3.01.2015

[ 8 ]

Ashton miał szczęście lub to Ty je miałaś. A może to był zwykły pech - nie chciałaś w to wnikać. Najwyraźniej chłopak miał dobre wyczucie czasu i potrafił pojawić się w odpowiedniej chwili.
     Alkohol szumiał Ci głowie, a coś uciskało na żołądek. Próbowałaś zwymiotować, ale nawet wkładanie palców do ust nie podziałało. Kiedy tylko czułaś jak wszystko się cofa wyjmowałaś palce i brałaś głęboki wdech. Wymiotowanie było obrzydliwe, nawet jeżeli przez ból brzucha i nieprzyjemne uczucie w gardle ledwo mogłaś siedzieć. W końcu pojawiła się też suchość w ustach, więc z braku czegoś lepszego pod ręką znowu wzięłaś łyk piwa. Siedziałaś przez chwilę wzdrygając się i może nawet popiłabyś to tym znienawidzonym sokiem arbuzowym, ale był on stanowczo za daleko, a Ty naprawdę nie mogłaś się ruszyć. Szkoda, że zmarnowałaś całą butelkę wódki. Nieprzyjemny zapach rozlanego alkoholu powodował u Ciebie jeszcze większe mdłości. 
     Przyłożyłaś trzęsące się ręce - zbyt dużo wypiłaś, czy to dlatego, że wstrzymywałaś płacz? - do policzków, które wręcz parzyły. Na pewno miałaś niesamowite wypieki, bo cała twarz paliła i było Ci zimno. Zaśmiałaś się jak to możliwe skoro na dworze panował upał i jedyne co mogłoby się dzisiaj zrobić, to iść nad wodę, ale Ty rzeczywiście marzłaś. Trzęsłaś się cała.
     Alkohol był złym pomysłem - miło, że w końcu do tego doszłaś. Na początku było przyjemne, ale teraz pojawiały się jakieś skutki uboczne picia i miałaś tego dosyć. Z innej strony pomysł napisania do Caluma nie wydawał Ci się teraz taki zły, a dodatkowo miałaś w końcu odwagę by rzeczywiście to zrobić. W gruncie rzeczy był to pomysł genialny, który należało wprowadzić w życie. 
     Zaczęłaś szukać nerwowo telefonu, najpierw po legginsach, które oczywiście żadnej kieszeni nie miały, a potem po podłodze i blacie kuchennym do którego ledwo dostałaś z pozycji siedzącej. W końcu dostrzegłaś iPhone'a obok noży, którymi chwilę temu kroiłaś chleb. On też był za daleko, ale możliwość napisania do Caluma przeważyła wszystko. 
     Wstałaś pokracznie prawie się przewracając. Dopiero teraz poczułaś, jak kilka łyków wódki uderzyło Ci do głowy. Ciekawe czy szłaś prosto? Zaśmiałaś się, kiedy wdepnęłaś skarpetką w kałuże wódki, a potem stanęłaś na palcach i okręciłaś się wokół własnej osi jak baletnica. Dopadłaś blatu i wzięłaś do ręki telefon, który zaraz upadł. Zaklęłaś głośno i na to też się roześmiałaś, a potem sprawdziłaś dokładnie czy telefon nie był gdzieś pęknięty albo zarysowany - na szczęście tylko ekran miał mokry. Planowałaś wrócić na swoje wcześniejsze miejsce, ale znowu się zachwiałaś i złapałaś blatu, zrzucając na podłogę dwa ostre noże. Podskoczyłaś w miejscu, chroniąc stopy przed ostrzami i kiedy miałaś już zawrócić coś Cię zatrzymało. Wpatrywałaś się w noże, kiedy w głowie zaczęła tworzyć się pewna myśl, której nie potrafiłaś złapać. W zamyśleniu osunęłaś się po szafkach zupełnie zapominając o telefonie. Przeniosłaś wzrok z noży na części porozbijanej butelki. Wpadłaś w dziwny trans i żadne bodźce zewnętrzne nie mogły do Ciebie dotrzeć. Było kilka większych kawałków szkła, które łatwo można byłoby zebrać, kilka mniejszych i tysiące drobniutkich, które świeciły się w słońcu. Przypomniałaś sobie jak kilka lat temu byłaś z rodzinami na plaży na Mornington Peninsula i zbierałaś kolorowe, oszlifowane przez wodę szkła z porozbijanych butelek. 
     To białe szkło leżące na podłodze w końcu Cię zaczarowało i nie potrafiłaś oderwać od niego wzroku. Szczególnie te większe kawałki z ostrymi brzegami wydawały Ci się niezwykle fascynujące. Najpierw z ciekawości wzięłaś do ręki jeden z nich i przez chwilę badałaś jego krawędzie, grubość i ostrość. W kolejnej sekundzie czułaś jak ostre szkło przecina Twoją skórę.
     Bałaś się, że będzie boleć, że zwymiotujesz na widok krwi, ale byłaś jedynie zafascynowana tym co sobie robiłaś. Zapiekło na początku, ale potem było przyjemne. Było coś hipnotyzującego w tym jak ciemnoczerwona i jasna krew mieszały się ze sobą, zostawiając na szkle smugi, które rozmazywałaś palcami, a duże krople spadające na podłogę miały ładny, idealnie okrągły kształt. Trochę śmierdziało i od tego zapachu wierciło w nosie, ale do wszystkiego dało się przyzwyczaić. Teraz, kiedy zaszłaś tak daleko na pewno nie myślałaś o tym, żeby się wycofać. Nie chciałaś być już tchórzem. Krew, której na kafelkach było coraz więcej była czymś na co od dawna czekałaś.
     Czułaś jak ból z serca i ciężki czarny kamień, który spoczywał na Twojej duszy, powoli rozpływają się w lekkim pieczeniu przedramienia. Nacięłaś skórę mocniej, przez chwilę zostawiając kawałek szkła zatopiony w ciemnej ranie. Było coś przyjemnego w tym innym bólu. Różnił się od tego z którym walczyłaś na co dzień, przez co był miłą odmianą. Przynosił psychiczną ulgę dla zmęczonego umysłu. Było też coś niepokojącego w tym co robiłaś, ale nie zatrzymałaś się. W końcu byłaś wolna i lekka, więc uśmiech sam wypłynął na Twoje usta.
     Czwartek był dobrym dniem by znów spróbować umrzeć.


