30.01.2015

[ 11 ]

Różnie wyobrażałaś sobie spotkanie z Calumem. Jeszcze na początku były do marzenia, że kiedy się zobaczycie wszystkie uczucia odżyją, porozmawiacie i znów będzie tak jak  dawniej. Potem chciałaś, żeby Calum chociaż zobaczył co z Tobą zrobił i mimo, że nienawidziłaś litości to istniała myśl, że może chłopak do Ciebie wróci. Pragnęłaś rzucić się na Niego, a równocześnie odejść z podniesioną głową i patrzeć, jak Calum żałuje, że Cię stracił - bo byłaś dla Niego za dobra. Ostatnią rzecz sobie wmawiałaś - że rzeczywiście jest za dobra i czasami nawet w to wierzyłaś. 
     Myślałaś o tym, by spotkać się w parku na ławce, może w centrum handlowym albo na rogu jakiejś ulicy, ale żadne z tych miejsc nie było odpowiednie. Raz tylko pod uwagę wzięłaś swój dom i swój pokój, ale widok Caluma w miejscu, gdzie od jakiegoś czasu był tylko Twój świat, to mogło być zbyt wiele. Nawet nie chciałaś wyobrażać sobie jakby to było, gdyby Calum znów stanął pośrodku Twojej sypialni, albo usiadł na łóżku na którym kiedyś spaliście ciasno objęci, bojąc się wypuścić nawzajem z ramion.
     Tak naprawdę żadne z miejsc o których myślałaś nie było dobre, bo to spotkanie nie było dobre. Zadzwoniłaś do Niego z trzęsącymi się dłońmi i niepewnym głosem, pozwalając Mu wybrać czas i punkt, gdzie się zobaczycie, bo to Ty musiałaś się dostosować do napiętego grafiku chłopaka. Calum na początku wspomniał coś o swoim domu i zamarłaś na chwilę, kiedy pokusa rozłączenia się i rzucenia telefonem w przeciwległy kąt była nagle zbyt duża. Nie, Jego dom też nie wchodził w grę. Jak miałabyś znaleźć w sobie siłę na rozmowę, kiedy znajdowałabyś się w otoczeniu rzeczy i zapachów, które niegdyś były dla Ciebie równoznaczne ze szczęściem? Dlatego teraz siedziałaś w jakiejś kawiarni z zamówionym sokiem przed sobą i plątaniną myśli w głowie. Potrzebowałaś jak najszybciej się uspokoić, znaleźć pytanie od którego miałabyś zacząć i odsunąć od siebie uczucia do Caluma, które wciąż w Tobie żyły.
     W dłoniach miałaś telefon, który był już cały mokry od ciągłego trzymania i był jednym Twoim ratunkiem, bo Chloe i Hayley czekały w pogotowiu na znak, gdyby coś poszło nie tak. To było śmieszne, bo przecież gdyby rzeczywiście coś poszło źle, to dziewczyny nie wpadłyby do lokalu i nie wyciągnęły Cię z niego, szczebiocząc coś o tym jak długo się nie widziałyście i że czas na zakupy - ale one właśnie tak to widziały. Nie chciałaś tracić przyjaźni, którą przed chwilą odzyskałaś, ale chyba jedyną osobą, którą czułaś, że potrzebujesz był Ashton.
     Jeszcze wczoraj nie byłaś z tego zadowolona, ale dzisiaj cieszyłaś się, że dałaś namówić się na kosmetyczkę, która popracowała nad Twoją zniszczoną cerą i paznokciami, a także na fryzjera, który w przeciągu dwóch godzin zrobił z Ciebie zupełnie inną osobę całkowicie ścinając Twoje włosy poniżej linii żuchwy i rozjaśniając je na końcówkach. Patrząc teraz w lustro naprawdę widziałaś nową siebie. Razem ze ściętymi włosami starałaś się pożegnać z tym co przeżyłaś, ale o wiele łatwiej było wyrzucić włosy do kosza, niż miłość do Caluma.
     Chloe stwierdziła, że Calum powinien widzieć co stracił, dlatego też nie było mowy żebyś na umówione spotkanie przyszła w zwyczajnych dżinsach, albo co gorsze w dresach. Chowałaś więc w nerwach szary podkoszulek za pas czarnych szortów w białe groszki i naciągałaś na nadgarstki rękawy łososiowej marynarki, której jeszcze nie miałaś szansy na siebie założyć. Byłaś przerażona tym co za chwilę się stanie, nerwowo wypatrywałaś chłopaka, ale też nie mogłaś usiedzieć na miejscu z powodu kłębiącej się w Tobie ekscytacji. Z nerwów żołądek skręcał się w supeł i podchodził do gardła, a oddech stawał się płytki - nie mogłaś skupić się na tej prostej fizjologicznej czynności jaką było oddychanie. W głowie tworzyłaś scenariusze tego jak się zachowasz, co powiesz, co powie Calum. Widziałaś Jego zaskoczony wzrok, że pozbyłaś się tych długich włosów na punkcie, których szalał. Słyszałaś Jego głos, jak proponował, że kolejnego dnia się spotkacie. Czułaś Jego zapach, kiedy przytulałaś się do Niego i robiłaś Wam wspólne zdjęcie, kiedy trzymaliście się za ręce. Od tych nierealnych, ale pełnych nadziei wizji, uśmiech sam wypływał na twarz. Teraz wiedziałaś, że będzie dobrze, bo przecież musiało być.
     Ale kiedy Calum pojawił się w zasięgu Twojego wzroku niepewność wróciła. Nie wiedziałaś jak zareagować - powinnaś wstać, podejść do Niego czy ignorować póki nie usiądzie przy stoliku? Zostałaś przy trzeciej opcji, udając zainteresowanie czymś w telefonie, kiedy tak naprawdę byłaś świadoma każdego kroku, który robił Calum. Dopiero gdy odsunął fotel i usiadł naprzeciwko Ciebie zdołałaś podnieść wzrok.
     Wow.
     Zamrugałaś oczami, chcąc się upewnić, że niecały metr przed Tobą siedzi On - Calum Hood. Chłopak w którym byłaś zakochana, bez którego nie mogłaś żyć, a którego ostatnimi czasy mogłaś oglądać jedynie na internetowych zdjęciach. Czasami, kiedy było już bardzo źle, wyobrażałaś Go sobie; przypominałaś sobie Jego, dotyk, zapach i smak, więc byłaś przyzwyczajona do zjaw pojawiających się w Twoim życiu. Ale tym razem Calum był prawdziwy. Korciło Cię, żeby usiąść obok Niego i dotknąć palcem - sprawdzić czy naprawdę tutaj jest, ale i tak robiłaś już z siebie idiotkę mnąc w rękach skraje marynarki.
     Wróciłaś do momentu w którym zobaczyłaś Go po raz pierwszy. Zupełnie tak jak wtedy, teraz również nie mogłaś oderwać od Niego wzroku. Miał w sobie coś elektryzującego i starałaś się zapamiętać każdy szczegół, by potem mieć do czego wracać.
     - Zmieniłaś fryzurę.
     - Podoba ci się? - wypaliłaś zanim pomyślałaś.
     - Lubiłem twoje długie włosy - wyznał. - Ale tak też ładnie wyglądasz.
     Dotknęłaś palcami rozjaśnionych końcówek, nagle na nowo żałując, że zaufałaś Chloe i pozwoliłaś obciąć swoje włosy. Calum zawsze mówił, że miały ładny zapach, lubił wplątywać w nie palce i odgarniać na Twoje ramiona, kiedy chciał Cię pocałować.
     Chciałaś zacząć rozmowę, ale rozpraszał Cię rozbiegany wzrok Caluam i stukanie Jego nogi o podłogę, zupełnie jakby nie chciał tu być i czekał tylko na moment w którym się z Tobą pożegna. W takiej sytuacji ciężko było znaleźć wystarczająco dużo siły i odwagi.
     - Miło cię w końcu zobaczyć, ale nie wierzę, że zadzwoniłaś tylko po to by teraz milczeć.
     - Chciałam cię zobaczyć - powiedziałaś tak cicho, że nie byłaś pewna czy Calum rzeczywiście Cię usłyszał.
     - Posłuchaj, jeżeli spotkaliśmy się tylko po to, to moż-
     - Nie! To znaczy, nie - powtórzyłaś spokojniej. Przez chwilę bałaś się, że Calum wstanie i odejdzie, a nie byłaś jeszcze gotowa na powiedzenie sobie "do widzenia". - Zadzwoniłam, b-bo uważam, że jesteś... mi winny wyjaśnienia, Calum.
     - Słucham?
     Zszokowało Cię, że Calum nie rozumie. Ale On rzeczywiście nie rozumiał i nie miał sobie nic do zarzucenia. Uważał, że sprawa z Nią Madsen jest zamknięta, kiedy dla Ciebie to wciąż była niedokończona podróż. Chloe przez pół nocy starała się napchać Cię odwagą, by zawalczyć o siebie. Nakładła Ci do głowy, że masz prawo żądać wyjaśnień i po trzech godzinach Jej gadania w końcu w to uwierzyłaś.
     - Prawie półtora miesiąca temu zerwałeś ze mną, mówiąc "wszystko się zmieniło" ale chcę wiedzieć co się zmieniło?
     - Cholera, Nia, po co to ciągniesz? - Calum westchnął, chowając twarz w dłoniach. Jeżeli miał być szczery, był już zmęczony tą całą sytuacją. Ashton wciąż rzucał w Jego kierunku wrogie spojrzenia i odzywał się tylko wtedy, gdy naprawdę musiał, a Ty wciąż nie chciałaś odpuścić. Nie wiedział nawet dlaczego zgodził się na to spotkanie, bo zwyczajnie powinien był olać telefon od Ciebie.
     - Bo nie przestaje się kochać kogoś z dnia na dzień - sama złamałaś sobie serce wypowiadając te słowa. - Wróciłeś do domu i wszystko było w porządku, a potem nawet nie wiem co się stało!
     - Ludzie się zmieniają, Nia - powiedział lodowato. Zmroził Cię Jego ton i chłód w spojrzeniu, które Ci posłał.  - Nie panuje nad swoimi uczuciami. - wzruszył ramionami. - Przepraszam jeżeli cię zraniłem, ale taka jest prawda - nie kocham cię i to się już nie zmieni. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej.
     - Ale było przecież dobrze. Dzwoniliśmy do siebie codziennie, cieszyłeś się, że wracasz! - przypomniałaś zdesperowana. - Spędziliśmy ze sobą cztery dni, nie mogąc się sobą nacieszyć, a potem wszystko się rozpadło!
     - Co chcesz ode mnie usłyszeć, co? Że się myliłem i wrócimy do siebie? - Calum pokręcił głową. - Powinienem był to zakończyć zanim jeszcze wróciłem.
     - Nie mówisz chyba poważnie.
     - Jeżeli mamy być ze sobą szczerzy, to tak: mówię poważnie. Dla mnie to już dawno przestało grać, ale nie miałem odwagi zerwać z tobą przez smsa. To byłoby nieuczciwe.
     - Nieuczciwe?!
     - Posłuchaj mnie, Nia - głośne westchnienie wydobyło się z ust Caluma. Przyjrzałaś się dokładniej Jego twarzy szukając jakiegoś znaku, że to wszystko jest żartem, ale zdołałaś zobaczyć jedynie ogromne znużenie. - Ludzie się rozstają i to nie jest koniec świata, więc przestań sobie wmawiać, że jest inaczej.
     Spuściłaś wzrok i z otworzonymi ustami próbowałaś zebrać myśli. Nie mogłaś uwierzyć, że Calum potrafił być tak okrutny, a przecież kiedyś Cię kochał. Kiedyś znaczyłaś dla Niego wszystko i przypominał Ci o tym o każdej porze dnia i nocy.
      Sądziłaś, że jest poprawa. Że zaczynasz powoli odpuszczać, a ta rozmowa z Calumem uwolni Cię na dobre, ale On zamiast pomóc tylko bardziej Cię niszczył. Uzmysławiał, że wszystko co razem przeżyliście było złudzeniem w które pozwalał Ci wierzyć.
     - Muszę już lecieć. Liczę, że jeszcze będziemy mogli się spotykać jako przyjaciele i że tym razem nie zrobisz sobie nic głupiego. - Obojętność w Jego głosie ugodziła Cię w sam środek serca do którego starałaś się Go nie dopuścić. Ale Calum jak zwykle znalazł drogę i znów podeptał Twoją miłość, a potem spuścił ją w kanale.
     Wpatrywałaś się w plik banknotów, które Calum rzucił na stół zanim wyszedł z kawiarni. Było ich za dużo jak na to co zamawialiście, ale On wydawał się tym zupełnie nie przejmować. Tak szybko chciał się od Ciebie oddalić, że nawet nie przeliczył pieniędzy, które zostawił.
     Nie wiedziałaś co myśleć. W ogóle nie chciałaś myśleć. Chciałaś wyrzucić miłość do Caluma i Jego samego za drzwi i zamknąć je za sobą. Pragnęłaś uwolnić się od Niego, tak jak On uwolnił się od Ciebie. Wbiłaś paznokcie w zabandażowaną rękę na której znajdowały się rany po nowych cięciach. Ostry ból przeszył Twoje ramię, więc syknęłaś cicho, ale kiedy przyzwyczaiłaś się do tego uczucia, jeszcze mocniej zaczęłaś rozdrapywać strupy. To było takie łatwe skupić się na fizycznym bólu, kiedy psychiczny był spychany w ciemny kąt.

Jedyne miejsce, które miałaś w głowie i gdzie mogłaś się udać to był dom Ashtona. Co prawda z początku przemknęły Ci przez myśl Chloe i Hayley, które wciąż czekały na jakąś wiadomość, ale Ashton był osobą, której naprawdę potrzebowałaś.
     Kilka dni temu próbowałaś rozgryźć, co ma w sobie takiego ten chłopak, że w krytycznych momentach swojego życia zwracasz się właśnie do Niego. Znałaś Go zaledwie trzy lata i kiedy jeszcze byłaś z Calumem nie poświęcałaś Ashtonowi zbyt wiele uwagi, bo dla Ciebie istniał tylko Calum. Teraz wyglądało na to, że to właśnie bez Ashtona i Waszego wspólnego milczenia nie byłaś w stanie się obejść.
     Odgarnęłaś włosy za ucho, zanim zapukałaś do drzwi. Przestępując z nogi na nogę i stukając obcasem sandałka o beton, czekałaś aż Ashton otworzy drzwi. Kiedy klamka się poruszyła jeszcze raz szybko upewniłaś się czy tusz pod oczami nie był rozmazany - płakałaś w drodze z kawiarni. Nie tyle ile się po sobie spodziewałaś, bo zdołałaś uronić ledwie kilka łez, ale wciąż nie chciałaś by Ashton wiedział, jak spotkanie z Calumem na Ciebie wpłynęło.
     - Nis?
     - Mogę wejść?
     - Co? Tak, jasne. - Ashton przepuścił Cię w drzwiach. - Chwila, obcięłaś włosy?
     Złapałaś między palce kosmyk krótkich włosów, które miały oznaczać początek nowego życia, ale jak na razie przypominały tylko o tym co utraciłaś.
     - Chloe mnie namówiła - powiedziałaś, przechodząc do salonu.
     Lubiłaś ten dom i zapach, który w nim panował; ziół hodowanych na parapecie w kuchni i parzonej kawy. Czułaś się tu znaczenie pewniej niż we własnym pokoju pod stałą obserwacją rodziców. Smutne było, że tak Ich rozczarowałaś, a przecież nigdy tego nie chciałaś.
     - Jesteś sam?
     - Tak. Chcesz coś do picia?
     Pokręciłaś głową rozsiadając się na kanapie i podciągając kolana do klatki piersiowej, a potem układając na nich głowę. Mogłaś się teraz uśmiechnąć, zacząć jakiś niezobowiązujący temat i zupełnie nie wspominać o tym co stało się godzinę temu. Czułaś, że jesteś to winna Ashtonowi - Calum był Jego przyjacielem, a Ty odsuwałaś Ich od siebie. To było bardzo niesprawiedliwe zwalać się na głowę Ashtona i wypłakiwać się na Jego ramieniu, że Calum znów wszystko zniszczył.
     Niedobrze Ci się zrobiło od własnej słabości. Brzydziłaś się tym, jak się zachowywałaś. Twoje wahania nastrojów i ta cała depresja w którą sama się wpychałaś musiała być już męcząca dla wszystkich wkoło, dla Ciebie z resztą również. Powinnaś wyrzucić resztki Caluma ze swojego życia, ale miałaś wewnętrzną blokadę, która nie pozwalała Ci tego robić. Czułaś, że jeszcze trochę powinnaś pocierpieć, bo to był Calum, to była Twoja miłość, a teraz to dziwne zawieszenie było Twoim życiem. Wygodnie przyzwyczaiłaś się już do wszystkiego, więc nie chciałaś niczego szybko zmieniać.
    - Powiesz mi co się stało? - Ashton usiadł obok Ciebie i choć podniósł ramię z zamiarem objęcia Cię, nie zrobił tego.
     - Spotkałam się z Calumem. Chloe mi to doradziła - wzruszyłaś ramionami jakby to było nic.
     - Cholera - westchnął, a potem zaklął pod nosem kilka razy, chicho, żebyś nie usłyszała. - Nia, po co?
     - Nie bądź na mnie zły. - Skuliłaś się. - Na początku wydawało się to dobrym pomysłem, ale... Czy Calum zawsze taki był?
     - Jaki?
     - Obojętny? Wiesz, nawet nie wiem po co przyszedł się spotkać, bo ledwo usiadł, a już się gdzieś spieszył. Tak jakbym go w ogóle nie obchodziła. A przecież - wzięłaś głęboki wdech - przecież byliśmy ze sobą tak blisko. Nie da się po prostu wymazać kogoś ze swojego życia, prawda?
     Nadzieja w Twoim wzroku i głosie była tak wielka, że Ashton musiał odwrócić głowę. Nie potrafił zebrać się na odwagę i powiedzieć Ci wprost, że taki właśnie był Calum. Zapatrzony w siebie, nie dostrzegał nikogo poza czubkiem własnego nosa. Nudził się dziewczynami, jak mały chłopiec zabawkami, ale z tą różnicą, że ludzi do pudełka nie dało się wyrzucić.
     - Nie rozumiem czemu wciąż o nim myślisz. - Nie miał zamiaru zabrzmieć tak ostro, ale irytowało Go, że Calum był jedyną osobą, która wciąż przewijała się w Twoich myślach. Miał ochotę potrząsnąć Tobą i wykrzyczeć Ci w twarz, że to nie Calum, a właśnie On - Ashton, jest cały czas przy Tobie i robi wszystko byś poczuła się lepiej.
     - O co ci chodzi, Ash?
     - Calum nie jest chłopakiem dla ciebie. Po prostu... czemu nie potrafisz tego zobaczyć? Powinnaś być z kimś innym - dokończył pod nosem, ale i tak wszystko usłyszałaś i automatycznie się najeżyłaś, tak jakby bronienie Caluma wciąż było Twoim obowiązkiem.
     - A kto nim niby jest?
     - Ktoś z kim będziesz się uśmiechać, będziesz mogła o wszystkim porozmawiać i przede wszystkim ktoś, kto nie będzie Tobą rządził i gardził - Ashton wziął głęboki wdech. - Przepraszam, Nis, to nie miało tak zabrzmieć. Chodzi mi o to, że powinnaś mieć kogoś, kto będzie przy tobie, pozwoli ci się rozwijać, będzie cię wspierał - wyliczał dalej. - Calum jest moim przyjacielem, ale w sprawach dziewczyn zupełnie mu odbija. Skoro nie potrafił dostrzec jaka jesteś niesamowita, to daj szansę komuś, kto to zrobi.
     - Niby komu? Tobie? - zakrztusiłaś się, wypowiadając ostatnie słowo.
     Czekałaś aż Ashton zaprotestuje, roześmieje się albo rzuci coś zabawnego, ale On w ciszy wpatrywał się w Ciebie. Powietrze między Wami zrobiło się ciężkie od emocji, które zaczęły się pojawiać.
     - Chyba sobie żartujesz. O to ci zawsze chodziło, prawda? - zapytałaś z obrzydzeniem malującym się na twarzy. - Wykorzystasz to, że jestem rozbita i Bóg wie co zrobisz. Jaka ja byłam głupia, że ci zaufałam!
     - Nia, Nis, zupełnie mnie nie zrozumiałaś.
     - Chcesz mi powiedzieć teraz, że nie mówiłeś o sobie? - Jego milczenie wzięłaś za oczywistą odpowiedź. - Nie wierzę! Jesteś taki jak on albo nawet gorszy! Nie dotykaj mnie!
     Czemu tak zareagowałaś? Może wciąż byłaś rozbita spotkaniem z Calumem. Jeszcze nie ochłonęłaś po jednym zdarzeniu, a Ashton fundował Ci drugie. 
     Nie rozumiałaś w ogóle czemu to powiedział, czemu wszystko zniszczył. Bo zniszczył. Teraz już nic nie będzie takie samo, na Ashtona już zawsze będziesz patrzeć inaczej. Był Twoim przyjacielem, kimś do kogo zawsze mogłaś się zwrócić, czułaś się przy Nim bezpiecznie, a teraz to bezpieczeństwo gdzieś uciekło. Bałaś się ponownego zranienia, tego co Ashton mógłby zrobić - co jeśli zechciałby Cię pocałować? Wpadłaś w panikę. Nie chciałaś żadnych pocałunków prócz tych od Caluma. Nikt inny do Ciebie nie pasował. A nawet jeśli, to nie chciałaś tego sprawdzać. Nie chciałaś wiedzieć. 
     - Daj mi się wytłumaczyć.
     - Muszę iść - wymamrotałaś szukając swoich butów, ale zanim zdążyłaś zrobić jakikolwiek krok do przodku Ashton chwycił Cię za przedramię, a Ty krzyknęłaś i skuliłaś się z bólu.
     - Cholera, Nia, co się stało?
     - Odejdź ode mnie - warknęłaś przez zaciśnięte zęby, starając się powstrzymać łzy bólu, które cisnęły się do oczu.
     Próbowałaś się pozbierać i jeszcze raz wyjść, ale Ashton znów okazał się szybszy. Tym razem złapał za Twoje drugie przedramię i przyciągnął do siebie. Zderzyłaś się z Jego twardą klatą piersiową i prawie straciłaś równowagę, ale silna ręka chłopaka oplotła Cię w pasie i uratowała przed upadkiem. Musiałaś zadrzeć głowę, by móc spojrzeć Ashtonowi w oczy. Prawie niezauważalnie wciągnęłaś powietrze i rozchyliłaś wargi, kiedy Jego wzrok padł na Twoje usta.
     Starał się pohamować i skupić jedynie na Twojej próbie ucieczki, a potem krzyku bólu, kiedy złapał Cię za rękę, ale Twoja bliskość, słodki kokosowy zapach zmieszany z miętowym po gumie do żucia i małe różowe usta na które teraz miał idealny widok, skutecznie Go rozpraszały. Nie miał zamiaru postrzegać Cię w ten sposób - zupełnie tego nie planował, ale stało się i Ashton nawet nie myślał o tym, by cofać swoje uczucia do Ciebie.
     Jeszcze kiedy byłaś z Calumem, poznał Cię od tej trochę radosnej, ale też nieśmiałej strony. Zazwyczaj niedużo mówiłaś, szczególnie o sobie, ale zawsze dużo się uśmiechałaś, a uśmiech miałaś najpiękniejszy. Tryskałaś optymizmem, robiłaś plany na przyszłość i często śniłaś na jawie. Podobało Mu się, kiedy Twoje czekoladowe oczy przybierały głębszy odcień i świeciły radośnie, jak Twoja twarz przekazywała wszystkie emocje, kiedy siedziałaś zaczytana w książkę, albo jak obciągałaś rękawy bluzy na ręce, kiedy czułaś się niepewnie. Teraz, przez ostatnie półtora miesiąca, odkrywał Cię z innej strony - trochę cichszej, ale bardziej otwartej niż kiedy byłaś z Calumem. Poznawał Twoje marzenia i lęki, w milczeniu dzieliliście się sekretami. Lubił Twoją obecność i spokój jaki wniosłaś do Jego życia. Było coś melancholijnego w tej znajomości, prawie nieuchwytnego.
     Ashton z trudem oderwał wzrok od Twoich ust i przeniósł go na Twoje oczy w których malował się strach. Rozluźnił uścisk na talii i powoli chwycił Cię za ręce, a potem wciąż patrząc w oczy, zaczął powoli podwijać długie rękawy marynarki. Dopiero gdy pod palcami wyczuł bandaż na lewym przedramieniu, odważył się spojrzeć w dół. Odwinął go tylko do połowy, bo dalej wiedział co zobaczy.
     - Obiecałaś. - Jedno słowo w którym zawarł cały ból i rozczarowanie, które zwaliło Cię z nóg.
     - To stare - próbowałaś się wytłumaczyć i wyrwać z objęć Ashtona.
     - Nie kłam, Nis. Nie kłam mi.
     Uciekłaś wzrokiem w bok, czując się winna tego co sobie robiłaś. Nie, poprawiłaś się w myślach, nie powinnaś czuć się winna. To było złe dla ciała, ale dobre dla duszy. Żyłaś dzięki temu, wracałaś do normalności. Ashton nie rozumiał, ale nawet nie chciałaś by próbował. To On rozczarował Cię swoim zachowaniem i tym, że grał przyjaciela, a potem chciał Cię wykorzystać. Oni wszyscy byli tacy sami.
     - Niczego nie rozumiesz - warknęłaś, znajdując w sobie siłę na cofniecie się.
     - Czemu znowu sobie to robisz!
     - Bo inaczej się nie da! Zostaw mnie w końcu, Ashton! Nie potrzebowałam cię wtedy i nie potrzebuję teraz! Wypchaj się swoimi próbami pomocy i nigdy się do mnie nie odzywaj!
     - Kurwa! Nia, nie możesz teraz wyjść! - Podskoczyłaś, kiedy Ashton w złości uderzył pięścią w szafkę, która niebezpiecznie się zakołysała.
     - Tak? To patrz! 
     Wybiegłaś trzaskając drzwiami za sobą. Potem usłyszałaś jak znów się otwierają i obróciłaś się, widząc za sobą Ashtona stojącego w progu. Zatrzymałaś się porażona bólem, który malował się na Jego twarzy, ale kiedy chłopak zrobił krok do przodu, Ty znów uciekłaś. 

✕  ✕ 
O kurde. Nawet nie wiedziałam, że tak się porobi oO
Calum to dupek, ale wciąż mi się podoba.
Brawo Nia! Nie daj się Ashtonowi! Na pewno, kiedy leżałaś nieprzytomna myślał tylko o tym żeby Cię przelecieć. Wszyscy faceci tacy są (y).
Jakby ktoś nie miał co robić, albo chciałby się czegoś o mnie dowiedzieć, popytać, to zapraszam -> ask - bo mi się nudziło (: 
Kolejny najszybciej za dwa tygodnie, najpóźniej za 3 (przynajmniej taką mam nadzieję.) Bo wiecie - nauka. Jedyne na co mam ochotę to położyć się pod kołdrą i rozpłakać -.- 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz