6.12.2014

[ 6 ]

Pokój w którym spotykałaś się ze swoim psychologiem budził w Tobie tylko złe odczucia. Było w nim zbyt dużo bieli i beżu, a przy szerokich oknach stało zbyt dużo kwiatów w za dużych donicach, które zasłaniały cały widok. Kanapa na której siedziałaś była tak miękka, że zapadałaś się w materac, a drewniana podłoga skrzypiała przy każdym kroku. Jakby tego było mało w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach starości i płynu do podłóg od którego swędziało w nosie.
     Doktor Eileen Reidy była kobietą, której, mimo ciepłego uśmiechu i spokojnego głosu, nigdy nie zaufałaś. To była kolejna osoba, którą nie obchodziły Twoje uczucia - chodziło o to żebyś wróciła do swojego życia sprzed tygodni, a Ona będzie mogła dostać upragnioną zapłatę.
     - Opowiedz mi o swoim tygodniu, Nia.
     Powstrzymałaś się od przewrócenia oczami, ale nie przestałaś bębnić palcami o materac, co chwilę zerkając na duży zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Wróciłaś myślami do tego, co robiłaś ostatnio, ale nic nie wydało Ci się na tyle ważne, by o tym wspomnieć. Przynajmniej nie było to ważne dla terapeutki. Ona chciałaby usłyszeć o tym, że zaczęłaś wychodzić częściej z domu i spotykać się ze starymi znajomymi. Albo, że zaczęłaś zastanawiać się na Twoją przyszłością naukową, która ostatnio stanęła pod znakiem zapytania. Pewnie ucieszyłaby ją jakaś ckliwa historia o tym jak zaczęłaś szukać pracy, albo jak poznałaś kogoś nowego. To mógłby być chłopak - blondyn, niezbyt wysoki, z zielonymi oczami, który tak jak Ty interesowałby się biologią. Mogłaś opowiedzieć Jej jak wróciłabyś do domu, gdzie pomogłaś przygotować obiad, a kiedy tata wrócił domu, zjedliście wspólny posiłek w miłej atmosferze.
     - Dobrze, więc może chciałabyś mi coś powiedzieć o twoim znajomym? Ashton, jak dobrze pamiętam.
     Wspomniałaś o Nim tylko dwa razy podczas Waszych spotkań, ale najwyraźniej doktor Reidy wszystko skrupulatnie zapisywała i zapamiętywała, by potem wrócić do pewnych rzeczy, gdy Tobie nie chciało się rozmawiać.
     Z Ashtonem widziałaś się przelotnie, kiedy wpadł do Ciebie podrzucić Ci jakieś filmy, które ściągnął na pendrive'a. Gdy zobaczyłaś Go stojącego w progu z tym charakterystycznym uśmiechem na twarzy nie mogłaś pozostać obojętna. Wydawało się, że Ashton troszczył się o Ciebie bardziej niż powinien, a na pewno bardziej niż o siebie, bo w Twoim pokoju pojawił się wraz z wyraźnym kacem, który nie chciał odejść. Podziękowałaś Ashtonowi, bo naprawdę ucieszyłaś się z Jego prezentu; zwykłe filmy, ale dzięki nim na chwilę skupiłaś na czymś myśli. Zanim Ash wyszedł poczęstowałaś Go sokiem pomarańczowym i kolejną tabletką przeciwbólową. Zanotowałaś też sobie w głowie, że powinnaś jak najszybciej znów się z Nim spotkać. 

     Dla Ashtona naprawdę byłaś ważna, kiedy Ty odpychałaś Go, zupełnie tak jak wszystkich innych. Ale z Nim było inaczej, bo Ashton nie pytał i niczego nie oczekiwał. Nie próbował na Tobie żadnych sztuczek, które miałby na siłę wyciągnąć Cię z pogłębiającej się depresji, tylko akceptował istniejący stan rzeczy. Nagle poczułaś się z tym źle, bo wiedziałaś, że swoim zachowaniem ranisz najbliższych i choć w pewnym stopniu Ci to odpowiadało, to przede wszystkim nie chciałaś ranić Ashtona.
     - Nia - Z westchnieniem doktor Reidy wypluła Twoje imię. - Potrzebuję byś ze mną rozmawiała, dobrze? Jeżeli chcesz robić postępy, musisz coś od siebie dać. Sama ci nie pomogę. 

      Nigdy nie prosiłaś o żadnego psychologa, który z butami wparował do Twojego życia. A teraz ten właśnie psycholog próbował przekopać się przez zaplątane myśli Twojego umysłu i gruzy Twojego serca, rozgrzebując wszystko na nowo. Jaki to miało sens?
     - Dobrze. Mam nadzieję, że założyłaś zeszyt o którym ostatnio rozmawiałyśmy?

     Psycholog poruszyła się nieznacznie pod Twoim spojrzeniem. Założyła nogę na nogę, naciągając bardziej sztruksową spódnice, która podciągnęła się za wysoko. Potem poprawiła fryzurę, zakładając włosy za ucho. Korciło Cię, żeby dotknąć ich i przekonać się czy w rzeczywistości też są takie gładkie na jakie wyglądają. Juz przy pierwszym spotkaniu zauważyłaś nierównomiernie rozprowadzony puder na twarzy kobiety i lekko rozmazany tusz pod oczami oraz te krótkie, cienkie blond włosy, które lśniły w świetle słońca, zupełnie jak na reklamach. Często skupiałaś się na tych włosach, kiedy czas zbyt wolno upływał.
     - Myślałam, że jest mój i nie będzie go pani czytać - zmarszczyłaś brwi.
     - Oczywiście, że jest twój i nikt nie ma prawa go czytać - powiedziała tak spokojnie, jakby bała się, że za chwilę Cię spłoszy i uciekniesz z gabinetu, a na to miałaś ogromną ochotę. - Chciałabym jedynie go przekartkować i zobaczyć czy rzeczywiście poszłaś za moją radą.
     - Nie mam go przy sobie - ucięłaś krótko, zdając sobie sprawę, że właśnie kłamiesz patrząc prosto w oczy siedzącej naprzeciwko Ciebie kobiecie.
     Zeszyt, który na zwór pamiętnika miałby chłonąć Twoje uczucia był najgłupszym pomysłem o którym kiedykolwiek usłyszałaś. Z resztą wszystkie rady, które słyszałaś w gabinecie psychologa zaraz po wyjściu z niego traciły dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie. Nie zastanawiałaś się nad nimi i do żadnych nie wracałaś. Tak samo było z tym zeszytem - jeżeli podczas najpiękniejszych chwil swojego życia, które spędziłaś z Calumem nie zapisywałaś niczego, to po co miałabyś teraz to zmieniać i układać w swoich szufladach zeszyty z całym tym bólem? Przelanie myśli na papier nie sprawi, że cierpienie zniknie czy zmaleje. Ono wciąż będzie, ale oprócz tego, że w Tobie to i w szufladach w Twoim pokoju.
     - Przynieś go więc na kolejne spotkanie. Obiecuję, że nie będę niczego czytać. To co tam zapisujesz to Twoje prywatne sprawy i zeszyt jest tylko dla Ciebie. - Słodycz z jaką doktor Reidy przemawiała powodowała u Ciebie mdłości. Na siłę starała się zostać Twoją przyjaciółką i powierniczką, co sprawiało, że patrzyłaś na Nią jeszcze bardziej nieufnie.
     - Nia? Będziesz ze mną współpracować?
     - Tak - wymamrotałaś pod nosem. Zostało jeszcze czterdzieści sześć minut spotkania, które musiałaś przetrwać.
     - Świetnie. Wróćmy więc do mojego pierwszego pytania. Jak ci minął tydzień?
     - Dobrze - wzruszyłaś ramionami. - Czytam nową książkę, więc mam zajęcie. Wczoraj znalazłam przepis na ciasto kawowe, które upiekłam - skłamałaś, a doktor od razu się rozpromieniła. - Tacie bardzo smakowało, bo dałam dużo czekolady na polewę, a jutro planowałam iść z Chloe na zakupy - paplałaś dalej.
     - Cieszę się, że nie stoisz w miejscu. To bardzo ważne, żebyś próbowała powrócić do dawnej siebie. Ciężko patrzeć jak taka mądra i śliczna dziewczyna zapomina jak żyć. 


Wysiąkałaś nos w chusteczkę i wycelowałaś nią do kosza, ale tak jak trzy poprzednie, ta również wylądowała obok niego. Potem sięgnęłaś po tabletki na gardło leżące na szafce i wykaszlałaś swoje płuca, kiedy wróciłaś do czytanej przez Ciebie książki.
     Chorowałaś już od trzech dni i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek się poprawi. Co więcej, dzisiejszego ranka czułaś się jeszcze gorzej i pozostałaś w łóżku przykryta kołdrą i dwoma kocami. Sprawdziłaś telefon czy przypadkiem nikt do Ciebie nie napisał, ale na zablokowanym ekranie wyskoczyła jedynie informacja z jakiejś zainstalowanej aplikacji. Uspokoiłaś się, próbując nie wpadać w panikę - to, że Calum nie odezwał się do Ciebie od wczorajszego popołudnia nie znaczyło, że stało się coś złego albo, że
Ty zrobiłaś coś złego. 

     Nigdy nie byłaś w żadnym związku i nie wiedziałaś jak ta cała sprawa funkcjonuje, a z pewnością nie chciałaś wyjść na natrętną i zdesperowaną, więc nie naciskałaś. Rozumiałaś, że Calum miał własne sprawy - przede wszystkim zespół, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej znany, więc Calum nie mógł wciąż przejmować dziewczyną, która panikowała bo jej chłopak nie napisał od kilku godzin. 
     Calum budził w Tobie tak sprzeczne uczucia, że czasami sama się w nich gubiłaś. Raz było to nadnaturalne szczęście, które sprawiało, że zaczynałaś latać, a uśmiech nie schodził Ci z twarzy, ale potem pojawiał się paraliżujący strach, że Calum się nagle Tobą znudzi i Cię zostawi. Komentarze zostawione w sieci na które się napotykałaś też niczego nie ułatwiały. Zawistne fanki umiejętnie potrafiły popsuć Ci humor, a do tego zniszczyć Twoją pewność siebie i wiarę w to, że Calum Cię kocha.
     Nie byłaś głupia, nie wierzyłaś w bajki, choć pragnęłaś w nich żyć i wiedziałaś, że związki nastolatków nie zawsze trwają wiecznie. Niektórzy zanim znajdą swoją drugą połówkę zostawiają za sobą pół tuzina byłych. Bałaś się tego, więc do związku z Calumem starałaś się podchodzić racjonalnie, ale odkąd oboje powiedzieliście słowo na
k ciężko było myśleć logicznie.
     - Można?
     - Co ty tu robisz? - zapytałaś zachrypniętym głosem, kiedy w Twoim pokoju pojawił się Calum.
     - Staram się być dobrym chłopakiem odkąd zachorowałaś. Mam nadzieje, że to nie przez nasze nocne siedzenie na ulicy?
     - Po co wnikać od czego to? - machnęłaś ręką. - Jestem chora, to jestem chora. Co tam masz?
     - Twoja mama wręczyła mi herbatę dla ciebie - powiedział oddając kubek w Twoje ręce. - A to ode mnie. 

     Rozpromieniłaś się na widok papierowej siatki w której znalazłaś nowe opakowanie chusteczek do nosa, Twoje ulubione cukierki i dwie nowe książki. Zamrugałaś oczami chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy - Calum był idealny. Teraz, kiedy stał przed Tobą w swoich przetartych na kolanach spodniach, kolejnej czarnej koszulce z zespołem i patrzył na Ciebie spod spuszczonej głowy, jakby czekał na werdykt czy prezent Mu się udał, nie wierzyłaś jak mogłaś przez chwilę w Niego zwątpić. Jak w ogóle mogłaś wątpić w Was?
     - Kocham cię - powiedziałaś wyciągając rękę, którą Calum od razu złapał.
     Usiadł na skraju łóżka uśmiechając się lekko, a kiedy posunęłaś się robiąc Mu trochę miejsca, położył się obok Ciebie.
    - Zarazisz się - przypomniałaś cicho, kładąc głowę na piersi Caluma i splatając Wasze ręce razem.
     - Wtedy ty będziesz musiała się mną zająć - zaśmiał się. - Póki jesteśmy razem mogę chorować.


Szał w który wpadłaś był zaskoczeniem zarówno dla rodziców, jak i dla Ciebie samej. Nie potrafiłaś zrozumieć się w tamtej chwili, ale jedyne co wiedziałaś to, to, że potrzebujesz tych cholernych pigułek, by przetrwać kolejny dzień.
     - Ich nie masz jeść, Nia! Nie potrzebujesz tego świństwa w takich ilościach!
     - Gówno wiecie! - wrzasnęłaś i łapiąc się za głowę zaczęłaś ciągnąć się za włosy.
     Łzy stanęły w Twoich oczach z rozpaczy i wściekłości, że wszystko Ci zabierają. Nie przywiązywałaś wcześniej dużej uwagi do lekarstw, które brałaś, ale widziałaś, że dzięki nim jesteś stanie funkcjonować. To było dobre uzależnienie, bo nie płakałaś w nocy, ciemna dziura w środku Ciebie pożerała Cię wolniej i nie myślałaś tak często o Calumie. 

     Podsłuchałaś rozmowę rodziców z lekarzem, że czas zacząć odstawiać mocne leki, które przepisali Ci na początku. Istniało duże prawdopodobieństwo silnego uzależnienia się od nich, co mogło doprowadzić nawet do śmierci. Później widziałaś jak mama chowa w szufladzie u siebie w sypialni nową buteleczką z pastylkami, której nigdy na oczy nie widziałaś. Mieli powoli oduczyć Cię brania lekarstw i w końcu podawać je tylko wtedy, kiedy zajdzie taka potrzebna. Lekarz tego nie powiedział, ale wiedziałaś, że cisnęło Mu się na usta "kiedy będziesz czuła, że znów tracisz kontrolę nad swoim życiem". Chciałaś roześmiać się im w twarz - czy Oni nie potrafili zobaczyć, że już dawno przestałaś panować nad wszystkim? Przestałaś mówić rodzicom wszystko, tak jak kiedyś, wiec skąd będą wiedzieli, że musisz wziąć lekarstwo? Kiedy będziesz znów chciała ze sobą skończyć, bo ból będzie nie do wytrzymania, a wspomnienia związane z Calumem będą Cię męczyć przez całą dobę? Kiedy leżąc w swoim łóżku będziesz zagryzać poduszkę, by nikt nie usłyszał Twojego płaczu?
     - Córeczko, proszę, uspokój się - Twoja mama starała się podejść do Ciebie, ale uciekłaś od Jej dotyku zanim zdążyła Cię objąć.
     - Mam się uspokoić? - zaśmiałaś się nieszczerze. - A niby jakim sposobem, kiedy zabieracie mi ostatnią rzecz dzięki której jeszcze żyje!
     Z szałem w oczach porwałaś z krzesła bluzę i założyłaś tenisówki, zanim któryś z rodziców zdążył Cię zatrzymać. Straciłaś już rachubę ile razy od Twojej próby samobójczej uciekałaś z domu. Miejsce w którym kiedyś czułaś się bezpiecznie i swobodnie stało psychicznym więzieniem, którego nienawidziłaś.

     Szłaś przed siebie, czasami biegłaś, kiedy chciałaś odpędzić od siebie zbyt wiele myśli. Mijająca kobieta posłała Ci zdegustowane spojrzenie, kiedy wrzasnęłaś głośno, a potem się roześmiałaś. Byłaś wariatką, której udało się uciec ze szpitala. Oglądałaś się za siebie, pewna, że za chwilę dogonią Cię rodzice z lekarzami i zarzucą na Ciebie bały fartuch, a potem zamkną w jakiejś celi. Traciłaś zmysły przez Caluma czy te pigułki, które brałaś? Co za różnica. Dalej powinnaś je brać, nie chciałaś niczego innego, bo nic ich nie zastąpi. Tak jak nikt nigdy nie zastąpi Caluma.
     Jaka kiedyś byłaś głupia myśląc, że znaczysz dla Niego tyle co On dla Ciebie. Jak często Calum wychodził z Twojego pokoju z głupim uśmiechem, że taka idiotka jak Ty, obdarzyła Go tak wielkim uczuciem? Ile razy śmiał się z Ciebie ze swoimi znajomymi? 

     Stanęłaś nagle, rozglądając się w okół siebie. Dopiero po chwili poznałaś miejsce w którym się znalazłaś - niedaleko mieszkała Hayley. Może mogłabyś teraz się z Nią spotkać, ale co byś Jej powiedziała? Jak wyjaśniłabyś, że zupełnie zapomniałaś o sześciu latach przyjaźni i niemal wyrzuciłaś je za okno? Poczułaś się jeszcze gorzej, a po chwili ze zmęczenia opadłaś na murek. Usiadłaś na jakimś kapslu od butelki, który uwierał Cię w pupę, więc szybko go wyciągnęłaś. Wahania nastrojów za którymi nie mogłaś nadążyć męczyły Cię. Nie wiedziałaś co z sobą zrobić i choć chciałaś wrócić do dawnej siebie, to nie mogłaś się na to zdobyć.
     Ze sklepu naprzeciwko wyszła piątka nastolatków. Śmiali się i rozmawiali głośno, przez co przyciągali uwagę wszystkich przechodniów. Jeden chłopak, obładowany trzema paczkami czipsów, piwem, dwoma butelkami napojów gazowanych i kilkoma opakowaniami ciastek, upuścił swój telefon i zaklął głośno. Dopiero po chwili rozpoznałaś w tym chłopaku Michael'a, a w pozostałej czwórce Ashtona, Luke'a, Caluma i Hayley. Zmarszczyłaś brwi na Jej widok, bo nigdy wcześniej nie widziałaś Jej w Ich towarzystwie. Hayley widziała chłopaków chyba tylko raz na Twoich urodzinach. Przeraziłaś się jak dużo Cię ominęło i jak dużo się zmieniło, kiedy siedziałaś w swoim pokoju nienawidząc całego Wszechświata.
     - Zobaczycie! Jeszcze wszystkich was przegonię! - wykrzyknęła Hayley na tyle głośno, że doskonale wszystko usłyszałaś.
     - A to od kiedy jesteś przekonana, że jesteś tak dobra? - Calum zapytał zaczepnie.
     - Od kiedy pobieram nauki u najprzystojniejszego chłopaka na świecie!
     Zadławiłaś się własną śliną na widok Hayley przytulającej się do Luke'a. Ku Twemu jeszcze większemu zdziwieniu Luke objął Ją w pasie i złożył na Jej czole czuły pocałunek. Zabolało Cię coś w okolicy serca, bo tak samo opiekuńczo obejmował Cię Calum. 

     Kiedy ruszyli w Twoją stronę uciekłaś z murka i schowałaś się za zakrętem, wciąż uważnie Ich obserwując. Wszyscy byli szczęśliwi. Wszyscy. Śmiali się przez całą drogę i wygłupiali, kiedy Ty przypominałaś sobie, że z Tobą robili to samo.
     Bolał widok Luke'a i Hayley trzymających się za ręce. Czułaś się zdradzona, że o niczym nie wiedziałaś, bo nikt nie śmiał Cię poinformować. Nawet Ashton, który udawał, że zależy Mu na Tobie, ale teraz nie wydawało Ci się by o Tobie myślał. Szedł obok Michael'a i żywo gestykulował opowiadając o czymś. 

     Calum był z Nich wszystkich najgorszy. Śmiał się, wygłupiał i zupełnie o Tobie nie myślał. Nawet z tej odległości potrafiłaś zobaczyć jak dobrze się czuł. To było niesprawiedliwe, że chociaż trochę nie płakał po Waszym rozstaniu. Czułaś się jak idiotka, która wciąż rozpamiętuje przeszłość, kiedy wszyscy inni ruszyli do przodu. Nie potrzebowali Cię. Osoby z którymi przez przeszłe dwa lata dzieliłaś każdą sekundę swojego życia, teraz o Tobie nie pamiętali. To tak cholernie bolało, kiedy widziałaś jak osoby z którymi byłaś najbliżej mają swoje  własne życie w którym dla Ciebie nie było już miejsca. 

Stałaś przed lustrem przymierzając na zamianę kwiecistą koszulkę z rękawami trzy czwarte i wiązaniem na plecach, plus jasne dżinsy z wysokim stanem, a turkusową koszulkę bez rękawów z przeźroczystymi wstawkami i czarnymi, wąskimi spodniami.
     - Spóźnisz się do szkoły - Twoja mama wstawiła głowę przez niedomknięte drzwi.
     - Zaraz będę gotowa - powiedziałaś, decydując się w końcu na pierwszy zestaw.
     Zapięłaś zegarek na nadgarstku i pogoniłaś się widząc, która jest godzina. Wpadłaś do łazienki, gdzie przeczesałaś włosy kilka razy i upewniłaś się, że tusz i delikatne kreski nad okiem nie rozmazały się. Uśmiechnęłaś się do swojego odbicia w lustrze, kiedy pomalowałaś usta jasną pomadką.

     Ze stołu w kuchni porwałaś kanapkę posmarowaną serkiem, którą zjadłaś w biegu, wkładając zeszyty do torby. Mama posłała Ci uważne spojrzenie, kiedy biegałaś od kuchni do salonu i szykowałaś się do wyjścia. Wczoraj wieczorem zbyt długo zasiedziałaś się nad filmem i nie przygotowałaś się na kolejny dzień, więc teraz wszystko robiłaś w pośpiechu. Twój telefon zostawiony na kuchennym blacie zawibrował od przychodzącej wiadomości od Chloe.
     - Wychodzę! - krzyknęłaś, kiedy ubierałaś buty. - Będę w domu przed szóstą!
     - Uważaj na siebie, Nia.
     - Jasne!
     Z szerokim uśmiechem na twarzy wybiegłaś przed dom, witając się z Chloe. Dzisiaj wstałaś w zaskakująco dobrym humorze i nie mogłaś doczekać się nadchodzącego dnia. Razem z Chloe ruszyłyście spokojnym krokiem na przystanek, gdzie miałyście się spotkać z Hayley.
     - Nie gadajcie do mnie póki nie dostanę kawy - wyszeptała Hayley na powitanie. Zaśmiałaś się z jej okularów przeciwsłonecznych, które skrywały zmęczone i podpuchnięte oczy.
     - Co ty wczoraj robiłaś?
     - Na pewno nie spałam. Potem wam opowiem. Najpierw kawa.
     Wymieniłaś z Chloe rozbawione spojrzenia, ale nie odezwałyście się słowem, zbyt dobrze znając Hayley. Twoje życie było takie proste, a jednocześnie ciekawe i naprawdę niewiele potrzebowałaś do szczęścia. Miałaś kochają rodzinę, przyjaciółki o każdej porze dnia i nocy, uczyłaś się dobrze, robiłaś plany na studia i byłaś dumna z tych wszystkich rzeczy. Przez myśl Ci nie przeszło, że czegoś mogło Ci brakować.
     - Wybacz, Nis, ale Twój dzisiejszy entuzjazm mnie zabija - wyznała Hayley, kiedy wypijała do końca swoją kawę z podwójnym espresso. - Zrobiłaś może zadanie do Gleeson'a?
     Westchnęłaś ostentacyjnie, kiedy wyjmowałaś z torby zeszyt A4 z pracą domową. Wręczyłaś go uszczęśliwionej Hayley do której zaraz dołączyła Chloe, której również zadania nie udało się odrobić.
     - Nia, przyszłabyś może do sali chemicznej? - Niska dziewczyna ze śmiesznie przystrzyżonymi włosami zaczepiła Cię na korytarzu. - Mamy problem z jednym eksperymentem, a nie chcemy wołać Kenealy.
     - Um, tak, jasne - spojrzałaś niepewnie na przyjaciółki, które zmierzały w stronę jednej z sal.
      - Dogonisz nas - powiedziała Chloe. - Idź jak nie mogą bez ciebie żyć! 

     Uśmiechnęłaś się pod nosem i pobiegłaś za dziewczyną do jednej z sal. Nie byłaś wcale popularna. Ginęłaś wśród zbyt dużej ilości uczniów mimo, że na zajęciach byłaś jedną z bardziej aktywnych osób. Miałaś grupę znajomych w której się obracałaś, a od czasu do czasu uczniowie z młodszych roczników z koła chemicznego biegali po Ciebie po pomoc i to Ci odpowiadało. Żadnego innego życia nie pragnęłaś, bo to było idealne

✕  ✕  ✕ 
Nikt chyba dzisiaj rozdziału się nie spodziewał, a na pewno nie ja. Ale to, że się pojawił jest właśnie Waszą zasługą- dziękuję za wszystkie komentarze, które zmotywowały mnie do pisania!
Nie zmuszam do komentowania bo samej zdarza mi się tego z czystego lenistwa nie robić (bardzo to złe, przykładu ze mnie nie bierzcie!) ale jeżeli macie czas i naprawdę możecie, to skomentujcie. Dla mnie to wiele znaczy, bo widzę, że piszę dla kogoś i że się podoba. 
Dziękuję jeszcze raz! ♥♥♥

7 komentarzy:

  1. Jeju, czemu przerwałaś? Mogłabym czytać to całymi dniami <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3
    Niech ona w końcu zacznie żyć na nowo, nawet jeśli z nowymi znajomymi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. CHCĘ WIĘCEJ <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz, nie mam pojęcia jak to się stało, ze dopiero teraz zauważyłam nowy rozdział. ale przeczytałam i uważam, że jest świetny, choć to cholernie złe, że Nia musiała patrzeć, jak jej przyjaciele dobrze się bawili, kiedy ona cierpiała. raczej jej to niestety nie pomogło.
    a co do tego, na co odpowiedziałaś mi ostatnio o Calum'ie. wkurza mnie jego zachowanie, ale jako bohater jest dość... charakterystyczny, co dla samej historii na pewno jest plusem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż szkoda, że przerwałaś w takim momencie. Bardzo podoba mi się sposób w jaki oddajesz uczucia bohaterów. Faktycznie możemy poczuć się tak, jak oni i to jest cudowne. Piszesz tak lekko, to widać, lubisz to robić i masz talent. Ja z niecierpliwością będę czekała na kolejny rozdział. ;-)

    Zapraszam też do siebie:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moge opisać tego co czuje gdy czytam o prostu jkcfgbyahgynrtbgcnfruk

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne opowiadanie!
    Żadne opowiadanie jakie czytam nie jest pisane w 2 os, a taka ja wchodzę na ten adres patrze i o! Tu juz mi się podoba xd taka była moja myśl ;)
    Po przeczytaniu całego rozdziału stwierdzam że moje myśli były trafne.
    Piszesz inaczej iż wszystkie osoby u jakich byłam i czytałam ich rodzaje. Dodatkowo piszesz lekko, swobodnie i co najważniejsze w 2 os, przez co możemy to wszytko sobie wyobrazić z naszej perspektywy ;)
    Tak wiedz tną pewno tu jeszcze wpadnę ale jak narazie zapraszam do mnie bo chce poznać twoją opinie-> one-fairy-and-so-pretty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń