25.10.2015

[ 19 ]


Mam nieśmiałą prośbę do Was: napiszcie jak według Was powinna skończyć się ta historia. Raz - jestem tego ciekawa, dwa - może coś mnie jeszcze natchnie i zmienię koniec, kto wie?


Zacisnęłaś dłonie między udami i schyliłaś głowę jeszcze bardziej niż to możliwe. Chłodny ton głosu Twojego taty powodował, że chciałaś zniknąć. Było Ci wstyd, że Go zawiodłaś, kiedy On chciał tylko Twojego dobra. Byłaś beznadziejna.
     Jak mogłaś pozwolić by Calum wszedł do Twojego pokoju, dlaczego pokazałaś Mu swoje blizny? Gdzieś między Jego dotykiem, a uśmiechem zgubiłaś logiczne myślenie. Prawda była taka, że wystarczyło Jego jedno spojrzenie, a już przepadałaś.
     - Co ty sobie myślałaś, Nia? W środku nocy przyprowadzać dwóch chłopaków do mojego domu, kiedy stanowczo ci tego zabroniłem? - Nie miałaś nic na swoją obronę. - Rozczarowałaś mnie. Co się z tobą dzieje, dziecko?
     - Ashton nic nie zrobił, chciał tylko...
     - Nie obchodzi mnie, co on chciał. Jeżeli jego rodzice pozwalają mu udawać muzyka i nie wiedzą nic złego w bieganiu w nocy po czyichś domach, to ich sprawa. My z mamą inaczej cię wychowaliśmy.
     - Wiem - przyznałaś cicho, hamując łzy napływające do oczu.
     - Wiesz, a mimo wszystko...
     - Wystarczy, Rod. - Mama w końcu odezwała się, podchodząc do Ciebie i łapiąc za Twoje spocone dłonie. - Nia już wie, że zrobiła źle, prawda córeczko?
     Pokiwałaś głową. Cieszyłaś się, że mama w końcu przyszła Ci na ratunek. Z każdym słowem taty ból w klatce piersiowej tylko się nasilał.
     - Powiedz nam co się dzieje, Nia. - poprosiła mama, siadając na krześle obok i pociągając Cię na swoje kolana. 
     Czułaś się taka mała i zagubiona. Przytulałaś się do mamy, jak kiedyś, gdy Twoje nastoletnie problemy zaczynały Cię przytłaczać i szukałaś pocieszenia.
     Zaplątałaś się już tak bardzo w tej historii, że nawet nie wiedziałaś od czego zacząć. Wstydziłaś się przyznać przed rodzicami, jak bardzo potrzebowałaś obecności Caluma, który tylko się Tobą bawił. Nie potrafiłaś wyznać, jak myśl, że On już Cię nie chciał wprawiała Cię w obłęd. Miałaś wyrzuty sumienia i było Ci niedobrze, kiedy tylko przypominałaś sobie jak bardzo namieszałaś i skłóciłaś ze sobą najlepszych przyjaciół.
     Co się z Tobą najlepszego stało?