Wybiła piąta popołudniu, a na telefonie miałaś sześć nieodebranych połączeń od mamy, kiedy postanowiłaś wrócić do domu. Pożegnałaś się z każdym chłopaków, dziękując Im, że zaprosili Cię na swoją próbę. Słyszałaś Ich już kilkanaście razy, a raz udało Ci się być na jednym z Ich koncertów, ale wciąż byłaś pod ogromnym wrażeniem talentu, który w sobie mieli. 
     Oglądanie Caluma, który zatracał się w muzyce było tym, co lubiłaś najbardziej. Ceniłaś ludzi, którzy mieli pasje i robili coś ze swoim życiem. Godzinami mogłaś patrzeć jak skupia się graniu, uśmiecha, kiedy Michael zmieni tekst piosenki albo marszczy czoło, kiedy coś Mu nie wyjdzie. Podczas Ich prób byłaś prawie niewidzialna - siedziałaś w fotelu, albo pod ścianą z telefonem w ręce i jeszcze jakąś książką, do której nigdy nie zaglądnęłaś, zbyt zajęta wpatrywaniem się w Caluma. Cieszyłaś się, że ma coś tylko dla siebie, co sprawia Mu taką radość. Czasami tylko pojawiała się myśl, czy gdy w grę wchodziła muzyka, Ty nie schodziłaś na drugi plan, ale to przecież nic, bo dopiero się poznawaliście.
      Pocałowałaś Caluma w policzek, rumieniąc się na dźwięk krzyków aprobaty i słów "więcej" które wydawała pozostała trójka chłopaków. Nie potrafiłaś jeszcze nazwać tego co tworzyło się między Tobą, a Calumem, ale na pewno zmierzało to w dobrym kierunku. Odkąd poznaliście się w Starbucksie, a kilka dni później poszliście do kina, pisaliście ze sobą codziennie i widywaliście się tak często jak to było możliwe.
     Wybiegłaś na ulicę czując się lekka i beztroska. Mogłaś zrobić wszystko, ale niczego nie potrzebowałaś. Cały dzisiejszy dzień - począwszy od wyjścia do szkoły, aż do teraz był idealny. Przez głowę przemknęła Ci myśl, że po powrocie do domu będziesz musiała usiąść nad książkami, ale chyba po raz pierwszy w życiu nie miałaś do tego głowy. Jak miałabyś się skupić na buforach, inhibicjach czy układach termodynamicznych, kiedy jedyne o czym potrafiłaś myśleć to ciepły uśmiech Caluma? To jak Jego głos zmieniał się, kiedy do Ciebie mówił albo to w jaki sposób obejmował Cię ramieniem, jakby chciał zaznaczyć, że jesteś Jego. Nie chciałaś zawalać szkoły i swojej przyszłości, ale dzisiejszy wieczór poświęcisz raczej marzeniom i uśmiechom niż zdobywaniu wiedzy.

     Kiedy zniknęłaś chłopakom z pola widzenia, Ashton rzucił w kierunku Caluma ostre spojrzenie.
     - Co zrobiłem?
     - Nawet nie myśl, żeby ją skrzywdzić.
     - Masz coś do Nii? - Calum od razu stał się czujny. Od początku nie podobał Mu się sposób w jaki Ashton patrzył na Ciebie. Było w Jego wzroku coś, co nie świadczyło jedynie o zwykłej sympatii.
     Byłaś spokojną, cichą dziewczyną, która wolała spędzać wieczory z kubkiem gorącego mleka i dobrą książką niż wychodzić na całonocne imprezy. Dużo czasu poświęcałaś nauce i czasami Calum zaczynał się przy Tobie nudzić, ale nie mógł zaprzeczyć, że byłaś ładna; szczupła, ale nie wychudzona, miałaś zadbane długie włosy, którymi Calum lubił się bawić, a ostatnio zauważył, że ładnie pachniały, ale nie potrafił nazwać tego zapachu. Nie od razu Mu się spodobałaś, ale teraz dziękował Ashtonowi, że popchnął Go do spotkania z Tobą. Nie rozumiał więc czemu nagle Jego kolega stawał się zaborczy w stosunku do Ciebie.
     - Nie zamierzam ci jej odbić, Cal, ale Nia nie jest dziewczyną, której można się pozbyć po dwóch tygodniach, bo się nią znudziłeś.
     - Nikim się nie nudzę - warknął odkładając gitarę na bok. Zacisnął dłonie w pięści, podświadomie szykując się do starcia z Ashtonem.
     - Hej! Chyba nie będziecie kłócić się o dziewczynę! - Michael zareagował odpowiednio szybko zanim zdążyło do czegokolwiek dojść. Przenosił wzrok z Caluma na Ashtona, upewniając się, że Jego przyjaciele nie skoczą sobie nagle do gardeł.

      Pierwszy raz odkąd cała czwórka założyła zespół i systematycznie ćwiczyła, między chłopakami wywiązało się napięcie tak gęste, że powietrze między Nimi można było kroić nożem. Michael'owi od razu się to nie spodobało, bo nie wierzył, że przez głupią dziewczynę zespół, nie daj Boże, mógłby się rozpaść. Nie miał nic do Ciebie - byłaś całkiem sympatyczna i zapunktowałaś Mu tym, że często na Ich próby przynosiłaś pizzę, ale nie byłaś nikim innym jak dziewczyną z którą Calum coraz częściej się spotykał. Michael nie wnikał co i z kim robił Jego kolega, póki nie powodowało to niepotrzebnych kłótni.
     - Nie miałem niczego złego na myśli - odezwał się w końcu Ashton. Chciał jeszcze coś dodać, ale ostry wzrok Luke'a, który wszystkiemu w ciszy się przysłuchiwał, zastopował Go. Calum wyglądał na wystarczająco podirytowanego, żeby mógł zacząć kolejną scenę, a wszyscy woleli tego uniknąć. 

     Kiedy napięcie spadło, a wszyscy ochłonęli - i z nieprzyjemnej wymiany zdań i z próby - zaczęli uciekać do swoich domów. Ashton założył koszulkę, którą zdjął jakiś czas temu i z telefonem w jednej ręce, a wodą w drugiej skierował się do siebie. Emocje wciąż w Nim buzowały ale starał się trzymać je na wodzy. Był bardziej zirytowany swoim zachowaniem niż reakcją Caluma. Nie wiedział skąd przyszło Mu do głowy żeby rozpocząć tę całą rozmowę, która była zwyczajnie niepotrzebna. Po prostu nagle, nie wiadomo skąd, poczuł, że musiał to powiedzieć. Nie miał zamiaru wchodzić między Ciebie a Caluma - oboje Was traktował jako przyjaciół i chciał żeby Wam się udało, ale wydawałaś Mu się taka krucha i bezbronna, więc Ashton miał wrażenie, że gdyby wydarzyło się coś złego nie poradziłabyś sobie z tym.

Siedziałaś na podłodze w kuchni tak długo, aż kafelki wokół Ciebie i Twoje nogi pokryte były krwią. Nie było jej dużo - rozmazywałaś ją palcem, rysując uśmiechnięte minki albo inne zygzaki. Twoja ręka nie wyglądała najlepiej; rany ze szkła był nierówne, duże i czasami za głębokie. Przeharatałaś sobie prawie całe przedramię, kiedy użyłaś zbyt dużej siły. Potem próbowałaś zamienić szkło na nóż, który leżał obok, ale on jakoś nie pasował. Kolejnym razem powinna być to żyletka, ale przecież nie będzie już kolejnego razu. Nie wiedziałaś czego bałaś się wtedy, kiedy w łazience dwa tygodnie temu, przykładałaś do swojej ręki ostre żyletki. Gdybyś wiedziała, że ból nie trwa wcale wiecznie, a do widoku krwi człowiek jest się w stanie przyzwyczaić już dawno zaczęłabyś się ciąć. To też była przyjemna śmierć. Powolna, ale przyjemna, bo Twój umysł odpływał, a widok przed oczami zamazywał się. Czułaś lekki strach przed tym co będzie - bo w końcu nie będzie niczego, ale było też podniecenie i satysfakcja z tego, co zrobiłaś.
     Ledwo zdołałaś skupić się na pustych butelkach po piwie i rozbitym szkle, które wciąż porozrzucane było po kuchni. Rodzice nie będą zadowoleni. Powinnaś była to posprzątać, ale nie miałaś siły się podnieść. Wciąż mało jadłaś, a utrata krwi wcale nie spowodowała, że stałaś się silniejsza. Siedziałaś czekając na śmierć i myślałaś o Chloe i Hayley, o rodzicach i Ashtonie, których zostawisz. Stawałaś się nerwowa. Uświadomiłaś sobie, że w zasadzie nie chciałaś umrzeć. Śmierć byłaby jakimś wyjściem, ale nie dla Ciebie i nie teraz. Nie było w Tobie tej chęci śmierci, która nie dawała Ci odpocząć i chodziła z Tobą jeszcze miesiąc temu. Wtedy oczywiste było, że świat się dla Ciebie skończył, więc dlaczego miałabyś dalej żyć, skoro było to tak bolesne. Ale teraz chciałaś pozbyć się tylko bólu i widoku Caluma sprzed Twoich oczu. Co się stało z Twoimi marzeniami i aspiracjami? Dlaczego porzuciłaś to wszystko dla jednego chłopaka?
     - Zrób coś - powiedziałaś w panice, kiedy zobaczyłaś stojącego przed Tobą Ashtona. Jego wyraz twarzy przeraził Cię jeszcze bardziej.
     Próbowałaś się podnieść, kiedy Ashton przytrzymywał Cię za zdrowe ramie, ale upadłaś, nogi mając jak z waty.
     - Nia, cholera jasna, dlaczego?
     Otworzyłaś usta chcąc się wytłumaczyć, ale skupienie się na twarzy Ashtona i próba odpowiedzi na pytanie, to było za dużo. Mrugałaś tracąc ostrość obrazów przed sobą i czułaś, że za chwilę zupełnie odpłyniesz.
     "Nie mów rodzicom" - miałaś nadzieje, że słowa, które pomyślałaś wypowiedziałaś również na głos.


- Miło, że znalazłaś dla nas czas.
      Nie spodobał Ci się uszczypliwy ton Chloe. Od kiedy się spotkałyście blondynka naprzeciwko Ciebie siedziała cała nastroszona i spięta, gotowa do natychmiastowego opuszczenia lokalu. Hayley, w przeciwieństwie do przyjaciółki, uśmiechała się do Ciebie szeroko i co chwile zakładała za uszy wpadające do oczu włosy. Ledwo mogła usiedzieć na miejscu, kiedy rozglądała się po sali szukając kelnera niosącego Wasze zamówienia. W kółko powtarzała, że jest "przerażająco głodna" i zupełnie nie zwracała uwagi na złą jak osa Chloe.
     - O co ci chodzi?
     - O gówno - Chloe przewróciła oczami. - Dzwonisz do nas po tygodniu ciszy i uważasz, że teraz będziemy normalnie rozmawiać?
     - Calum przygotowywał się do wyjazdu.
     Blondynka przerwała Ci głośnym prychnięciem. Cieszyła się, że w końcu w trójkę się spotkałyście, ale była wkurzona faktem, że olałaś przyjaźń dla jakiegoś chłopaka. Starała się zrozumieć, że chciałaś spędzić z Calumem jak najwięcej czasu, ale cały tydzień milczenia i ignorowania wiadomości to było dla Chloe za dużo. Facet nigdy nie powinien wychodzić ponad przyjaźń.
     - Jasne. Calum.
Zawsze jest tylko Calum.
     - Masz jakiś problem, Clo?
     - Najwyraźniej.
     Założyłaś nogę na nogę i zaczęłaś nerwowo poruszać stopą w powietrzu, palcami na stole wystukując ten sam rytm. Sądziłaś, że spędzisz dzisiaj przyjemne popołudnie, kiedy Chloe najwyraźniej miała ochotę na awanturę.
     -
Gee, laski wyluzujcie - Hayley w końcu odwróciła oczy od baru i zainteresowała się tym, co działo się przy stoiku. - Cieszmy się, że możemy spędzić czas razem, a nie wyszukujcie problemów.
     - Poważnie, Hayley? Nie widzisz w co Nia się pakuje?

     Schowałaś twarz w dłoniach, w których zginął Twój krzyk, a potem zburzyłaś ciasno związanego warkocza, kiedy wbiłaś palce w głowę i pociągnęłaś się za włosy. Chloe zupełnie nie zwróciła uwagi na Twoje zachowanie, a Hayley posłała Ci dziwne spojrzenie. Wszystko zostało przerwane przez kelnera, który przyniósł dwie pizze i makaron. Hayley posłała młodemu chłopakowi uważne spojrzenie i uśmiechnęła się lekko. Przynajmniej Ona wciąż miała dobry humor, bo Tobie odechciało się jeść i chciałaś już tylko wrócić do domu, wiedząc, że usiądziesz przed komputerem i co pięć minut będziesz sprawdzać, czy nie dostałaś jakiejś wiadomości od Caluma. Było to tak żałosne, że aż się zaczerwieniłaś.

     5 Second of Summer zdobywało świat, a Ty miałaś siedzieć w swoich czterech ścianach i usychać z tęsknoty, a przecież taka nie byłaś. Lubiłaś myśleć o sobie, że twardo stąpasz po ziemi i ze wszystkim sobie poradzisz. Kiedyś wyobrażałaś sobie, że kiedy już będziesz miała tego chłopaka z pewnością nie zawładnie on Twoim życiem. Mieliście się kochać, ale mieć też osobne życia. Teraz wyglądało na to, że żyłaś już tylko swoim związkiem. Z nieobecnością Caluma powinnaś sobie poradzić. Bo On przecież wróci i znów będziecie spędzać z sobą każdą chwilę. Teraz trzeba było wykorzystać ten czas dla siebie i poświęcić się rzeczom, które przez związek z Calumem zaniedbałaś.
     Przeniosłaś wzrok ze swojej pizzy na jedzącą Chloe, której policzki wciąż były zaczerwienione ze złości. Odwzajemniła Ona spojrzenie, przez które poczułaś się gorzej, choć Chloe wcale nie miała takiego zamiaru.
     Znałyście się od kilku lat i Chloe zwyczajnie martwiła się o Ciebie i Waszą przyjaźń. Zauważyła, że z każdym dniem znajomości z Calumem odsuwałaś od siebie wszystkich, tak jakbyś nikogo prócz Niego nie potrzebowała. Ostatni tydzień był na to doskonałym przykładem, bo Hayley i Chloe próbowały skontaktować się z Tobą kilka razy dziennie, ale Ty nigdy nie miałaś czasu, bo
zawsze byłaś z Calumem.
     Robiłaś to o co Cię poprosił, jakbyś nie miała własnego rozumu. Na samym początku znajomości jeszcze negocjowałaś i sprzeciwiałaś się, ale z czasem Twój upór gdzieś się ulotnił. Zadowolenie Caluma stało się Twoim priorytetem, nawet jeżeli cierpiałaś na tym. To było chore, choć zupełnie normalne, bo Go kochałaś. Oczywistym było, że postarasz się zrobić dla Niego wszystko co mogłoby Go uszczęśliwić. Trzymałaś się kurczowo Caluma, bojąc się, że w końcu Cię zostawi - nie chciałaś dać Mu ku temu powodów.

     Calum nigdy nie powinien mieć nad Tobą władzy, którą Mu dałaś. 

✕  ✕  ✕ 
No tak. Zastanawiam się czy nie jest to trochę pomieszane, ale co tam. 
Chodź to Blogspot, a nie Wattpad, to napiszę również tutaj: muszę podziękować i zadedykować ten rozdział @salutebieberxx Gdyby nie jej cudowny, a jednocześnie najzwyklejszy komentarz, rozdział z pewnością szybko by się nie ukazał, a kolejne stałyby pod znakiem zapytania. Moim marzeniem jest dokończenie tej historii, ale czasami nie mam już chęci i motywacji. Dlatego dziękuję przeogromnie♥
 *Kolejny za tydzień, albo dwa. Zobaczymy jak dalej z chęciami będzie.

2 komentarze:

  1. Ashton zawsze w odpowiednim momęcie do niej przyjdzie

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, to ff jest cudne.
    A rozdział świetny.
    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń