24.01.2015

[ 10 ]

Biały iPhone leżał przed Tobą na łóżku i szydził z Ciebie, bo nie miałaś w sobie dość odwagi by napisać jednego głupiego smsa. Zaczynałaś już pięć razy, w głowie układałaś wiadomość, ale kiedy przychodziło co do czego odrzucałaś telefon od siebie, bo wszystko co pisałaś brzmiało głupio.

     Ty: Rodzice wyjechali. Wpadniesz?

     Dawno nie denerwowałaś się tak bardzo, czekając na czyjąś odpowiedź. Ostatnio było to chyba jeszcze zanim znajomość z Calumem mogłaś nazwać związkiem. Po pierwszej randce czekałaś trzy dni na Jego telefon albo wiadomość, a kiedy w końcu ją dostałaś, krzyknęłaś tak głośno, że aż tata przybiegł zobaczyć co się stało. Z przeczytaniem tamtej wiadomości zwlekałaś prawie piętnaście minut, bojąc się co mogłaby ona zwierać. Calum w końcu mógł napisać, że więcej się spotkać nie chce, ale z drugiej strony jeżeli randka byłaby aż tak zła, to przecież nie pisałby w ogóle.

     Clo♥♥♥: Będę z Hayley za godzinę


     Westchnęłaś z ulgą, najgorsze mając już chyba za sobą. Bałaś się tego co Chloe, znając jej cięty język, mogłaby Ci odpowiedzieć. Na razie wszystko wyglądało na ciszę przed burzą, ale w tej chwili nie było to problemem - cieszyłaś się, że w końcu zobaczysz przyjaciółki. Nawet jeżeli Chloe zacznie swój monolog przez który poczujesz się gorsza od robaka, a Hayley wspomni o chłopakach.
     Czekając na dziewczyny, zastanawiałaś się czy zapytać o Caluma - Hayley na pewno przebywała w Jego towarzystwie, ale czy to było to czego naprawdę chciałaś i potrzebowałaś? Bałaś się cokolwiek o Nim usłyszeć. Bałaś się, że Hayley wspomni coś o tej dziewczynie która była w parku z Calumem, ale z drugiej strony zjadała Cię ciekawość. Coś zakuło Cię na wspomnienie szczęśliwej pary z parku sprzed trzech dni. To było kiedyś Twoje szczęście, a teraz zostałaś z niczym. Nie byłaś nawet pewna czy Hayley i Chloe wciąż możesz nazywać przyjaciółkami skoro nawet je odtrąciłaś.
      Spróbowałaś zrobić coś ze sobą przed wizytą dziewczyn. W końcu zadbałaś o łamliwe i poobgryzane paznokcie, umyłaś włosy i związałaś je w warkocz, jak miałaś w zwyczaju. Zrzuciłaś z siebie luźne dresy, zakładając granatowe legginsy i fioletową bluzę z długim rękawem, który zasłonił bandaże na Twojej ręce.
     Z przykrością musiałaś przyznać, że kiedy pierwszy raz przecięłaś skórę na przedramieniu szkłem rozbitej butelki, potem robiłaś to notorycznie. Przynosiło to psychiczną ulgę i w końcu mogłaś skupić się na czymś więcej niż życiu, które sobie zmarnowałaś. Widok krwi nie był już dla Ciebie czymś odrzucającym, a znanym i niosącym ukojenie. Nie patrzyłaś na to jak na coś złego, choć wszyscy inni na pewno tak by to postrzegali. Ale co do tego mieli inni?
     - Cześć - Wpuściłaś Chloe i Hayley do domu w niezręcznej ciszy. Niby wszytko było między Wami w porządku, ale najwyraźniej zgubiłyście gdzieś tę swobodę rozmowy i przebywania w swoim towarzystwie.
     - To gdzie rodzice?
     - U babci. Złamała nogę i jest w szpitalu.
     - Wracają jutro?
     - Nie. W poniedziałek popołudniu - powiedziałaś wyjmując z szafek z kuchni ciastka i chipsy, które zawsze jadłyście na babskich spotkaniach.
     - Więc...
     - Więc...
     - Co u was? 

     - Okay, Nia. Najwyraźniej mamy problem z rozmową - zauważyła Chloe. - Wyjaśnijmy więc sobie wszystko na wstępie, a potem przez resztę dnia i nocy opychajmy się tym świństwem - wskazała głową na górę słodyczy piętrzącą się przed Wami.
     - Powinnam was przeprosić - zagryzłaś wargę i spuściłaś wzrok, a Twoje ręce wydały Ci się nad wyraz fascynujące. - Próbowałyście mi pomóc, a ja was odepchnęłam i strasznie tego żałuje. Daj mi skończyć Hayley - wzięłaś głęboki wdech. - To wszystko było dla mnie ciężkie i nie ukrywam, że nadal jest, ale nie powinnam całkowicie się odgradzać. W zasadzie chcę o tym wszystkim zapomnieć i próbować nie wracać, bo... Wiecie, nawet nie jestem pewna czy kiedykolwiek zapomnę - zaśmiałaś się nieszczerze, a Chloe i Hayley wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. - Ale chciałabym żeby między nami było tak jak kiedyś, bo naprawdę oprócz was nie mam nikogo.

     Zaraz, kiedy skończyłaś mówić Hayley podeszła i objęła Cię mocno. Dobrze było poczuć znajomy zapach wanilii, którym pachniała przez swój balsam do ust.
     - Nie odwróciłyśmy się od ciebie. Próbowałyśmy z tobą rozmawiać, ale ty tego najwyraźniej nie potrzebowałaś. Jeżeli teraz uważasz inaczej, to dobrze - jesteśmy tu dla ciebie.
     Łzy zakręciły Ci się w oczach i jeszcze raz przytuliłaś się do Hayley, ciesząc się znajomym uściskiem. Przez ramię przyjaciółki z obawą spojrzałaś na Chloe, która wciąż z założonymi rekami stała kilka kroków przed Tobą.
     - Nie patrz tak na mnie - Chloe wyrzuciła ręce do góry. - Przyszłam tu z przygotowaną przemową, żeby w końcu dotarło coś do twojej pustej głowy i żebyś ruszyła dupę, ale zrezygnowałam z niej. Hayley ma rację, Nis. Jesteśmy tu teraz dla ciebie i cieszymy się, że to w końcu nastąpiło.
     Nie wiedziałaś jak bardzo się stresowałaś, póki ciężki kamień nie spadł z Twojego serca. Wszystko wskazywało na to, że odzyskałaś przyjaciółki, a to znaczyło w tej chwili dla Ciebie najwięcej.
     Zwyczajowo przeniosłyście się do salonu i usiadłyście na dużych zielonych kanapach pełnych poduszek. Hayley od razu odpakowała pierwsze pudełko ciastek i paczkę czipsów, jedząc z nich na zmianę. Patrzyłyście na to z Chloe rozbawione, ale nie zaskoczone, znając zwyczaje przyjaciółki. Cieszyłaś się, że nić porozumienia, którą wszystkie we trzy miałyście nie znikła zupełnie i teraz ją odbudowywałyście.
     - Nis? Myślałaś może nad dalszą nauką?
     Pytanie, które zostało zadane przez Chloe ze zwykłej ciekawości ugodziło Cię bardziej niż mogłaś przypuszczać.
     - Trochę. Nie wiem. Możemy o tym nie gadać?

     Poczułaś się niepewnie na myśl o dalszej edukacji. Zostały jeszcze dwa tygodnie do powrotu do szkoły, ale nie sądziłaś, że byłaś na ten powrót gotowa. Iść w znajome miejsca, które będą przypominały Caluma? Spotykać się z ludźmi, którzy na pewno słyszeli o tym co sobie zrobiłaś? Być wytykaną palcami przez chichoczące do siebie dziewczyny, uśmiechające się, że Calum w końcu jest wolny? Nie miałaś siły na naukę. Już dawno przestała być ona centrum Twojego życia i teraz dziwnie byłoby do tego wrócić. Nic dla Ciebie nie miało sensu, bo nie było Caluma. Z nim nawet mycie naczyń było inne.
     - Tak, jasne, przepraszam - Chloe się zreflektowała. - Więc o czym chcemy rozmawiać?
     Wiedziałaś o czym, ale nie potrafiłaś zdobyć się na rozpoczęcie tego tematu.
     - Widziałam cię kilka dni temu, Hayley.
     - Gdzie? Czemu nie podeszłaś?
     - Bo... Bo byłaś, no, z nimi.
     - Och, więc wiesz - Hayley posłała Ci pełne winy spojrzenie, a Ty ucieszyłaś się z tego.
     Hayley nie powinna spotykać się z Luke'm ani z żadnym z tamtych chłopaków. To byli Twoi znajomi, Twój były chłopak, a Ona nigdy nie była Nimi zainteresowana. 
     - Wie o czym? - Chloe się wtrąciła.
     - Że spotykam się z Luke'm. Przepraszam, Nia. Tak jakoś wyszło.
     - Jasne. Rozumiem.
     Nie rozumiałaś. Jakim prawem Hayley zaczynała żyć Twoim życiem, spotykać się z chłopakami, chodzić na Ich próby albo koncerty? Oni byli Twoi. Calum był Twój. Zazdrościłaś Jej, że mogła widywać Go codziennie, jeżeli tylko chciała. Że mogła siedzieć koło Caluma i rozmawiać z Nim, podczas gdy Ty jedyne co mogłaś zrobić, to szpiegować Go w parku. Boże, byłaś żałosna.
     - Nie musimy o nich rozmawiać. Zróbmy sobie babski wieczór bez gadania o chłopakach. Chyba, że chciałabyś dowiedzieć się o nowym ciachu, które pracuje w siłowni na którą chodzimy.
     - Tak! Patrz, Nis - Chloe wyjęła z kieszeni spodni telefon i pokazała Ci niewyraźnie zdjęcie, najprawdopodobniej robione z ukrycia, całkiem przystojnego i super wysportowanego gościa bez koszulki. - Jak matkę kocham, za każdym razem, kiedy go widzę mam ochotę się na niego rzucić. A jeżeli mam mokre sny, to tylko przez niego - dorzuciła zaczepnie, a Hayley wybuchnęła śmiechem.
     Próbowałaś się uśmiechnąć i prawie Ci się to udało. Dziewczyny robiły wszystko, by odwrócić Twoja uwagę od złych myśli i wspomnień, co chwile wymyślając nowe tematy rozmów. Kiedy zaczęły obgadywać jedną z Waszych koleżanek wyłączyłaś się, zupełnie nie zainteresowana seksualnym życiem Sabine.
     - Wyrzuć to z siebie.
     - Co? - Wyrwana z rozmyślań, podskoczyłaś, kiedy poczułaś rękę Chloe na ramieniu.
     - To co cię trapi. Jeżeli chcesz o tym pogadać, my cię wysłuchamy.
     Hayley pokiwała ochoczo głową i teraz obie z Chloe czekały aż zaczniesz im się zwierzać. Ale wszystko co miałaś do powiedzenia powiedziałaś już Ashtonowi. Nie chciałaś odkopywać starych uczuć, które zabijały Cię zaraz po powrocie ze szpitala, a które teraz osłabły. Mogłaś za to pozmawiać o czasie teraźniejszym, w końcu wziąć się na odwagę i dowiedzieć prawdy.
     - Widziałam Caluma. Z jakąś dziewczyną - wyrzuciłaś z siebie.
     Czekałaś na jakąś odpowiedź ze strony Hayley, ale ta milczała uciekając przed Tobą wzrokiem. Przestałaś oddychać na chwilę, próbując zatamować łzy, które cisnęły się do oczu.
    - To Honor pewnie. Spotkałam ją tylko raz. Jest całkiem miła - mówiła cicho. - Przykro mi, Nia.
    - Ale nie wiesz czy... no wiesz?
    Hayley pokręciła głową, więc w końcu mogłaś trochę odetchnąć. Być może Calum i ta cała Honor nie byli parą. Jeszcze nią nie byli - przypomniał chochlik, który znów wtargnął pomiędzy Twoje myśli.
     - Widziałaś się z nim? Rozmawiałaś?
     - Tylko raz tak naprawdę - wymamrotałaś przypominając sobie wszystko. Kłujące ostrza bólu znów uderzyły w Twoje poharatane serce. - Oddał mi rzeczy, które zostawiłam u niego w domu.
     - Powinnaś się z nim spotkać.
     - Clo, naprawdę nie uważam, że to dobry pomysł.
     - Oczywiście, że to dobry pomysł, Hayley! Nia powinna w końcu zamknąć ten rozdział, a rozmowa z Calumem na pewno by w tym pomogła - dla Chloe zawsze wszystko było proste - czarne albo białe.
     - Boje się tego co mógłby powiedzieć.
     - Spójrz na mnie, Nia - wykonałaś polecenie Chloe. - Calum z Tobą zerwał i nie będziecie razem skoro po miesiącu leci szukać innej laski. Otrząśnij się z tego chorego związku i zacznij w końcu żyć własnym życiem, a nie tak jak podyktuje ci Calum.
     - To było ostre, Chloe - Hayley pokręciła głową.
     - Czas żeby ktoś w końcu przemówił jej do rozumu. Nie będę patrzeć jak się marnujesz Nia, bo jakiś dupek okręcił Cię wokół swojego palca, a potem porzucił. Masz w tej chwili zadzwonić do Caluma i wyjaśnić wszystko.


- Nie ma żadnej możliwej możliwości, że się na to zgodzę, Calum - powiedziałaś siadając na kanapie z założonymi rękami.
     - Trochę za późno na kłótnie, kochanie.
     - Michael! - zawołałaś rzucając chłopakowi zdesperowane spojrzenie.
     - Tym razem nie stanę po Twojej stronie, Nia.
     - Nienawidzę was wszystkich!
     - Wcale nie. Kochasz nas - sprostował Ashton, który usiadł obok Ciebie z dużą miską popcornu.

     Patrzyłaś z rezygnacją jak chłopcy powoli siadają na swoich miejscach, a Calum podłącza laptopa do telewizora. Dawno Ich nie widziałaś i za wszystkimi się stęskniłaś, więc zgodziłaś się na wspólny maraton filmowy. Gdzieś po drodze wypadło Ci z głowy, że raczej nie będziecie oglądać żadnych bajek czy komedii romantycznych, bo chłopcy od dłuższego czasu umawiali się na horror. Nienawidziłaś horrorów.
     Sięgnęłaś po koc, który Ashton przyniósł specjalnie dla Ciebie i obwinęłaś się nim w bezpieczny kokon. Próbowałaś wmówić sobie, że przetrwasz ten wieczór, że to tylko film i nie ma się czym przejmować, ale ciemność i to co może się w niej kryć zawsze Cię przerażały, a horrory pobudzały jedynie wyobraźnię.
     - Jestem obok - Calum ścisnął Twoje kolano, kiedy usiadł obok Ciebie.
     Oglądanie filmów w takich klimatach, w towarzystwie czterech chłopaków nie było tak straszne, jak oglądanie ich samemu, ale i tak co chwilę chowałaś się za Calumem. W połowie filmu siedziałaś już na Jego kolanach i patrzyłaś na ekran telewizora przez palce ręki.
     - To najgorszy wieczór w moim życiu - wyznałaś i za chwilę krzyknęłaś głośno, kiedy postać z filmu zbliżyła się do kamery.


Znów wylądowałaś na kanapie w gabinecie doktor Reidy i znów milczałaś. Różnica między tym spotkaniem, a milionem poprzednim była tylko taka, że tym razem naprawdę chciałaś coś powiedzieć. Blokował Cię jedynie surrealistyczny strach przed wyśmianiem i oceną Twojego zachowania.
     Potrzebowałaś rady od osoby postronnej, a siedząca naprzeciwko psycholog wydawała się właśnie kimś takim. Wciąż delikatnie się uśmiechała, zachęcając Cię do zwierzeń i notowała coś w swoim dzienniku.
     - Nie woli używać pani tableta?
     - Nie przepadam za elektroniką - odezwała się ciepło. - Ty chyba również nie wymieniłabyś prawdziwych książek na kawałek plastiku, mam racje?
     Pokiwałaś głową, na nowo interesując się swoimi paznokciami. Próbowałaś ułożyć w głowie jakieś sensowne zdanie, które nie zdradzałoby za wiele i zebrać się na odwagę, by w końcu wyrzucić je z siebie.
     - Odpowiedziałaby mi pani na pytanie?
     - Słucham cię, Nia.
     - Ma pani męża, prawda? - kiedy doktor zgodziła się z Tobą, kontynuowałaś - Gdyby nagle mąż odszedłby od pani, ale nie powiedział dlaczego oprócz "wszystko się zmieniło", chciałaby pani się z nim spotkać? Żeby wszystko pani wyjaśnił?
     - To trudne pytanie, Nia, ale myślę, że tak. Zapewne nie od razu, ale po pewnym czasie musiałabym się dowiedzieć prawdy.
     - Dlaczego?
     - Bo ciekawość to ludzka rzecz - powiedziała prosto. - Chciałabym się dowiedzieć, co konkretnie się zmieniło, może co robiłam źle? Wydaje mi się również, że takie spotkanie pomogłoby mi zamknąć pewien rozdział w życiu, a do tego na pewno bym dążyła. Przykro mi, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć ci precyzyjniej na to pytanie.
     Rada ta niezbyt dużo Ci dała. Oczekiwałaś raczej czegoś co podniesie Cię na duchu i może zmusi do działania, a dostałaś tylko to, co słyszałaś od Hayley i Chloe i co wiedziałaś sama.
     Ciekawość tego jak zachowa się Calum i co powie, kiedy się spotkacie nie dawała Ci spać. Mimo, że jeszcze się z Nim nie skontaktowałaś to już na samą myśl byłaś podekscytowana. Odsunęłaś na bok ciemniejsze uczucia, a zostawiłaś tyle te jasne i nic nie mogłaś na to poradzić, bo wciąż pamiętałaś wszystkie dobre chwile, które spędziłaś z Calumem.
     - Daj sobie szanse, Nia.
     - Słucham?
     - Pozwól sobie na dalsze życie.
     - Nie wiem o czym pani mówi - mruknęłaś, znów zamykając się w sobie.
     Najwyraźniej doktor Reidy wysnuła błędne wnioski z Twojego pytania i ubzdurała sobie, że zapragnęłaś abyście zostały przyjaciółkami. Wielbi błąd, bo ani myślałaś więcej się Jej zwierzać. To był jedyny i ostatni raz, którego już zaczynałaś żałować.
     Doktor Reidy utkwiła w Tobie wzrok, jakby próbowała Cie prześwietlić i poznać Twoje najskrytsze myśli. Poczuła się rozczarowana, kiedy na nowo powróciłaś do swojej skorupy, a miała nadzieję, że zaczynasz w końcu rozmawiać. Mimo, że byłaś Jej pracą, to doktor Reidy poczuła do Ciebie sympatię i żałowała, że ktoś tak zdolny i inteligenty niszczył sobie życie uciekając od każdej pomocy, którą dostawał. Ona naprawdę chciała Ci pomóc i starała się stworzyć w gabinecie klimat w którym czułabyś się bezpiecznie, ale najwyraźniej na darmo.
     Delikatny dzwonek telefonu rozbrzmiał w pomieszczeniu i przerwał monolog doktor Reidy.
     - Przepraszam cię, Nia - powiedziała, kiedy odebrała rozmowę.
     Nie przysłuchiwałaś się temu co mówiła zajęta własnymi myślami i odliczaniem czasu do końca sesji. Nudziłaś się tu koszmarnie, ale kiedy próbowałaś tylko opuścić jakieś spotkanie, psycholog zaraz dzwoniła do Twoich rodziców, którzy zawsze jakimś cudem Cię znajdowali i przywozili do gabinetu.
     - Córka dzwoniła - doktor uśmiechnęła się ciepło. - Ma na imię Wendy i jest w twoim wieku. Trochę mi ją przypominasz, przez te długie włosy, które zawsze opadają ci na twarz.
     W ogóle Cię to nie interesowało. Czułaś irytacje, że ta kobieta na siłę próbowała ciągnąc konwersację, której nigdy nie było.
     Kiedy w końcu wybiła godzina trzecia popołudniu odetchnęłaś z ulgą. Podniosłaś się z miękkiej kanapy i rozprostowałaś zastane kości, szczęśliwa, że to już koniec i możesz wrócić do domu. Wychodząc z gabinetu poprawiałaś torebkę przewieszoną na ramię, kiedy wpadłaś na kogoś.
     - O mamuniu, przepraszam cię bardzo! Zagapiłam się, ale to u mnie normalnie i zupełnie cię nie zobaczyłam. Nic ci się nie stało, mam nadzieje?
     Zmarszczyłaś brwi, kiedy stojąca naprzeciwko ciebie dziewczyna bez przerwy paplała. Wydała Ci się znajoma, ale dopiero gdy przedstawiła się jako Wendy, skojarzyłaś, że jasne włosy i dość wydatny nos musiała odziedziczyć po swojej mamie - doktor Eileen Reidy.
     - Nic się nie stało - wymruczałaś, chcąc jak najszybciej wyminąć Wendy.
     - O mamuniu! - zapiszczała po raz kolejny. - Jesteś Nia, tak? Strasznie mi przykro z powodu twojego rozstania z Calumem. Uwielbiałam was! Myślisz, że do siebie wrócicie?

     - Co?
     - No wiesz, Ty i Calum Hood - wymachiwała rękami. - Prowadzę bloga o was! Pasowaliście do siebie! I ten moment, kiedy zadedykował Ci piosenkę na koncercie - umarłam z tej Waszej miłości! Och, przepraszam, nie chciałam być niegrzeczna. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, Nia? Mogę się chyba tak do ciebie zwracać? 
     - Ja... 
     - Trzymam za was kciuki! Byliście moją ulubioną! Tak samo jak Selena i Justin! I po prostu nie wierze, że nie jesteście już razem! Mam nadzieję, że cię nie wystraszyłam? - dziewczyna zreflektowała się, widząc Twój niepewny wzrok. - Podpisałabyś mi się może? Zaraz, gdzieś tu miałam zeszyt - mruczała, szukając kartki w swojej pojemnej torbie.
     - M - muszę iść - wyjąkałaś, chcąc znaleźć się jak najdalej od tej dziewczyn i tego miejsca.
     - Przepraszam! Nie chciałam cię urazić! Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży! - zawołała z entuzjazmem od którego zrobiło Ci się niedobrze, a przed oczami pociemniało.
     Potrzebowałaś świeżego powietrza i kiedy miałaś wyjść z budynku, zatrzymałaś się nagle i zawróciłaś w kierunku toalet. Weszłaś do jednej z nich i zamknęłaś za sobą drzwi, z torebki wyciągając żyletkę, która zawsze przy sobie nosiłaś. Podciągnęłaś rękaw i odwinęłaś bandaż pod którym zobaczyłaś blizny po starych cięciach i strupy po tych nowych. Zamknęłaś oczy, odchylając głowę w tył i opierając ją o ścianę, kiedy nacięłaś skórę na przedramieniu, a Twoje ciało zalało błogie ukojenie. 

      Calum był zawsze. Cokolwiek nie robiłaś, myślałaś wyłącznie o Nim. Zjadała Cię zazdrość i paraliżował strach, kiedy dopuszczałaś do siebie myśli, że może rozmawia z tą całą Honor. Albo znajduje sobie jakąś inną dziewczynę. Próbowałaś oczyścić umysł i cięcie się w tym pomagało. Przez moment nie myślałaś, byłaś w jakimś lepszym świecie. Cichym i bez Caluma. Nie potrafiłaś bez Niego żyć, chociaż każdego wieczoru kładłaś się do łóżka z myślą, że jutro Twój dzień będzie wyglądał inaczej. Najgorsza była głupia nadzieja, której płomień wciąż się tlił. Jak bardzo Calum by Cię nie skrzywdził, Ty i tak wierzyłaś, że wszystko się ułoży i będziecie razem. To było niemożliwe, ale rzeczą bardziej niemożliwą było przestanie o Nim myśleć.

✕  ✕  ✕ 
Nie wiem czy to komentować. Obiecałam, że będzie, więc jest. 
 Lubię Chloe. Równa z niej dziewczyna.
Jeżeli jakimś cudem doczołgam się do 11rozdziału, to go opublikuję. A tam się ładnie podziało i dało początek wydarzeniom, które dla mnie samej są szokujące.
Jakbyście chcieli -> klik - mini relacja z Zakopanego.
+ jakieś słowo motywacji na koniec byłoby mile widziane  

3 komentarze:

  1. Strasznie podoba mi sie Ten blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle powalający, mam nadzieję, że spotka się z Calumem i wyjaśnią sobiw wszystko

    OdpowiedzUsuń