Po tym jak w końcu się do Niej dodzwoniłaś, Chloe wydarła się na Ciebie, że zostawiłaś Ją samą w tym klubie. Miała oczywiście rację i przyjęłaś wszystko co miała do powiedzenia. Wyrzuty sumienia bombardowały Cię z każdej strony, bo Chloe nigdy nie pozostawiałyby Cię samej sobie, a już z pewnością nie w klubie pełnym napalonych facetów. Zawaliłaś jako przyjaciółka i osoba z którą Chloe miała się tej nocy bawić, ale nie było to dla Ciebie zaskoczenie. Ostatnio nawalałaś na każdej linii.
     Zataiłaś fakt, że Calum z Ashtonem byli u Ciebie. Miałaś wrażenie, że to tylko bardziej by Ją rozzłościło. Przecież liczyła, że już z Tobą lepiej, że zostawiłaś ten rozdział za sobą, a Ty jednak uparcie do niego wracałaś. To było chore. Ile nocy przepłakałaś nad swoją głupotą, obiecując sobie, że gdy obudzisz się rano Calum Hood przestanie dla Ciebie istnieć?
     A może Chloe już wiedziała? Może wiedziała o tym, że chłopcy wyjeżdżają i zostawiają wszystko za sobą? Dlaczego miałaby nie, skoro spędzała z Nimi czas (tak przynajmniej zakładałaś), a już z pewnością spędzała czas z Hayley, która nie odstępowała Luke'a na krok.
     Hayley mogła Ci powiedzieć. Gdybyś była ważna powiedziałaby.
     To myśl zabolała. Czy zeszłaś już na drugi plan? Uważali, że nie powinnaś wiedzieć, że jesteś zbyt słaba by poradzić sobie z tą wiadomością?
     Siedziałaś na łóżku, twarzą do okna i zapomniałaś o czasie, który leciał. Myślałaś nad swoim życiem, a w zasadzie nad tym co z niego zostało. Na jedno ze wspomnień z Calumem uśmiechnęłaś się kącikiem ust, ale serce zabolało, więc skuliłaś się, jakby to miało pomóc.
    Usłyszałaś pukanie do drzwi i dopiero wtedy, pierwszy raz od co najmniej dwóch godzin, przeniosłaś wzrok na coś innego niż szyba i widok za nią.
    Do pokoju zaglądnęła mama, najpierw wsadzając swoją głowę i upewniając się, że pozwolisz Jej wejść. To nie tak, że bez Twojej zgody nie postawiłaby nogi w sypialni, ale chyba chciała żebyś miała chociaż złudzenie, że masz jeszcze nad czymś kontrolę.
     Westchnęłaś kiwając głową i dopiero wtedy mama skierowała się do biurka na którym położyła tacę z czymś ciepłym do picia i kanapkami z dżemem.
    - Może zjadłabyś coś, kochanie?
    Chciałaś powiedzieć, że nie jesteś głodna, ale tym sposobem jeszcze wszystko byś pogorszyła.
     - Mhm - przytaknęłaś. - Dzięki, mamo.
     - Dobrze się czujesz, Nia? Potrzebujesz jeszcze czegoś?
     - Jest w porządku - spróbowałaś się uśmiechnąć, ale nie patrzyłaś mamie w oczy. Nie potrafiłaś się na to zdobyć.
     Zanim Twoja mama wyszła z pokoju westchnęła kilka razy głęboko, jakby chciała przykuć Twoją uwagę, a wzrokiem krążyła po pokoju.
     - Był tu ten Ashton, kiedy byłaś na wizycie - powiedziała w końcu. Mimo, że ta wiadomość wprawiła Cię w osłupienie, nie pokazałaś tego po sobie. - Chciał się dowiedzieć co u ciebie, bo podobno nie odbierasz telefonów... Nia - mama westchnęła, podchodząc do Ciebie i siadając na łóżku. - To dobry chłopak, prawda? Nie mówiłam nic tacie, bo sama wiesz jaki jest. Może odezwiesz się do tego niego? Wydaje się, że bardzo się martwi.
     - I tak wyjeżdża - wymamrotałaś powstrzymując łzy.
     Zostawia Cię. Zupełnie jak Calum.
     Nie słuchałaś co mama dalej do Ciebie mówiła, bo zaczęłaś zastanawiać się, czy nie tego właśnie chciałaś. Czy sama nie doprowadziłaś do tego, że Ashton zataił przed Tobą wyjazd? Przecież chciałaś żeby dał Ci spokój, a teraz płakałaś na myśl, że nie zobaczysz Go przez długi czas.
     - Co? - poderwałaś głowę, kiedy mama czekała na Twoją odpowiedź. Nie słyszałaś pytania.
     - Mówię, że cię kocham. Wiesz o tym, prawda?
     - Tak mamo, oczywiście, że wiem. Też cię kocham. - Przytuliłaś się do niej, z desperacją zaciskając ręce na materiale jej bluzy. Tak bardzo chciałaś cofnąć czas.

Rodzice pilnowali Cię teraz na każdym kroku. Zwłaszcza tata, który nie mógł zrozumieć i wybaczyć wpuszczenia w nocy do swojego pokoju dwóch chłopaków, którzy w Jego mniemaniu (nie mylił się za bardzo) byli winni wszystkim nieszczęściom jakie spotkały Jego rodzinę.
     Nie mogłaś winić taty za to jaki był. Chciał Cię chronić i może dobrze, że to robił. Kiedyś pewnie czułaś się tylko w Jego ramionach i pragnęłaś by ten czas powrócił. Wtedy wystarczyło wspiąć się na kolana taty, schować głowę i pozwolić by silne ramiona objęły Cię i zajęły się Tobą.
     Teraz chodziłaś do psychologa znacznie częściej. Jeżeli była taka możliwość - a według rodziców zawsze znalazł się czas - nawet co drugi dzień na prawie dwie godziny. Twoim zdaniem to tylko wszystko pogorszyło, bo zamknęłaś się w sobie jeszcze bardziej. Powoli uczyłaś się otaczać murem i nie dopuszczać już do siebie nikogo. Odsłoniłaś się przed Ashtonem, chciałaś walczyć o Caluma, wierząc, że miłość wystarczy i co dostałaś? Więcej godzin na kozetce, całodobową opiekę rodziców, pocięte ręce, złamane serce i zawiedzione zaufanie.
     Nie mogłaś oprzeć się wrażeniu, że to wszystko było Twoją winą. Nie poszłaś nawet na lotnisko pożegnać Ashtona, nie odebrałaś Jego telefonów, ale odczytałaś wszystkie wiadomości jakie do Ciebie wysłał. Po tygodniu było ich już coraz mniej, aż w końcu powoli zaczęły ustawać. Dlaczego miałby pisać, skoro Go odrzucałaś?
     Miałaś w sobie jakąś blokadę, irracjonalny strach paraliżował Twoje ręce, kiedy chciałaś napisać odpowiedź, albo nacisnąć słuchawkę przy imieniu chłopaka. To było głupie, ale uciekłaś już za daleko by znaleźć w sobie siłę i wrócić.
     Bez Ashtona obok i myśli, że Calum jest w tym samym mieście czułaś się dziwnie. Brakowało Ci Ich obu, więc w końcu na nowo zaczęłaś odwiedzać Twittera i wyszukiwać informacji na temat zespołu. Bolało, kiedy widziałaś Ich uśmiechnięte twarze albo zdjęcia z koncertów, bo kiedyś byłaś tego częścią, a teraz zostały Ci tylko to co znalazłaś w przeglądarce.
     Nie czytałaś nic na swój temat, choć wiedziałaś, że wciąż jeszcze o Tobie piszą. Wolałaś nie sprawdzać jakie informacje przeciekły do mediów, choć korciło bardzo by to zrobić, ale potem mogłabyś się już nie podnieść. Tym razem nie chciałaś ryzykować.    
     Jakiś czas później zabrałaś się za sprzątanie swojego pokoju, w którym chyba po raz pierwszy raz w życiu miałaś bałagan. Wróciłaś właśnie z sesji z doktor Reidy, która oznajmiła, że po konsultacji z lekarzem możesz zacząć powoli wycofywać się z brania lekarstw, które na nowo zostały Ci przepisane, gdy zaczęłaś spędzać całe dnie w łóżku i uciekać od życia.
     Było Ci to obojętne. W zasadzie wszystko co dotyczyło doktor Reidy interesowało Cię nie bardziej niż śnieg na jakimś lodowcu. Mimo iż kobieta próbowała zbliżyć się do Ciebie i za każdym razem witała Cię z uśmiechem, obiecując, że możesz w pokoju w którym przebywacie czuć się bezpiecznie, to i tak miałaś wrażenie, że po każdym spotkaniu doktor biegnie w podskokach do rodziców i opowiada im o wszystkim.
     Patrząc na swoją sypialnię w głowie uformowała się myśl o przemalowaniu jej na inny kolor, na przykład beżowy. To był dobry pomysł, bo zajęłabyś się czymś, a przy okazji zmieniła wystrój, który mógł dobrze na Ciebie wpłynąć. Ciężko było żyć w miejscu, gdzie wszędzie widziałaś nie tylko Caluma, ale i Ashtona.
     Westchnęłaś podnosząc pudło w którym ułożyłaś stare zeszyty - najpierw należało jednak posprzątać.
     Zgarnęłaś wszystkie papiery z szuflady i wyrzuciłaś je na podłogę. Usiadłaś w nich i zaczęłaś oglądać, segregując, które należy zachować, a które trzeba wyrzucić. W większości z nich były to kserówki, które dostawałaś, ale też powyrywane kartki z zeszytów, stare wypracowania i ulotki. Zebrałaś ich kilka i rzuciłaś na kupkę "do kosza", ale niebieski kolor jednej z nich zaalarmował Cię. Wzięłaś ulotkę z powrotem do ręki z mieszanymi uczuciami. Przyglądałaś się jej, choć znałaś na pamięć każde wydrukowane na niej słowo. To było kiedyś Twoje marzenie, które odrzuciłaś na bok dla chłopaka. Może teraz w końcu był czas, by do niego wrócić skoro tutaj i tak nic już na Ciebie nie czekało?


 ✕  ✕  ✕
Jestem zła na ten rozdział, bo nie jest najlepszy, a z drugiej strony skaczę z radości, że cokolwiek napisałam. Chyba ja jestem najbardziej zaskoczona, że cokolwiek dodałam w ten weekend.
Nie mam czasu na nic. Zupełnie na nic, bo latam z zajęć w szpitalu, na uczelnie i jeszcze praktyki robię na boku, a tu mi promotora i temat pracy dodatkowo każą wybierać i coś mnie już trafia!!(wybaczcie, musiałam sobie ponarzekać).
Wróćmy do Poison - kończymy. Został jeden rozdział i epilog podsumowujący, po którym zbyt wiele się nie spodziewajcie. Dlatego poprosiłam Was teraz o napisanie Waszej końcówki, bo rozdział 20 to tak naprawdę ostatni rozdział. 
Do kolejnego (: 

1 komentarz:

  1. Szkoda, że to już koniec. Bardzo lubie twojego bloga i mimo, że Calum jest w nim dupkiem to mam nadzieje, że w epilogu będzie błagał na kolanach, żeby Nia dała mu szanse. Chciałabym, żeby Nis była radosna i spełniała marzenia, a Cal będzie tylko dodatkiem, a nie głównym punktem jej życia. Pozdrawiam i życze weny na te ostatnie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń