20.12.2014

[ 7 ]

W życiu Ashtona nie było wiele rzeczy których żałował. Starał się nie patrzeć często wstecz, a żyć teraźniejszością i cieszyć się nią. Optymizm i znajdowanie dobrych stron nawet w tych najzwyklejszych rzeczach przychodziły Mu łatwo - łatwo też zarażał swoim uśmiechem innych, więc przebywanie w Jego obecności było czystą przyjemnością. Ale ostatnio liczba rzeczy o których Ashton marzył, by się nie wydarzyła lub potoczyła inaczej znacznie wzrosła.
     Żałował, że wtedy zmusił chłopaków do wejścia do kawiarni. Żałował, że to On wskazał duży stół przy którym samotnie siedziałaś. Pamiętał Cię dokładnie; miałaś na sobie neonową bluzkę z krótkim rękawkiem, coś między żółtym, a zielonym. Na tle ciemnych mebli i ludzi zapatrzonych w swoje telefony komórkowe od razu rzuciłaś się w oczy. Rozglądałaś się wokół siebie, nerwowo stukając palcami o blat stołu przy którym siedziałaś i co chwilę głęboko wzdychałaś. Luke rozglądał się za jakimś miejsce gdzie mogliby usiąść, ale wyglądało na to, że wszystko było zajęte. Wszystko oprócz Twojego dużego stołu, który zajmowałaś. Przerzuciłaś długie włosy na lewe ramię i zaczęłaś się nimi bawić, przeplatając je między palcami - teraz Ashton wiedział, że robiłaś tak za każdym razem, kiedy intensywnie nad czymś myślałaś albo byłaś zestresowana. Ashton trącił łokciem Caluma i wskazał głową w Twoja stronę. Pamiętał Twój niepewny uśmiech i ukradkowe spojrzenia rzucane w stronę Jego kolegi z zespołu.
     Żałował, że w ogóle zachęcał Caluma do spotkania z Tobą. Żałował, że uwierzył w zmianę Caluma. Żałował, że był na tyle ślepy by nie dostrzec, że im bardziej Ty się zatapiasz, tym bardziej Calum wypływa na wierzch. Przede wszystkim żałował, że nie potrafił Ci pomóc. Że nie był przy Tobie w momentach, kiedy Go potrzebowałaś i że czuł się tak bezsilny patrząc na Twoje cierpienie. Żałował, że nie był wystarczająco silny by stanąć w Twojej obronie, ale Calum wciąż był Jego przyjacielem i Ashton nie potrafił się od Niego odwrócić. 
     Wpadł do Ciebie, kiedy rodziców nie było w domu. Twoja mama bardzo Ashtona polubiła, a nawet pokochała jak syna odkąd znalazł Cię wtedy nieprzytomną w łazience. Tata wciąż był surowy i marszczył gniewnie brwi, gdy słyszał imię chłopaka. Ashton zastanawiał się czy Twoi rodzice wiedzą dlaczego przestałaś się śmiać. Musieli zauważyć brak Caluma, ale czy domyślili się, że to przez Niego?
     Znalazł Cię w pokoju, siedzącą na łóżku pośród porozwalanych poduszek i kołdry, z laptopem na kolanach. Zatrzasnęłaś wystraszona komputer, kiedy chłopak pojawił się w pokoju. Nie spodziewałaś się Jego wizyty, ale uśmiech sam wypłynął Ci na twarz - spodobało Ci się, że wchodził do Twojego domu jak do siebie.
     Poprawiłaś niedbały kucyk, który przechylił się lekko na prawą stronę i poczułaś się zażenowana, że Ashton widział Cię w tych brudnych spodenkach poplamionych mąką, sokiem i nie wiadomo czym jeszcze. Nie spodziewałaś się dzisiaj gości, więc pozwoliłaś sobie na odrobinę niechlujstwa. Mimo, że cieszyłaś się z obecności Ashtona byłaś też zdziwiona i przerażona. Bałaś się usłyszeć cokolwiek o Calumie, choć Ash nigdy o Nim nie wspominał kiedy był z Tobą. Albo o Hayley i Luke'u. Sama bałaś się poruszyć ten temat jeszcze bardziej, ale skoro Ashton miał się za Twojego przyjaciela, to czy nie powinien być z Tobą szczery? 
     - Mam sobie pójść? - Ashton zmarszczył brwi, kiedy przestępował z nogi na nogę z rękami schowanymi w kieszeniach ciemnych dżinsów. Zauważył Twoje wahanie, a milczenie, które zapadło było niezręczne.
     - Nie - pokręciłaś głową. - Zostań. 
     Usiadł obok Ciebie zgarniając z połowy łóżka poduszki i dwie bluzy, które odłożył na krzesło. W pokoju panował zaduch, a promienie słońca, które wpadały przez okno spowodowały że Ashtonowi zrobiło się gorąco w luźnym podkoszulku. Mimo wszystko wciąż mógł wyczuć delikatny kwiatowy zapach charakterystyczny dla Ciebie.
     - Co robiłaś?
     - Nic - odpowiedziałaś trochę za szybko, nerwowo patrząc na odsunięty na bok komputer. - Ashton, to naprawdę nic ciekawego. Oglądałam film i... - urwałaś, kiedy chłopak szybko sięgnął po laptopa. 
     Przeklęłaś, kiedy widziałaś jak wpisywał hasło, zła na siebie, że kiedyś zdradziłaś je Ashtonowi. Próbowałaś jeszcze odebrać komputer, ale blondyn był od Ciebie silniejszy, wyższy i nie zaplątany w kołdrę, która krępowała Twoje ruchy. Obserwowałaś jak mięśnie Ashtona rozluźniają się w rezygnacji, jak opuszcza głowę i odkłada komputer na bok. Przetarł twarz dłońmi i przeczesał nimi włosy, które zaczęły odstawać na wszystkie strony. Miałaś ochotę na nowo je ułożyć i odgarnąć kosmyki wpadające do oczu. 
     - Nie powinnaś tego oglądać, Nis - westchnął wciąż na Ciebie nie patrząc.
     Czułaś się winna. Rozczarowałaś Ashtona, zawiodłaś Go i zraniłaś, ale nie wiedziałaś, że kiedy On siedział cicho obok Ciebie, obwiniał jedynie siebie.
     Odcięcie się od Caluma było niemożliwe. Z resztą jak można było to zrobić, kiedy Jego przyjaciel z zespołu, z niewiadomych przyczyn, wciąż do Ciebie wracał? Gdybyś była mądrzejsza nie spędziłabyś całego ranka w swoim łóżku przeglądając tweety i zdjęcia Caluma, które sprawiały, że tęskniłaś za Nim jeszcze bardziej. Z zewnątrz wyglądało to naprawdę źle, tym bardziej, kiedy czytałaś wpisy fanów o tym, że powinniście się zejść, ale to był słodki ból. Lubiłaś myśleć, że przeszłe tygodnie się nie wydarzyły albo, że teraz wszystko ulegnie zmianie. Wciąż miałaś w sobie nadzieję, że jutro przed Twoimi drzwiami pojawi się Calum z tą samą miłością w oczach co kiedyś. To była iluzja w której pozwalałaś sobie przez chwilę żyć, a potem wracałaś do rzeczywistości, która nie smakowała tak samo. Wszystko się zmieniło, nawet kolory, które widziałaś wyblakły, a coś co kiedyś sprawiało Ci ogromną radość przestało cieszyć. Istniał tylko Calum, nawet jeżeli na ekranie komputera. 

Ciężko było Ci się przyzwyczaić do popularności, która nagle walnęła Cię prosto w twarz. Musiałaś zablokować swoje profile na portalach internetowych, bo liczba ludzi, która zaglądała w każdy skrawek Twojego życia zaczęła Cię przerażać, a niemiłe komentarze naprawdę Cię raniły, chociaż próbowałaś nie zwracać na nie uwagi. Pokazywanie się publicznie z Calumem albo z którymś z chłopaków powoli przypominało sztukę przetrwania, by nie dać się rozgnieść butem jakiejś atakującej fanki. Cieszyłaś się, że chłopakom tyle się udało, że tworzyli muzykę i mieli coraz więcej fanów, ale dla Ciebie było to uciążliwe, bo wokół Was wciąż ktoś był i rzadko można było liczyć na chwilę prywatności.
     - Nie możemy zostać w domu?
     - Nis, umieram żeby zobaczyć ten film!
      Zagryzłaś wargę wpatrując się w Caluma, który przestępując z nogi na nogę posyłał w Twoją stronę uśmiechy od których miękły Ci kolana. To było tak niesprawiedliwe, że nie potrafiłaś Mu odmówić, choć czasami bardzo chciałaś. Czułaś wewnętrzną blokadę i krótkie słowo "nie" zwyczajnie nie potrafiło wyjść z Twoich ust. Mimo, że czułaś się z tym źle, to błyszczące oczy Caluma, Jego szeroki uśmiech i delikatne pocałunki składane na Twoich ustach albo policzkach rekompensowały naprawdę wiele.

     - Chyba nie potrafię poradzić sobie z tym, że jesteś tak rozpoznawany - wyznałaś.
     - Przeszkadza ci to?
     - Trudno żeby nie przeszkadzało, Cal. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że gdziekolwiek nie wyjdę otacza mnie tłum ludzi.
     - Wiem.
      Calum ruszył w Twoją stronę i objął Cię ciasno, układając głowę na Twoim ramieniu. Zaśmiałaś się cicho, czując jaką niewygodną pozycję musiał przyjąć, by przytulić się do Ciebie w ten sposób. Uniosłaś rękę i delikatnie przeczesałaś nią włosy Caluma, uważnie obserwując jak ciemne kosmyki prześlizgują się przez Twoje palce. Calum zamknął oczy i zamruczał cicho, a przez Twoje ciało przebiegł znajomy dreszcz podniecenia. Nie liczyłaś czasu, kiedy staliście tak objęci w pustym salonie w domu Caluma. Niczego więcej wtedy nie potrzebowałaś, bo bliskość osoby, której oddałaś swoje serce zwyczajnie wystarczała. Przerażała Cię myśl jak bardzo uzależniłaś się od Caluma i nie potrafiłaś tego zmienić. Chciałaś żeby był szczęśliwy będąc z Tobą, tak jak Ty byłaś szczęśliwa z Nim.
     Zacisnęłaś oczy, kiedy w końcu powiedziałaś:
     - Dobrze. Chodźmy.
     - Naprawdę? - Calum poderwał głowę i spojrzał prosto w Twoje oczy.
     - Tak, naprawdę - wypuściłaś ze świtem powietrze. - Nie mogę przecież siedzieć wciąż zamknięta w domu.

     Zadziwiająco łatwo było Mu ulec. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden dotyk, a Ty wiedziałaś już, że przegrałaś. Calum też to wiedział, dlatego teraz delikatnie gładził Twój odsłonięty kawałek skóry między koszulką, a spodenkami. Drżałaś cała, kiedy słodkimi pocałunkami pokrywał Twoją szyję i odsłonięte ramię. Każdy dotyk Caluma, każde delikatnie muśnięcie sprawiało, że Twoja skóra płonęła żywym ogniem, a serce galopowało, zbyt szybko byś mogła za nim nadążyć.
     - Musimy się zbierać, jeżeli chcemy zdążyć - Calum wymamrotał w Twoją szyję. Skuliłaś się, kiedy ciepły oddech połaskotał Twoją skórę.
      - Naprawdę masz teraz ochotę na film? - zapytałaś, nie wiedząc skąd znalazło się w Tobie tyle pewności siebie, ale póki ona była miałaś zamiar ją wykorzystać.
     Zabrakło Ci tchu, kiedy Calum spojrzał na Ciebie wygłodniałym wzrokiem. Jego oczy były o odcień ciemniejsze i świeciły tajemniczo, usta miał zaczerwienione od pocałunków, a włosy seksownie zburzone. Był
przerażająco idealny

     Dostrzegałaś te spojrzenia rzucane Calumowi, a później Tobie. Chociaż mijane dziewczyny nie podbiegały tłumnie i nie błagały o autograf, zupełnie nie kryły się z ciekawością czy uwielbieniem do Caluma i często z wrogością do Ciebie. Mocniej ścisnęłaś dłoń chłopaka, a drugą rękę owinęłaś wokół Jego ramienia, przytulając się do silnego ciała. 
     - Cześć - przed Wami pojawiła się wysoka dziewczyna ze śmiesznie przystrzyżoną grzywką i trzema zielonymi pasemkami w brązowych włosach. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale czy mogłabym cię prosić o autograf? I zdjęcie? - zapytała zwracając się do Caluma.
      Nie spojrzał nawet w Twoją stronę. Zwolnił uścisk i wyszedł krok do przodu do uśmiechniętej dziewczyny. Za nią zauważyłaś jeszcze dwie, które rozmawiały szeptem, śmiejąc się do siebie. Poczułaś się niepewnie bez wsparcia Caluma, który był zajęty rozdawaniem autografów i pozowaniem do zdjęć. Patrzyłaś na Jego coraz szerszy uśmiech i świecące oczy i naprawdę mogłaś wyczuć jaki był szczęśliwy. Zaczęłaś przeplatać włosy między palcami i spuściłaś głowę, kiedy usłyszałaś jak jedna dziewczyna mówiła coś o Twoich paskudnych butach, a druga dodała, że Calum mógł lepiej trafić. Szybko sprawdziłaś czy usłyszał cokolwiek, ale był zbyt pochłonięty swoimi sprawami. 
     Zwykłe beżowe sandałki pasowały do jasnych spodenek i dżinsowej koszuli. Nie były najnowsze i po chwili wpatrywania zauważyłaś na paskach drobne zgięcia i przetarcia. Nie powinnaś była przejmować się tymi głupimi tekstami, bo zdawałaś sobie sprawę, że są one wypowiadane przez zazdrość, ale pozostawiona z boku i w cieniu czułaś się mniej pewniej. Ktoś stanął obok Ciebie, kiedy patrzyłaś na zegarek zdając sobie sprawę, że spóźniliście się na film już dziesięć minut. Właśnie dlatego wolałaś zostać w domu, czując, że całe wyjście skończy się właśnie w ten sposób, ale Calum był nieustępliwy i naprawdę przekonujący.
    - Męczące trochę, nie?
     Podniosłaś wzrok na uśmiechniętą blondynkę, bawiącą się swoim telefonem. Zastanowiło Cię co robiła tutaj z Tobą, ale jeżeli liczyła na to, że jakimś sposobem zaprowadzisz Ją do Caluma mogła się rozczarować. W ścisku, który wytworzył się przed kinem nawet nie potrafiłaś dostrzec swojego chłopaka. Kątem oka zarejestrowałaś, jak ochroniarze zaczęli próbować zapanować nad wszystkim.
      - Jestem Becca.
      - Nia - powiedziałaś roztargniona i spięłaś się, kiedy usłyszałaś śmiech dziewczyny.  
      - Tak, wiem. 
     Zapadła między Wami cisza podczas której nerwowo sprawdzałaś godzinę, coraz bardziej rozczarowana, że kolejne wyjście z Calumem mogłaś zaliczyć do nieudanych.
      - Podoba mi się twoja torba - blondynka znów się odezwała wskazując na brązową torebkę, która trzymałaś w lewej ręce.
     - Dzięki - uśmiechnęłaś się. - Ładna sukienka - powiedziałaś szczerze, bo długa sukienka w odcieniach pastelowego błękitu i różu naprawdę wpadła Ci w oko. 
     - Powinnaś mu powiedzieć, że źle się czujesz w takim tłumie.
     - Co? Nie, jest dobrze - pokręciłaś głową. - Wiem, że muszę się nim trochę podzielić.
     - Mimo wszystko nie powinien cię tak zostawiać, nie? 
     - Nikt mnie nie zostawia - odpowiedziałaś szybko, czując potrzebę bronienia Caluma. 
     - Jak chcesz - blondynka wzruszyła ramionami. - Wydaje mi się po prostu, że trochę o tobie zapomniał. 

Czwarty raz, kiedy zobaczyłaś Caluma od Waszego rozstania, był w sobotę przed południem. Zmęczona ciągłym gadaniem taty o tym, że przestałabyś się kisić w domu, w końcu z niego wyszłaś. Po długiej wewnętrznej walce z samą sobą napisałaś do Chloe czy nie chciałby się zobaczyć, ale Ona odpisała, że ma dzisiaj u siebie dziadków. Może tak było nawet lepiej. Obawiałaś się, że nie potrafiłabyś nawet z Nią porozmawiać - zbyt długo byłaś sama. Do Hayley bałaś się wysłałaś jakiegokolwiek smsa. Paniczny strach przed tym co mogłaby Ci powiedzieć i jak się zachować blokowały Twoje ruchy, kiedy chciałaś wystukać na klawiaturze jakieś sensowne zdanie. 
     Pogoda była ładna, nawet jeżeli promienie słońca co chwilę przysłaniane były przez białe chmury. Odchyliłaś głowę ciesząc się lekkimi podmuchami wiatru i tym, że w końcu wyrwałaś się spod uważnych spojrzeń taty. Od Jego srogiego wzroku paliła Cię cała skóra i miałaś problemy z zejściem do salonu czy kuchni, kiedy On tam siedział. 
     Szłaś przed siebie, kiedy znajoma bluza przerzucona przez ramię przykuła Twoją uwagę. Od razu ją rozpoznałaś, bo często w niej chodziłaś, kiedy robiło Ci się zimniej. Przestępowałaś z nogi na nogę i naciągałaś na ręce rękawy lnianej bluzki, nie wiedząc czy stać czy uciekać. Krzyczałaś na siebie w myślach, żeby jak najszybciej się stąd ulotnić, ale nie potrafiłaś się ruszyć. Przyglądnęłaś się swoim spranym legginsom, których nogawki podciągnęłaś do kolan i zwykłym szarym sportowym butom. Potem dotknęłaś ręką włosów, sprawdzając czy kok się nie rozwalił, ale prócz kilku wystających kosmyków - co nie było nowością - wszystko wyglądało dobrze. Coraz mocniej ściskałaś trzymający w ręku telefon i póki nie odłamałaś kawałka case'a, nie zdawałaś sobie sprawy ile siły wkładałaś w uścisk. Kiedy serce galopowało tak szybko jak jeszcze nigdy, zastanawiałaś się czy nie podejść i zagadać, bo chodziło o sam kontakt z Calumem. Chciałaś usłyszeć Jego głos, przypomnieć sobie, jak to było, kiedy wypowiadał Twoje imię i na chwilę zapomnieć o całym świcie. Ale potem coś Cię zaniepokoiło i kłujący, głęboki ból w Twoim sercu znów się odezwał.
     Koło Caluma szła dziewczyna. Uśmiechała się szeroko, przez co w policzkach robiły Jej się urocze dołeczki i cały czas mówiła, żywo przy tym gestykulując. Czasami odrzucała głowę do tyłu i śmiała się głośno, kiedy Calum się odzywał. Kładła Mu rękę na ramieniu w poufałym geście od którego robiło Ci się niedobrze, a On obserwował Ją z cichą fascynacją.
     Miała jasne kręcone włosy i uśmiech tak ciepły i szeroki, że rozświetlał całą twarz. Była niższa od Caluma, a nawet od Ciebie i żywsza w każdym geście i słowie. Rozpierana przez energię pewnie stawiała kroki i okręcała się wokół własnej osi. Patrzyłaś z zazdrością, jak długa, jasno niebieska spódnica powiewała przy każdym Jej ruchu, a biały podkoszulek odsłaniał szczupły brzuch. W słońcu zamigotał kolczyk, który miała w pępku. Calum musiał zwrócić na niego uwagę. Zawsze kiedy widział dziewczynę z tatuażem albo kolczykami w niecodziennym miejscu nie mógł oderwać od niej wzroku - nie lubiłaś tego, bo czułaś, że Calum Ci ucieka, ale sama bałaś się igieł, więc nigdy nie myślałaś, żeby ozdabiać swoje ciało.

     Wbiłaś paznokcie w rękę, kiedy dziewczyna zbliżyła się do Caluma jeszcze bardziej, a On po chwili objął Ją w pasie. Zwróciłaś uwagę, że Jego ręka leżała na odsłoniętej skórze, a palcem kreślił na niej powolne kółka. Szli koło siebie, co chwilę posyłając sobie uśmiechy od których robiło Ci się niedobrze. Wtedy właśnie coś w Tobie umarło na dobre.
     Cieszyłaś się, że kiedy wróciłaś do domu nikogo w nim nie było. Czując się pusta w środku. Nie byłaś pewna czy miałabyś odwagę i siłę spojrzeć rodzicom prosto w twarz. Byłaś przerażona otępieniem i swoim ciałem nad którym traciłaś kontrolę. Uczucie niczego było gorsze niż ból, który czułaś przez ostatnie tygodnie. Teraz nie wiedziałaś co ze sobą zrobić - nie byłaś pewna czy chciałaś umrzeć czy dalej żyć, bo wszystko było Ci obojętne. Naprawdę chciałaś poczuć cokolwiek, ale nie potrafiłaś. To tak jakbyś pogodziła się z porzuceniem przez Caluma, ale jednocześnie wciąż nie potrafiłaś się z tego otrząsnąć.
     Chwilę błąkałaś się po kuchni. Czego szukałaś - nie wiedziałaś. Nie pamiętałaś też czemu otworzyłaś lodówkę, ale na widok dwóch butelek z zimnym piwem od razu poczułaś, że w końcu wiesz co powinnaś zrobić.
     Nie byłaś fanką alkoholu, a piwo zwyczajnie Ci nie smakowało, ale teraz było ono po prostu odpowiednie. Bez problemów znalazłaś otwieracz i odkapslowałaś dwie butelki z których piłaś na zmianę. Pierwsze łyki były najgorsze; od gorzkiego wykrzywiałaś twarz i kręciłaś głową, chcąc pozbyć się smaku z ust, ale w końcu piwo zaczęło Ci smakować, a ciało przyjemnie się rozluźniło.
      Siedziałaś na podłodze w kuchni, uśmiechając się do siebie głupio. Chyba wtedy nawet nie myślałaś - miałaś pustkę w sercu i w głowie, ale teraz była to przyjemna pustka, która mogłaby trwać dłużej. To dlatego, ledwo podnosząc się na nogi i łapiąc równowagę, zaczęłaś przeszukiwać szafkę w salonie w której rodzice chowali alkohol na różne okazje. Znalazłaś jakieś jedno białe wino i dwa czerwone, które miałaś zamiar wziąć, ale kiedy w oczy rzuciła Ci się prawie pełna butelka wódki, wzięłaś właśnie ją.
     Wpatrywałaś się w przeźroczysty płyn, nie za bardzo wiedząc jak się za niego zabrać. Choć byłaś już nieźle wstawiona, to wódka wciąż śmierdziała i nawet bez kosztowania jej, powodowała u Ciebie mdłości. Ale był to alkohol, a alkohol pomagał - nie powinno było mieć dla Ciebie znaczenia jak smakował.
     Po czterech, albo pięciu łykach, które przepijałaś sokiem arbuzowym, którego nienawidziłaś, zgłodniałaś. Chwiejąc się, podeszłaś do lodówki i wyjęłaś z niej kilka rodzajów sera, szynkę, jakieś warzywa, a z szafek obok powyjmowałaś kremy czekoladowe i orzechowe. Bawiło Cię, gdy wycinałaś z chleba upośledzone głowy Myszki Miki, którym odpadały uszy. O mało się nie zacięłaś i nie upuściłaś słoika z Nutellą, kiedy za pomocą dużego noża nadającego się do krojenia surowego mięsa, próbowałaś wyciągnąć krem i posmarować nim kromkę. Czy było Ci niedobrze? Chyba jeszcze nie. Butelka wódki wciąż czekała aż ją opróżnisz, a Ty nie zamierzałaś jej zawieść. Poważnie - dlaczego wcześniej nie wpadłaś na pomysł żeby się upić? Mogłabyś chodzić teraz cały czas pijana, skoro lekarze i rodzice zabrali Ci te jebane tabletki. Miałaś dobry humor po alkoholu, a wszyscy przecież chcieli, żebyś znów się uśmiechała, prawda?
     Z Michael'em kiedyś zrobiliście trzydzieści osiem kanapek z masłem czekoladowym i bananami. Cholera, skąd mieliście wtedy tyle bananów? Uśmiechnęłaś się na to wspomnienie, bo było dobre i proste. Twoje życie wtedy nie miało żadnych komplikacji - co takiego złego zrobiłaś kiedyś, że teraz musiałaś tak za to płacić? Tęskniłaś za tymi chłopakami i żałowałaś, że kiedy miałaś taką możliwość nie spędzałaś z Nimi więcej czasu, ale dla Ciebie zawsze był tylko Calum.
     Cholera. Calum.
     Jasna. Pierdolona. Cholera!
     Zrobiło Ci się niedobrze na widok kanapek, które sobie zrobiłaś. W napadzie złości wyrzuciłaś wszystko do kosza na śmieci, a potem, zupełnie niechcący strąciłaś butelkę z wódką, która rozbiła się o twarde kafelki. Zaklęłaś pod nosem, kiedy alkohol rozlał się prawie na pół kuchni, a szkło rozbryzgało się we wszystkich kierunkach. Chciało Ci się wymiotować na samą myśl jak żałosna byłaś, a alkohol, który miałaś wypić zmarnował się - potrzebowałaś go!

     Stałaś pośrodku tego dziadostwa w jasnym podkoszulku, czarnych legginsach i różowych skarpetkach, zupełnie nie potrafiąc zebrać myśli i zmusić się do jakiegokolwiek działania. Stałaś i patrzyłaś na bałagan, który zrobiłaś, na puste butelki po piwie i otwarte drzwi lodówki. A potem się rozpłakałaś.
     Płakałaś aż zabrakło Ci łez, więc potem już tylko głośno krzyczałaś wyrzucając z siebie wszystkie złe, nagromadzone w Tobie uczucia. Kogo wtedy bardziej nienawidziłaś - Caluma czy siebie? Caluma za to, co Tobie zrobił, czy siebie za to, że pozwoliłaś Mu na to wszystko? 


✕  ✕ 
Pierwsza sprawa: załamuje się pisząc to, tym bardziej, że jestem w podobnej sytuacji co Nia. Teoretycznie żaden chłopak mnie nie porzucił, ale jest kilka rzeczy, które się zgadzają. Często opisuje tu własne uczucia i potem wysiadam psychicznie -.- 
Teraz jaśniejsza strona! Ładnie się dzieje, co? A podzieje się jeszcze wiele. Zupełnie nie wiedziałam, że ta cała historia potoczy się w takim, a nie innym kierunku. Fajnie samą siebie zaskakiwać! Na Gwiazdkowy prezent mogę Wam zdradzić, że Calum jeszcze ładnie namiesza.
Skoro już poruszyłam temat Świąt: życzę Wam wszystkiego dobrego! Zdrówka, uśmiechu każdego dnia, niezapomnianego czasu spędzonego z najbliższymi i dużo dużo miłości! 
I jeszcze na sam koniec tego długiego poematu chciałabym Wam ogromnie podziękować za każde słowo zostawione w komentarzu. Nie zawsze na każdy odpowiem, ale każdy jest dla mnie ważny i powoduje u mnie ogromny uśmiech. Dzięki Wam tworzę tę historię dalej, za co ogromnie dziękuję!♥
*Jeżeli przypadkiem się nudzicie i jeszcze większym przypadkiem chcielibyście dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, zapraszam do kliknięcia w zakładkę "Jo."




4 komentarze:

  1. Ojej. Nie łam się. Ff jest naprawdę świetny, a ja Cię kocham.
    No, no, no.... Cal nieźle namiesza... Już nie mg się doczekać.
    Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To ff jest świetne, uwielbiam czytać opisy uczuć są fantastyczne, tylko szkoda,że pisane po Twoich przeżyciach.
    Ciekawe co znowu namiesza Calum....................
    Czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko - na szczęście! - pisane jest na moich przeżyciach. Przynajmniej pisząc to, bardziej mogę się wczuć :D
      Dziękuję♥

      Usuń
  3. Już czekam, w czym jeszcze Calum tak bardzo namiesza?

    OdpowiedzUsuń