15.02.2015

[ 12 ]

Calum uśmiechnął się do Ciebie i trącił łokciem, żebyś w końcu się poruszyła. Już jakiś czas siedziałaś na kanapie zamyślona i niepewna, czy między Wami nadal jest w porządku. Oczywiście, że było w porządku. Ale Calum z chłopakami wrócili do domu po dość długiej nieobecności, więc wątpliwości pojawiały się same.
     - Idę się napić, chcesz coś?
     Calum pokręcił głową, przeciągając się i wyjmując telefon z kieszeni spodni. Wzruszyłaś ramionami idąc w kierunku kuchni. Kiedy przygotowywałaś sobie picie, co chwilę wyglądałaś z za rogu i obserwowałaś leżącego na kanapie Caluma. Szybko przewijał coś w swoim telefonie, a potem zatrzymał się chyba na jakimś tweecie i roześmiał głośno. Przyjemne ciepło pojawiło się w okolicy serca na ten dźwięk. Tak dawno go nie słyszałaś i tęskniłaś mocno. Z drugiej strony odkąd Calum był u Ciebie zaśmiał się dopiero drugi raz. Tak jakbyś już Go nie bawiła, ale te myśli było chore, więc próbowałaś je od siebie odciągnąć. Chciałaś spędzić z Calumem każdą chwilę, którą mieliście wolną, wiedząc, że za chwilę znowu się rozstaniecie.

     - Luke wpadnie –  powiedział Calum, podchodząc do blatu, gdzie kroiłaś cytrynę do wody. - Masz coś przeciwko? 
    Zaprzeczyłaś, uśmiechając się na myśl o blondynie, którego widziałaś przez chwilę na lotnisku. Zdziwiło Cię, że Luke chciał do Ciebie przyjść, ale miło byłoby Go zobaczyć jeszcze raz i może jakoś delikatnie podpytać o zachowanie Caluma. Próbowałaś nie dopuszczać do siebie myśli, że w trasie Calum mógł Cię zdradzić - przecież coś takiego nawet nie mogło wchodzić w grę. Chciałabyś być silniejsza i pewniejsza Waszej miłości, a przede wszystkim siebie. Westchnęłaś głęboko, co Calum zauważył i objął Cię w talii, patrząc pytająco.
     - Jest okay – powiedziałaś, chcąc wierzyć, że to prawda. Że te wątpliwości i strach są tylko chwilowe. – Naprawdę. Dobra, nie jest okay. Denerwuję się tylko.
     - Czym?
     - Między nami nic się nie zmieniło, Cal? - zapytałaś, zamiast odpowiedzieć na Jego pytanie. - Nie zmieniłeś zdania co do mnie?
     Nawet jeżeli Twoje pytanie Go zmieszało, nie dał po sobie tego poznać. Objął Cię za to ciaśniej i zaczął gładzić po włosach, zakręcając ciemne kosmyki wokół swoich palców.
     - Głupia jesteś, Nia. - Zmrużyłaś oczy, kiedy chuchnął Ci w twarz powietrzem, odsuwając włosy spadające na twarz. - Gdyby mi się coś odwidziało na pewno nie siedziałbym tu teraz z Tobą.
     Uśmiechnęłaś się, ale uśmiech ten nie sięgał oczu. Chwilę potem Calum odsunął się od Ciebie i nieprzyjemny chłód uderzył w Twoje ciało, nie tylko z powodu braku dotyku chłopaka. Atmosfera między Wami uległa zmianie, ale naprawdę nie chciałaś tego roztrząsać.
     Calum też robił dobrą minę do złej gry, czując że dłużej nie może tego ciągnąć, ale kiedy patrzył w Twoje smutne brązowe oczy żadne ze słów, które chciał wypowiedzieć nie potrafiły przejść Mu przez gardło. Zanim zdążyłaś odezwać się ponownie, rozbrzmiał dzwonek domofonu. Nacisnęłaś przycisk wiedząc, że to Luke i pobiegłaś otworzyć drzwi.
     - Podobno nie chciało ci się pić – powiedziałaś do Caluma, kiedy wróciłaś do kuchni i siadłaś na Jego kolanach.
     - Zaschło mi w gardle od tej poważnej rozmowy.
     - Jasne - zdołałaś mruknąć. Spuściłaś wzrok na pierścionek z białego złota, który nosiłaś na palcu, kiedy cisza w kuchni zaczynała być dusząca.
     Calum odstawił szklankę i ku Twojemu zdziwieniu przyciągnął Cię bliżej. Smakował słodko, a usta miał ciepłe i miękkie. Przez chwilę siedziałaś biernie, ale czując ponaglający uścisk dłoni Caluma na Twoim biodrze odpowiedziałaś na pocałunek. Przez chwilę miałaś wrażenie, że znalazłaś swoje miejsce na ziemi, a gdybyś mogła, spędziłabyś w ramionach Caluma całą wieczność.
    - Kto mądry zostawia drzwi otwarte, żeby was zabili? – Do domu wpadł zdyszany Luke. Spojrzał w Waszym kierunku z uśmiechem, który wyglądał na mocno wymuszony.
     - Drzwi były zamknięte – powiedziałaś schodząc z kolan Caluma. - Otworzyłam je przed chwilą. Miło, że wpadłeś.
     Luke znów wymienił uważne spojrzenie z Calumem, co nie umknęło Twojej uwadze, a potem powiedział:
     - Nie miałem co robić, a was samych na długo zostawiać nie wolno - Luke zabawnie poruszył brwiami, a Calum rzucił w Niego świstkiem papieru, który przeleciał obok blondyna.
     Z rozmysłem nie skomentowałaś tego dziwnego zachowania, ani ostatniego zdania Luke'a. Znów skierowałaś swoje korki w kierunku szafek.
     - Jak wolisz - powiedziałaś tylko. - Chcesz coś do picia albo jedzenia?
     - Jeśli masz Starburst?
     Wyciągnęłaś z szafki słodycze i rzuciłaś w kierunku Luke'a, który z otwartą paczką skierował swoje korki do salonu, gdzie rzucił się na kanapę. 
     - Podobno rodzice wyjechali.
     - Podobno - zgodziłam się. - Skąd wiesz?
     - Ptaszek o imieniu Hayley wyćwierkał. - Zmarszczyłaś brwi na wspomnienie przyjaciółki, która jednak  rzadko przebywała w towarzystwie chłopaków. W ogóle nie rozumiałaś co robił u Ciebie Luke i czemu co chwilę przewiercał wzrokiem Caluma, ale za każdym razem kiedy to robił, Tobie związywał się supeł w żołądku.
     - To kiedy wracają?
     - Jutro rano. A co, chcesz tu nocować? - zapytałaś siadając obok Luke'a i robiąc miejsce dla Caluma.
     - Jeżeli będę musiał. - Chłodny ton Luke'a zaalarmował Cię.
     - Jesteś tu jako ochroniarz, czy kto?
     - Ashton rzucił coś, że przydałoby się Wam towarzystwo.
     - Ashton? - Tym razem w końcu odezwał się Calum. Wydawał się być opanowany, ale w Jego wzroku dostrzegłaś budzącą się złość. - Sądziłem, że nie będzie się wtrącać.
     - Nie będzie się w trącać w co?
     - To nie dotyczy ciebie, Nia - Calum zgromił Cię wzrokiem.
     - Byłbym innego zdania - powiedział Luke za co został zepchnięty przez Caluma z kanapy. Patrzyli na siebie uważnie, aż w końcu Luke uniósł ręce w geście poddania i znów usiadł obok Ciebie.
     - A to, co było? - odwróciłaś się do Caluma, który myślami był już zupełnie gdzie indziej. Nie uzyskałaś odpowiedzi, wiec przełknęłaś gorycz rozczarowania, że Twój chłopak znów Cię od siebie odsuwał i starłaś się skupić na filmie i jedzenie cukierków. Czarne myśli nie dawały Ci spokoju, że Twoje życie zaczyna się rozsypywać.
     - Idę się umyć – oznajmiłaś, kiedy poczułaś, że oczy zaczęły Ci się zamykać. Wyplątałaś się z objęć Caluma i zwróciłaś się do Niego, a potem do Luke'a:
     - Na moim łóżku leży torba z twoimi rzeczami, Cal. Jeżeli Luke nadal będzie chciał zostać na noc, pożycz mu coś.
     - Nie będzie chciał - Calum warknął przez zaciśnięte zęby. Nie skomentowałaś tego, wychodząc na górę po schodach. Zanim zniknęłaś w swoim pokoju, gdzie wyciągnęłaś torbę Caluma z szafy i swoją piżamę, usłyszałaś podniesiony głos swojego chłopaka. Korciło Cię żeby zawrócić i podsłuchać, ale miałaś wrażenie, że to dziwnie zachowanie dzisiaj miało coś wspólnego z Tobą. Wolałaś jeszcze trochę pożyć w słodkiej nieświadomości i łudzić się, że między Tobą, a Calumem naprawdę nic się nie zmieniło.


Siedziałaś nad książką, próbując skupić na czymś swoją uwagę, kiedy dzisiejszego dnia po raz piąty pod rząd rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a Twoja mama po raz siódmy odsyłała Ashtona do siebie. Nie chciałaś Go widzieć, nie teraz, kiedy wspomnienia sprzed dwóch dni były tak żywe. Czułaś się zraniona i oszukana przez osobę, której powoli powierzałaś swoje życie. To było tak niesprawiedliwe, że kiedy myślałaś, że stajesz na nogi, cały świat znów Ci się walił.
     Mama nie potrafiła zrozumieć czemu musi odsyłać "tego miłego chłopaka". Widziała w Ashtonie bohatera i Twojego przyjaciela, kogoś dzięki komu znów zaczynałaś się uśmiechać. Nie podobało Jej się Twoje zachowanie i najchętniej wpuściłaby Ashtona do domu i poczęstowała herbatą albo innym napojem, kiedy Ty zdecydowałabyś się w końcu wyjść ze swojej kryjówki.
     - Wybacz Ashton, ale Nia nie chce cię widzieć - Jackie Madsen posłała w kierunku chłopaka przepraszający uśmiech, kiedy zsuwała okulary z nosa.
     - Chciałbym żeby mnie chociaż wysłuchała.
     - Rozumiem cię, ale nie mogę jej do niczego zmusić. Spróbuj jutro, dobrze?
     Twoja mama patrzyła z niemałym strachem za Ashtonem, który znikał za zakrętem. Próbowała zachować spokój i postawić się w Twojej sytuacji, ale minęło tyle czasu wypadku, a Ty wciąż nie potrafiłaś się pozbierać. Nie wytłumaczyłaś też, dlaczego to wszystko sobie zrobiłaś, choć brak odwiedzin Caluma u Ciebie był jasną wskazówką.
     - Ashton poszedł.
     - To dobrze - mruknęłaś udając zainteresowanie tym co czytałaś. Oderwałaś wzrok od kartek dopiero kiedy ręka mamy z echem wylądowała na biurku obok Twojej ręki. Podskoczyłaś zaskoczona takim rozwojem wydarzeń.
     - Powiesz mi co się stało?
     - Nic.
     - To nie jest odpowiedź, której oczekiwałam.
       Rozzłościł Cię sposób w jaki patrzyła na Ciebie mama; z tymi rękami na biodrach i uniesionymi brwiami.
     - A ja nie oczekiwałam, że będziesz się tym interesować.
     Patrzyłyście przez chwilę na siebie, obie zaskoczone Twoim tonem i doborem słów. Obserwowałaś jak mama unosi zraniona głowę i przełyka ślinę wyraźnie powstrzymując się przed wybuchem. Świetnie. Nie chciałaś robić sobie wrogów w rodzicu.
     - Po prostu się martwię o ciebie, Nia.
     - Nic się nie dzieje. Naprawdę - upierałaś się. - Pokłóciłam się trochę z Ashtonem - wzruszyłaś ramionami i wróciłaś do przerwanej wcześniej lektury. Mama przestępując z nogi na nogę stała jeszcze chwilę nad Tobą, ale kiedy zrozumiała, że nic nie wyjdzie z rozmowy, wyszła.
     Próbowała być silna, bo przecież tego od niej wszyscy oczekiwali. Chciała być silna dla Ciebie żebyś mogła mieć w niej oparcie, ale oddaliłaś się od Niej tak bardzo, że Jackie czuła się zbędna. Zawiodła siebie, Ciebie i Roda, bo jako matka nie zauważyła, że dzieje się coś złego, nie potrafiła Cię uratować i nawet teraz nie mogła nic zrobić. Nie pozwalałaś jej na to, więc przytłoczona emocjami, zanim jeszcze wróciła do salonu, gdzie przeglądała dokumenty do pracy, oparła się o ścianę przyciskając dłoń do ust, tak by zagłuszyć płacz.
     Nie byłaś świadoma tego co się działo z Twoją mamą. Kiedy wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi, przeniosłaś wzrok na bladoniebieską ścianę na której wisiało podłużne lustro. Widziałaś siebie, ale to nie byłaś Ty. Nie wyglądałaś tak źle, jak na początku, gdy wróciłaś ze szpitala. Powoli oswajałaś się z myślą, że jesteś sama i zniszczyłaś sobie życie. Osoba na którą teraz patrzyłaś miała Twoje usta i krótsze włosy, ale spojrzenie pozbawione było życia. Byłaś pusta, zamknięta za szkłem by żadne emocje do Ciebie nie dotarły. Stałaś się mistrzynią w uciekaniu i zacieraniu uczuć, których nie potrzebowałaś.
      Telefon leżący na łóżku wyświetlaczem do dołu po raz kolejny zawibrował. Ashton. To było oczywiste, że to On pisał. Odblokowałaś telefon i przebiegłaś wzrokiem po smsie, który Ci wysłał. Potem spojrzałaś w kierunku okna, nie wiedząc co zrobić. Ashton Cię zdradził, żywił do Ciebie uczucia których nie powinien i chciał Cię wykorzystać - kto tak w ogóle robi?
     - Idź stąd - rzuciłaś, kiedy wychyliłaś się przez okno. Ledwo dostrzegłaś stojącego na trawniku Ashtona, który ginął w mroku nocy.
      - Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz.
      Chciałaś przekląć, ale powstrzymałaś się zagryzając zęby i przełykając niewypowiedziane słowa.
      - Po prostu idź - powtórzyłaś. - Nie chcę cię teraz nawet widzieć, a co dopiero rozmawiać.
     Ashton poczuł się jakby dostał pięścią w twarz. Uderzenie to na chwilę odebrało Mu powietrze i kiedy znów powrócił, zdążyłaś już zamknąć okno i zasłonić żaluzje. Z wściekłością wbił but w ziemię, wyrywając z niej trawę, a potem złapał się za głowę i głośno krzyknął. Wszystko w nim krzyczało i pulsowało od rodzącej się wściekłości, głównie na samego siebie, ale też na Ciebie za ograniczony umysł. Miałaś klapki na oczach i widziałaś tylko siebie - nie obchodzili Cię inni.
     - Pieprzona egoistka! - wykrzyczał idąc przed siebie. Nie powinien tak myśleć, ale myślał i nie powstrzymywał się od tego. Nie tylko Ty miałaś uczucia i z pewnością nie byłaś pępkiem świata, który przez resztę życia miał chodzić poszkodowany, raniąc przy tym wszystkich dookoła.
     Nie chciałaś krzywdzić Ashtona, nie kogoś kto był przy Tobie przez ten cały czas, ale jak miałaś odebrać jego zachowanie i słowa? To było niesprawiedliwe z Jego strony, że w tak krótkim czasie po wydarzeniach próbował się z Tobą skontaktować, kiedy Ty wciąż nie wiedziałaś co myśleć. Lubiłaś Ashtona. Był miły, kochany wręcz, łatwo było z Nim milczeć i śmiać się. W Jego towarzystwie potrafiłaś zapomnieć o wielu przyziemnych rzeczach i udawać kogoś kim nigdy nie byłaś. Ale z pewnością Go nie kochałaś. Nie sądziłaś, że jeszcze kiedykolwiek kogoś pokochasz, że zdobędziesz się na odwagę by ulokować w kimś tak silne uczucia i oddać całą siebie. Ashton też nie miał prawa cierpieć, tak jak Ty po Calumie.
     Później w nocy, kiedy zdołałaś usnąć, telefon leżący na stoliku zaczął o sobie przypominać.
     Przewróciłaś się na drugi bok zakrywając głowę jedną z poduszek na których spałaś. Kiedy telefon przy łóżku po raz kolejny zawibrował, a pokój rozjaśnił się bladym światłem wyświetlacza, sięgnęłaś po niego ręką. Przetarłaś oczy ręką i próbowałaś zobaczyć, kto o drugiej w nocy się do Ciebie dobija, ale jasne światło raziło Cię w oczy. Telefon chwilę wibrował, a potem przestał. Zmniejszyłaś jasność wyświetlacza i dopiero wtedy zdołałaś zobaczyć, kto próbował się z Tobą skontaktować aż cztery razy i wysłał sześć smsów.
     Zastygłaś z jedną ręką uniesioną nad telefonem, nie widząc jaki powinien być Twój kolejny ruch. Kilka razy próbowałaś nacisnąć słuchawkę, ale powstrzymywałaś się. Łatwiej było kiedy, nie musiałabyś decydować czy dzwonić, więc kiedy telefon znów zawibrował i popłynęła  z niego delikatna melodia odetchnęłaś. Ucieszyłaś się, że nie musiałaś oddzwaniać.
     - Halo?
     Twój głos był cichy, trochę zaspany ale przede wszystkim bardzo niepewny.
     - Nia? Jasna cholera, to poważnie ty?
     Odsunęłaś od siebie telefon, kiedy głos drugiej osoby i muzyka lecąca w tle były zbyt głośne.
     - Sam do mnie dzwonisz, Calum.
     - No taak. Dobra, wiem, ale nie myślałem, że rzeczywiście odbierzesz.
     - Czego chcesz?
     Calum przez chwile nie odpowiadał, więc zaczęłaś się zastanawiać czy przypadkiem nie rzucił gdzieś telefonu i nie poszedł po kolejną butelkę piwa.
     - Jesteś tam? - zapytałaś dla pewności. Och, to było głupie. Powinnaś była od razu się rozłączyć, ale ręka jakby przykleiła się do telefonu.
       - Nie tęsknisz za mną, Nis? Przed chwilą Mikey przyprowadził jakąś dziewczynę, która pachniała trawą. Twoje włosy zawsze pachniały rumiankiem, dalej pachną?
     - Rozłączam się.
     - Szkoda, że je obcięłaś - zawiesił na chwilę głos. - To jak, przyjdziesz? Kurwa, jebane piwo... - mruknął do siebie. - Nie czekaj! Nie po to dzwonię! Poszedłem do jakiegoś baru, ale teraz zostałem chyba sam i jestem trochę najebany.
     Nie brzmiał jakby był "trochę". Tak naprawdę ledwo mogłaś Go zrozumieć, a oczami wyobraźni widziałaś jak ledwo siedzi na jakimś krześle utrzymując pionową pozycję ciała, ze wzrokiem zamglonym i zupełnym brakiem orientacji.
     - Calum - ostrzegłaś. Ale Jego czy siebie?
     - Wiesz, że nie mogę tak wrócić do domu. Zabiją mnie tam.
     - Nie przyjadę po ciebie.


✕  ✕  ✕ 
A macie. Zwyciężyłam sesje (brawa dla mnie!), więc wzięłam się za pisanie. Cudem napisałam. C u d e m. Nie uskarżając się rzecz jasna. Myślałam czy nie dać akcji z Calumem do kolejnego rozdziału, ale nie dałabym rady. Wybaczcie. W piątek byłam na ASDFGHJKL koncercie Eda Sheerana♥♥♥♥♥ i jedyne o czym mogę myśleć, to jak cudownie było, co było w każdej minucie występu, jak piękny ma głos, jak prawdziwe piosenki pisze i w ogóle miłość! Dla mnie to ogromne przeżycie, bo od trzech lat jestem ogromną fanką i Eda i jego twórczości, więc aaaaa!!!♥♥♥
+ Jeżeli chcecie przeczytać krótką relację i zobaczyć filmik nagrywany kalkulatorem, ewentualnie lodówką (no okay, może tak źle nie jest), to zapraszam (: KLIK

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że z każdym rozdziałem zaczynam coraz większą nienawiścią darzyć główną bohaterkę.To taka trochę zraniona księżniczka. Ale zazwyczaj nie lubię głównych bohaterek, więc wszystko mamy w normie ;)
    Rozpływam się nad tym sposobem prowadzenia narracji, naprawdę. Kocham go, a jest tak rzadko używany i wielki szacunek dla Ciebie za korzystanie z niego.
    No i jak w moim komentarzu mogłabym zapomnieć o pijanym Calumie, który nagle sobie przypomina o naszej Nii.
    Gratuluję zdania sesji i bardzo zazdroszczę koncertu Eda, płakałam przez cały piątek, bo mnie tam nie było.
    Na koniec mojego dziwnego komentarza rzucę chamską reklamą mojego bloga, może mnie za to nie zjesz i nawet do mnie wpadniesz ;)
    http://pakt-samobojcow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A może jednak przyjedzie po niego, a on zrozumie że nie bez przyczyny zadzwonił właśnie po nią, słowa pijanych to myśli trzeźwych, mam nadzieje, że Calum może nadal podświadomie ją kocha i jak najszybciej to zrozumie
    / xxx ( wpadłam na chwilkę dlatego nie zalogowana)

    OdpowiedzUsuń