14.11.2014

[ 4 ]

Nie poświęcałaś żadnej uwagi filmowi, który leciał w telewizji. Siedziałaś na kanapie w domu Ashtona, zawieszona pomiędzy snem, a rzeczywistością. Telefon, który trzymałaś w ręce ciążył Ci, ale nie potrafiłaś odrzucić go na bok. Przełykając gulę w gardle i ignorując kłujący ból w miejscu gdzie kiedyś było Twoje kochające i szczęśliwe serce, przeglądałaś galerię zdjęć. Przy niektórych zatrzymywałaś się na dłużej, przypominając sobie dni w których były zrobione. Śmiałaś się w tamte dni i Twoje oczy też się śmiały. Lubiłaś zdjęcia Caluma, które robiłaś Mu z ukrycia. Albo te na których byliście razem. Miałaś dużo fotografii na których się całowaliście, bo Calum lubił się całować, a Ty lubiłaś mieć do czego wracać.
    Sprawdziłaś swoją skrzynkę odbiorczą, którą miałaś zupełnie pustą. Wiedziałaś, że nie masz żadnej nowej wiadomości, ale mały chochlik w Twojej głowie lubił z Ciebie drwić i wmawiał Ci, że może nie usłyszałaś przychodzącego smsa. Spojrzałaś na datę ostatniej wiadomości od Caluma, która przyszła dokładnie osiemnaście dni temu. Nie miałaś z nim kontaktu od tak dawna, że bałaś się, że w końcu o Nim zapomnisz. Nie, tak naprawdę bałaś się, że to On zapomniał o Tobie. To było takie proste, bo nie byłaś nikim ważnym - jedną z osób, która na chwilę pojawiła się w Jego życiu. Nie kochał Cię, nie troszczył się o Ciebie, nic dla Niego nie znaczyłaś. Wtapiałaś się w tłum, niczym nie wyróżniałaś, ginęłaś wśród tych wszystkich kolorowych ludzi.
     Oglądałaś wyciągniętą przed siebie dłoń, obracając ją po kilka razy, aż przykułaś uwagę Ashtona.

     - Zastanawiam się czy nie staję się niewidzialna - wyjaśniłaś.
     - O czym ty mówisz, Nis?
     Chciałaś odpowiedzieć, ale przerwał Ci dzwonek do drzwi. Ashton posłał przepraszające spojrzenie podczas, gdy Ty wciąż uważnie przyglądałaś się swojej ręce. Ciche przekleństwo, które wydostało się z ust Ashtona i przecięło powietrze jak świst sprawiło, że zainteresowałaś kto przyszedł.
    Chyba upadłaś. Nie byłaś tego pewna, ale czułaś się jakbyś spadała w otchłań i nie mogłaś się ratować. Błądziłaś wzrokiem po sylwetce Caluma, który stał w przedpokoju. Był zaskoczony, bo zupełnie nie spodziewał się tu Ciebie spotkać. Potarł ręką kark i wymamrotał ciche "cześć" lustrując Cię wzrokiem z góry na dół.
     Miałaś na sobie opięte dżinsy i różową koszulkę, która luźno zwisała z Twoich ramion. Wydawało mu się, że schudłaś, a Twoje włosy urosły, choć miałaś je związane na czubku głowy w niedbałego kucyka. Wyłamywałaś palce u rąk i przygryzałaś wargę, kiedy cisza w domu Ashtona stawała się coraz bardziej nie do wytrzymania. Nie tak wyobrażałaś sobie spotkanie z Calumem. W zasadzie w ogóle go sobie nie wyobrażałaś, tym bardziej, że minęło tak dużo czasu od Twojej próby samobójczej, a On się nie pokazał. Czekałaś aż Calum się odezwie, zrobi jakiekolwiek krok w Twoim kierunku, ale On stał i uciekał przed Tobą wzrokiem. Nie potrafiłaś wytrzymać tego napięcia, więc kiedy w końcu zmusiłaś swoje ciało do ruchu, przepchałaś się obok Caluma i Ashtona i uciekłaś.
     Wpadłaś do domu zdyszana, zaskakując Twoją mamę, która wyłoniła się z kuchni z nożem w ręce i kawałkiem marchewki na policzku. Nie patrzyłaś Jej w oczy, chcąc ukryć szaleństwo, które się w nich kryło.
     - Wszystko w porządku, Nia?
     Pokiwałaś głową, bojąc się, że kiedy się odezwiesz nie wytrzymasz i się rozpłaczesz. Nowe emocje zaczynały uderzać w Ciebie ze zdwojoną siłą, prawie się przewróciłaś wychodząc po schodach do swojego pokoju. Trzęsły Ci się ręce, nogi miałaś jak z waty, a żołądek to raz związywał się w ciasny supeł, to rozwiązywał się. Brzuch rozbolał Cię do tego stopnia, że wbiłaś w niego pięść i upadłaś na podłogę przyciągając kolana do siebie. Próbowałaś zapanować nad sobą, ale Twoje ciało zupełnie Cię nie słuchało. Wciąż miałaś przed oczami widok Caluma i wciąż słyszałaś ciche "cześć". Nie widziałaś Go od tak dawna i poraziło Cię, że zapomniałaś jak był przystojny. Kochałaś to w jaki sposób Jego usta układały się w uśmiech, jak mierzwił ręką włosy, nawet to, jak przeciągał sylaby, albo mamrotał pod nosem, że ledwo można było Go zrozumieć. Kochałaś Jego piękne brązowe oczy, które sprawiały, że zapominałaś o wszystkim, że zostawało tylko to co dobre. Kiedy patrzył na Ciebie czułaś, że wszystko jest możliwe, a On będzie przy Tobie - będzie Cię wspierał i kochał Cię, tak jak nikt inny nie potrafił.

     Najgorsze było to, że Calum wyglądał normalnie. Podczas gdy Ty, z dnia na dzień, rozpadałaś się kawałek po kawałku, jednocześnie próbując pozbierać resztki dawnej siebie, On wydawał się być szczęśliwy. Żadnych potarganych włosów, cieni pod oczami ani przygarbionej sylwetki. Tak jakby Wasze rozstanie nie odcisnęło na Nim żadnego piętna.
     Wszechogarniająca rozpacz odbierała Ci możliwość jasnego myślenia. Byłaś bezbronna i zagubiona we własnych myślach i uczuciach. Pierwszy spazm płaczu wstrząsnął Twoim drobnym ciałem, kiedy układałaś się w pozycji embrionalnej na podłodze. Tak bardzo chciałaś zniknąć i nie czuć tego bólu, który pochłaniał Cię całą.


Przewróciłaś oczami, kiedy Calum znów zaczął wyrzucać Ci, że nie masz dla Niego czasu. Ostatnio skupiłaś się bardziej na nauce, żeby zakończyć semestr z lepszymi ocenami i dwa razy odwołałaś Wasze spotkanie, bo Chloe Cię potrzebowała, ale nie uważałaś, że zaczęłaś zaniedbywać Caluma. Twoje życie wciąż kręciło się tylko wokół Niego i nie sądziłaś, że kiedykolwiek się to zmieni. Czy On naprawdę nie widział jak bardzo Go kochałaś i ile byłaś w stanie dla Niego poświecić? Dorastałaś i zmieniałaś się, miałaś swoich znajomych i prywatne sprawy, które wciąż były dla Ciebie ważne, więc czasami odsuwałaś Caluma. To nie było trwałe, bo jeden dzień bez jakiegokolwiek kontaktu z Nim, wyniszczał Cię, więc nie widziałaś powodu dla którego Calum tak się wściekał. Wciąż nie potrafiłaś zrozumieć tych ciemnych zakamarków Jego charakteru, które czasami przed Tobą odkrywał.
     - Czemu nie potrafisz zrozumieć, że mam też własne życie? - zapytałaś z urazą.
     - Bo jeszcze miesiąc temu nie mogłem się od Ciebie odpędzić.
 

     Zarumieniłaś się na wspomnienie swojego zachowania, z którego Calum bezsprzecznie się naśmiewał. Na początku Waszej znajomości byłaś jak rzep, który przyczepił  się do nogawki dżinsów i nie chciał odpaść, za co teraz było Ci wstyd. Calum widział jak na Niego reagowałaś i jak dużą miał nad Tobą kontrolę, co nieustannie wykorzystywał. Ale Chloe miała racje - byłaś słaba i całkowicie zależna od Caluma. Nigdy taka nie chciałaś być, więc starałaś się to zmieniać w czasie trwania Waszego związku. 
     Zdecydowałaś się wyjść z pokoju Caluma, nie chcąc kontynuować tej wymiany zdań, która coraz bardziej przypominała kłótnię. Po drodze minęłaś siostrę Caluma, która uśmiechnęła się do Ciebie. Byłaś wdzięczna, że nic nie powiedziała i pozwoliła Ci w spokoju przejść obok siebie.
     - Jak zwykle uciekasz - syknął Calum, który znalazł się w łazience sekundę po Tobie.
     - Wyjdź - powiedziałaś cicho, przerażona, że być może właśnie niszczysz Wasz związek.
     - To jest mój dom.
     - Masz rację. Więc ja wychodzę.

     Calum chwycił Cię za nadgarstek tak mocno, że syknęłaś z bólu. Wyrwałaś się z uścisku, spoglądając na Niego wystraszona i zupełnie Go nie poznając. Oczy miał ciemniejsze niż zwykle, a szczękę tak mocno zaciśniętą, że dziwiłaś się, że jeszcze nie połamał sobie zębów.
     - Ta... rozmowa, czy co to jest, nie ma już sensu, więc kiedy ochłoniesz odezwij się.
     - Chcesz powiedzieć, że to wszystko moja wina? - Calum zaśmiał się nieszczerze. Nie byłaś już pewna czy wciąż chodzi o sprawę braku czasu dla Niego, czy o coś zupełnie innego. Dlaczego tak ciężko było Ci go rozgryźć?
      - Cal, to ty na mnie najechałeś - przypomniałaś. - Odkąd tu jestem ani razu nie powiedziałeś niczego spokojnym tonem. O co tak naprawdę chodzi?
      Calum odetchnął głęboko i przyciągnął Cię do siebie. Zaskoczona zderzyłaś się z Jego twardym ciałem. Czy to był już koniec waszej kłótni? Objęłaś Go za szyję i spojrzałaś w oczy.
     - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda? Nie musisz od razu się na mnie wyżywać.
     - Nie wyżywałem się - Calum mruknął niewyraźnie, chowając głowę w krzywiznę Twojej szyi. Zaśmiałaś się cicho, kiedy Jego oddech połaskotał Cię w odsłoniętą skórę, a za chwilę krzyknęłaś, gdy poczułaś na niej zęby Caluma.
     - Pogodziliście się już?
     Oboje podskoczyliście, kiedy drzwi do łazienki otworzyły się i wychyliła się zza nich Mali. Pokiwałaś głową, zażenowana, że zobaczyła Was w takiej pozycji, z Twoją bluzką podwiniętą do góry i rozczochranymi włosami Jej brata
     - Świetnie - uśmiechnęła się. - Mama ugotowała obiad i woła was na dół.


Po spotkaniu Caluma u Ashtona poczułaś się jakbyś wracała do samego początku. Znów leżałaś zwinięta w kłębek na swoim łóżku. Dusiła Cię pustka w którą wpadałaś. Naprawdę chciałaś się rozpłakać, zacząć krzyczeć i rzucać przedmiotami, ale jedyne co potrafiłaś to wpatrywanie się przed siebie. Nie chciałaś niczego prócz śmierci, bo umieranie wydawało się być najlepszą rzeczą, jaka mogłaby Cię teraz spotkać. Zdołałaś znaleźć w sobie na tyle dużo siły, by wstać z łóżka i pójść do łazienki, gdzie na kolanach przed toaletą pozbyłaś się wszystkiego co zdołałaś zjeść. Ulga która pojawiła się potem była nie do opisania, bo zniknął nieprzyjemny ucisk w żołądku i kwaśny posmak w ustach.  
     Kiedy wróciłaś wczoraj z płaczem, Twoja mama od razu zaczęła coś podejrzewać. Na nowo stała się czujna i bacznie Cię obserwowała, tak jakby była pewna, że po raz kolejny planujesz odebrać sobie życie. Musiałaś przyznać, że Cię rozgryzła - przeszukałaś całą apteczkę i szufladę w kuchni gdzie dotychczas znajdowały się lekarstwa, ale prócz kilku pastylek na gardło, termometru i saszetek z żelazem nie znalazłaś żadnych środków przeciwbólowych czy nasennych. Wściekłość opanowała Cię całą, bo jakim prawem Twoi rodzice pochowali wszystkie lekarstwa? Każdy miał prawo decydować o swoim życiu, a Ty chciałaś umrzeć.      
    Cztery razy lądowałaś w łazience z żyletką w ręce, którą wygrzebałaś z rzeczy Twojej mamy. Wystawiłaś rękę przed siebie i przyłożyłaś ostrze do widocznych żył nad Twoim nadgarstkiem, ale nie byłaś w stanie zrobić niczego więcej. Od zawsze bałaś się widoku krwi i nawet przy pobieraniu jej u lekarza odwracałaś wzrok i zagryzałaś policzek, aż z bólu przestawałaś go czuć. Byłaś taka słaba i żałosna, że nie potrafiłaś skończyć ze swoim życiem nawet w taki sposób. Tak bardzo chciałaś to zrobić, ale miałaś w sobie zbyt mało odwagi.
     Twój tata przyłapał Cię w końcu, gdy po raz kolejny zamknęłaś się w łazience i przystawiłaś żyletkę do przedramienia. Miałaś nadzieję, że tym razem się uda i nie stchórzysz, ale zanim zdążyłaś cokolwiek zrobić, tata odebrał Ci żyletkę z rąk sam się nią raniąc. Długo na Ciebie krzyczał i potrząsał Tobą szaleńczo, prawie zgniatając Twoje ramiona w silnym uścisku. Widziałaś, że stoi przed Tobą i coś wykrzykuje, ale był to obraz tak zamazany i tak odległy, że nie przyłożyłaś do niego większej wagi. Wiedziałaś tylko tyle, że Ci się nie udało. Że byłaś tak bezużyteczna, że nawet własne samobójstwo potrafiłaś zepsuć. Twoja mama wpadła chwilę potem do łazienki odciągając Cię od taty. Na ramionach miałaś czerwone ślady, które kilka dni później zmieniły się w duże, fioletowo - zielone siniaki. Osunęłaś się na podłogę i zapłakałaś głośno. Wydawało Ci się, że płacz Twojej mamy w końcu zagłuszył Twój, ale tego już nie pamiętałaś.


Wciąż nie potrafiłaś pojąć jak zwykły sobotni wieczór stawał się magiczny za sprawą Caluma. Byłaś w nim tak szaleńczo zakochana, że najbanalniejsza rzecz, którą robiliście razem stawała się warta zapamiętania. Podobał Ci się urok, który Calum roztaczał w okół siebie.
     W telewizji leciał jakiś film sensacyjny, którym Calum strasznie się zainteresował. Ty odpadłaś po pierwszych piętnastu minutach zupełnie nie rozumiejąc co może być ciekawego w oglądaniu strzelających do siebie ludzi i wybuchających samochodów. Wierciłaś się, starając znaleźć sobie wygodną pozycję na kanapie, ale wciąż coś uwierało Cię w plecy albo zbyt bardzo zapadałaś się w poduszkę. Kiedy po raz kolejny miałaś zamiar zmienić pozycję poczułaś rękę Caluma na swoim biodrze.
     - Przestań się wiercić - mruknął nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
     Zaśmiałaś się pod nosem, gdy znów się poruszyłaś. Położyłaś głowę na kolanach Caluma i zaczęłaś bawić się Jego czarnym podkoszulkiem. Zauważyłaś w nim niewielką dziurę, którą aż korciło zaszyć.
 

     - Nudzisz się, co?
     - Trochę. Ten film nie jest za ciekawy.
     - Dobra - Calum westchnął. - To co chcesz robić?
     - Nie wiem. Po prostu nudzi mnie ten film.
     - Wykończysz mnie kiedyś, dziewczyno.
     Calum na powrót zainteresował się filmem, ale tym razem zaczął delikatnie masować Ci skórę głowy. Było to tak przyjemne i błogie uczucie, że poczułaś jak Twoje oczy robią się ciężkie i od razu je zamknęłaś. Zamruczałaś z przyjemności, gdy Calum mocniej nacisnął na Twoją skroń. Zaczęłaś odpływać w spokojny świat snów, ciesząc się bliskością ukochanej osoby. Chciałaś żeby to co było między Wami, było wieczne i niezniszczalne. Wciąż byłaś młoda, popełniałaś błędy i niewiele wiedziałaś o życiu, a znajomość z Calumem zaczęła przybierać coraz szybsze tempo, ale to właśnie z Nim widziałaś siebie za kilka lat. Nie wymagałabyś dużo; na początku chciałabyś pewnie pracować w jakimś oceanarium, dzielilibyście jakieś przytulne mieszkanie na ostatnim piętrze, może w końcu kupiłabyś sobie królika o którym zawsze marzyłaś. Jedlibyście razem śniadania, chodzili na spacery, a wieczorami leżelibyście, tak jak teraz, w salonie przed telewizorem i cieszyli się swoim towarzystwem.
     Wspierałabyś Caluma w Jego karierze i chodziła na wszystkie koncerty 5 Second of Summer. Oczywiście musielibyście mieszkać blisko chłopaków, bo wątpiłaś, by Calum długo bez Nich wytrzymał. Ty też powoli zaczynałaś przyzwyczajać się do Ich towarzystwa. Powoli, tak jak Calum, stawali się częścią Twojego życia.
     Chłopcy też pewnie znaleźliby swoje drugie połówki z którymi od razu byś się zaprzyjaźniła. Miałabyś z kim wyskoczyć do miasta albo zwyczajnie posiedzieć, kiedy zespół wyjechałby w jakąś trasę.Wyobrażenie o Waszym wspólny życiu było tak realne, że mogłaś go niemal dotknąć.
     - Co będzie za pięć lat? - zapytałaś ciekawa jakie spojrzenie na tę całą sprawę ma Calum.
     - Słucham?
     - Co będzie potem? Myślałeś kiedyś o tym?
     Czekałaś aż się odezwie. Dziwny strach zaczynał w Tobie narastać, kiedy zbyt długo zwlekał z odpowiedzią na Twoje pytanie.
     - Będziemy razem. Taką mam nadzieję.

     Nie zdawałaś sobie sprawy, że wstrzymujesz oddech, póki nie odetchnęłaś z ulgą.
     - Też mam taką nadzieję. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
     - Ja też. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, Nia - Calum zaśmiał się i poczochrał Twoje włosy. - Kocham cię.
     Uśmiechnęliście się do siebie, wierząc, że czeka Was wspólna przyszłość. W tamtym momencie mogłaś umrzeć ze szczęścia. 

✕  ✕  ✕ 
Takie z dupy coś. Nie osądzajcie, bo moje wszystkie myśli krążą wokół jednego chłopaka, co zaczyna mnie wyniszczać. Słowo daję, że mam przy nim większe wahania nastrojów niż przy PMS.
Calum pojawi się jeszcze nie raz i na dłużej - to mogę obiecać (:

5 komentarzy:

  1. właśnie tu trafiłam i wiesz, wydaje mi się, że zostanę już do końca tej historii. jesteś jedyną osobą, której udało się zmusić mnie do przeczytania retrospekcji oraz do polubienia tego. naprawdę, Twoja opowieść jest jedną z najlepszych jakie w życiu czytałam :)
    czekam na kolejną część i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję! To tak wiele dla mnie znaczy, bo od razu chce się pisać dalej! Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz i rzeczywiście zostaniesz do końca♥

      Usuń
  2. Boże, Boże, Boże!!!! To co piszesz jest naprawdę genialne. Czekam z niecierpliwością dalej bo to jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o jej, weszłam tutaj przez przypadek i jestem niesamowicie zachwycona, już obrazek na górze mi powiedział, że będzie to coś o bólu, ty to tak cudownie opisujesz, czuję się jak ta dziewczyna kiedy to czytam i rozpłakałam się jak dziecko, masakra... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń