
     Uświadomiłaś sobie, że nie masz na sobie nic prócz  majtek i narzuconego na siebie koca, ale było już na to za późno. Ashton wszystko zauważył i nawet w ciemności mogłaś dostrzec jak zrobił się czerwony. Przejechał dłońmi po włosach i zaklął głośno.
     - Wchodzę na górę Nia! I jeżeli ten skurwiel tam jest, nie będę się hamował!
     Zabrakło Ci słów na to co powiedział Ashton. Przez myśl przeleciało Ci, że stałaś się tą która rozbije nie tylko zespół ale i przyjaźń. Potem jednak uświadomiłaś sobie, że w pokoju obok śpią rodzice, a Ashton zamierza dobijać się do zamkniętych drzwi.
     Pisnęłaś cicho, po drodze porwałaś ściągniętą wcześniej tunikę, poprosiłaś Caluma by został i siedział cicho, i zbiegłaś na dół.
     - Ashton, nie. - Powiedziałaś cicho. Nie chciałaś kłótni. Chciałaś Caluma. Ashton nie był potrzebny.
     - Nie ma sans, że zostawię cię z nim sam na sam! - warknął, przepychając się obok. Nie zdążyłaś zareagować, kiedy Ashton dopadł schodów i pobiegł na górę. Chwilę później usłyszałaś głośny łomot.
     Trudno było Ci pojąć to co działo się przez ostatnie minuty.
     Ashton wpadł w szał, kiedy zobaczył Caluma. Gdybyś nie wróciła do pokoju prawdopodobnie oboje by się pozabijali. Potem było jeszcze gorzej, bo Ashton dostrzegł leżące na łóżku bandaże i żyletki - powalił Caluma na podłogę jednym uderzeniem. Musiałaś zapobiec temu, co stałoby się później, więc stanęłaś pomiędzy chłopakami. Patrzyłaś zraniona na Ashtona, że przyszedł i wszystko zniszczył.
      Złość na Niego odżyła w Tobie. Bo znowu się pchał tam gdzie Go nie potrzebowałaś, bo myślał, że Cię kocha i choć pragnęłaś by ktoś obdarzył Cię tym uczuciem, to jakoś nie potrafiłaś uwierzyć, że Ashton miał czyste intencje.
      - Wyjdź stąd - poprosiłaś cicho, wciąż łudząc się, że rodzice nie zostaną obudzeni.
      - Nie zostawię Cię z nim samej! - wykrzyknął Ashton.
      - Ciszej, proszę cię!
      - Wypierdalaj stąd - Calum otarł wargę z krwi i stanął za Tobą, patrząc wyzywająco na Ashtona. Otoczył Cię ramieniem i uśmiechnął się z wyższością.
     - Zabieraj łapy od niej. Wystarczająco dużo złego zrobiłeś.
     - Przyznaj się, że zawsze chciałeś ją przelecieć.
     Skrzywiliście się z Ashtonem na Jego słowa. Były zbyt ostre.
     - Nie twój, kurwa, biznes! - Ashton wypluł te słowa.
     - Stary, to Nia nie jest twoim biznesem. Więc zbieraj swoją dupę zanim ci ją skopię.
     - Powiedziałem, że nie zostawię jej z tobą! Czy ty w ogóle wiesz do czego doprowadziłeś! Kurwa, Calum jesteś tak kłamliwym, pojebanym dupkiem!
     - Doprawdy? Ja? - Calum zaperzył się.
     Nikt nie miał prawa Go oceniać. Wkurwił się, że Ashton obchodził się z Tobą jak z jajkiem i uważał, że miał prawo wcinać się pomiędzy Was. Nie jesteś i nie byłaś Jego biznesem. Ashton miał gówno do powiedzenia, jeżeli chodziło o Ciebie. Czy już nie udowodnił wszystkim, że wolisz Jego - Caluma, niż kogokolwiek innego? Bez ustanku pragnęłaś tylko jednego chłopaka, a Ashton wciąż miał nadzieje, że może się to zmienić. Denerwował się, że Jego przyjaciel musiał zjawić się i wszystko przerwać. Zapragnął zranić Ashtona i raz na zawsze zniszczyć Waszą relacje.
     - Uważasz się za tak wielkiego przyjaciela, który pomoże jej w potrzebie, ale wspomniałeś może o tym że wyjeżdżamy? - zaśmiał się.
     Co?    
     - Ha! Nie powiedziałeś jej! O kurwa, ona nie wie! - Calum nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.   
     - O czym ty mówisz, Cal? - Byłaś przerażona tym co właśnie rozgrywało się przed Twoimi oczami. - Ashton?
     - Nis... Ja.. T-to nic...
     - Masz zamiar jej powiedzieć, czy ja mam to zrobić? - zapytał pewnie Calum.

     Powiedzieć o czym?
     Mierzyli się przez pełną napięcia chwilę wzrokiem, a Ty czułaś jak nogi zaczynają Ci się trząść, serce galopowało w piekielnym tempie, a w głowie zaczęły się formować nieprzyjemne wizje. Straciłaś nagle pewność siebie, złość i alkohol uleciały z Ciebie i znów pozostał tylko smutek i rozczarowanie.
     - Wyjeżdżamy Nia - rzucił Calum, w momencie kiedy Ashton zamknął z bólem oczy. - Za trzy dni jedziemy w trasę.


 ✕  ✕  ✕

Okay! Przepraszam za Caluma. Nie wiem cO WE MNIE WSTĄPIŁO!
Obiecałam wrzesień i coś się udało. Przepraszać już nie będę, bo znacie sytuacje.

Rozdziały pojawią się jeszcze trzy + epilog (przynajmniej tak planuję), ale ostrzegam, że może przeciągnąć się to na dwa miesiące. Widziałam plan zajęć w szpitalu i płakać mi się chce, bo jak do tego dojdą jeszcze zajęcia na uczelni = brak jakiegokolwiek czasu. Poza tym jestem już trochę zmęczona tą historią, DLATEGO po jej zakończeniu zapraszam na >>Scandal<<. Nie będzie to chyba wielkie pisanie, ale pozwoliło mi się odprężyć, będzie odskocznią od tych smutków i przygotowaniem na coś większego z Hemmingsem w roli głównej :) 
Jeszcze jedna sprawa: zapraszam na mojego tt: @ornamentic_ i snapa: shirll_ey zapraszajcie, bo chętnie powtykam nos w Wasze życia.

2 komentarze:

  1. Kochana tak bardzo brakowało mi twoich rozdziałów, mam nadzieje,że kolejny pojawi się już niedługo. Co do rozdziału to brak mi słów. Mam nadzieje, że Calum nie okaże się takim dupkiem i nie wykorzysta Nis, że widząc jej rany, uświadomi sobie jak bardzo się o nią martwi bo tak naprawde nadal ją kocha <3 Pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww dziękuję bardzo♥
      Zobaczymy jak to będzie :D

      Usuń